Reprezentacja Polski drugi raz z rzędu będzie musiała brać udział w ścieżce barażowej, aby zakwalifikować się na turniej rangi mistrzowskiej. Po mundialowych play-offach w 2022 roku, a właściwie tylko jednym z nich, przyszedł czas na kolejne wyzwanie. Zdaniem Marcina Żewłakowa nie będzie ono łatwe.
Polacy zagrają w czwartkowy wieczór z Estonią i w razie wygranej zmierzą się ze zwycięzcą meczu Walia – Finlandia. Jak na naszą drogę zapatruje się były kadrowicz?
– Nie wiem, ale więcej we mnie obaw niż optymizmu. Pierwszy raz od dłuższego czasu nie jestem przekonany, że mamy drużynę, która jest w stanie pokonać przeciwnika na podobnym poziomie lub na niewiele wyższym. – mówi Żewłakow.
Choć wierzy on w pokonanie Estończyków, to na ewentualny finał, który rozegramy na wyjeździe, nie zapatruje się z wielkim entuzjazmem.
– Obawiam się scenariusza, dziś chyba najbardziej prawdopodobnego, że o awans do turnieju przyjdzie nam zagrać w Walii. W obecnej sytuacji naszej reprezentacji to może być rywal nie do przeskoczenia. Ubiegłoroczne eliminacje potwierdziły, że jako drużyna obniżyliśmy loty. – zauważa.
Zmartwienia Żewłakowa wydają się być uzasadnione. W eliminacjach reprezentacja Polski zdobyła na wyjazdach tylko trzy punkty w czterech meczach. Wygraliśmy jedynie na Wyspach Owczych, a potknęliśmy się m.in. w pamiętnym Kiszyniowie. Piłkarze na czele z selekcjonerem zapewniają jednak, że te porażki to już historia i zrobią wszystko, by pojechać na Euro 2024.
Początek spotkania Polski z Estonią w czwartek o godzinie 20:45. Mecz finałowy rozegrany zostanie we wtorek, 26 marca, o tej samej porze.