Wyrywał się, żeby odejść
Być może ostatni rozdział przygody Ivana Toneya z Premier League nie był najmilszy, ale stanowił całkiem niezłe podsumowanie jego losów. Napastnik był na mistrzostwach Europy, zaliczył nawet kilka udanych i ważnych wejść z ławki, a potem wrócił do Brentford i robił wszystko, by z tego klubu odejść. Menedżer Thomas Frank nie wziął go do meczowej kadry w pierwszej kolejce, tłumacząc, że „w tle rozgrywa się inny temat” związany z Toneyem, a potem udawał, że niczego nie wie, gdy przed drugim meczem – gdy też zabrakło go nawet na ławce – był pytany o transfer.
Wtedy jeszcze wydawało się, że 28-latek może przejść do któregoś z czołowych klubów Premier League. Wcześniej pojawiało się zainteresowanie Arsenalu, Tottenhamu, Chelsea czy Manchesteru United i każda z tych ekip faktycznie potrzebowała „dziewiątki”. Poza Arsenalem, każda jednak kogoś na tę pozycję sprowadziła, więc opcje się pozamykały, a okno transferowe powoli dobiegało w Anglii do końca. Stało się jasne, że jedyne opcje to Arabia Saudyjska lub Turcja i padło na tę pierwszą. Al-Ahli zapłaciło 40 milionów funtów, a Brentford ucieszył się z takich pieniędzy za gracza, któremu za rok kończyła się umowa i bardzo chciał stamtąd odejść.
Ostatecznie Toney ma to, czego chciał. W Arabii Saudyjskiej zarobi tyle, że ustawi rodzinę na kilka pokoleń do przodu. Podpisał umowę do końca sezonu 2027/28, w ramach której dostał ponad dziesięciokrotnie wyższą pensję niż w Premier League. Dziennie zarabiał będzie około 57 tysięcy funtów, czyli w przeliczeniu blisko 300 tysięcy złotych. Toney wyrywał się, żeby odejść z Brentford i z finansowego punktu widzenia ma swój happy end.
Szybka wspinaczka
Mało który piłkarz zapewnił sobie i kibicom swojej drużyny taki roller-coaster emocji, co Anglik na przestrzeni kilku ostatnich lat. Po tym jak odbił się od Newcastle jeszcze przed 20. Urodzinami, postanowił budować swoją pozycję od niższych lig. Zwiedził kilka klubów aż nagle jego talent rozbłysnął w Peterborough United na poziomie League One. 40 goli w ciągu dwóch sezonów sprawiło, że w 2020 roku wziął go do siebie Brentford, który już wtedy słynął z mądrych zakupów i promowania zawodników. W Championship Toney momentalnie stał się gwiazdą, w roku strzelając 33 gole i dorzucając 10 asyst w drodze do awansu The Bees do Premier League.
Tam szybko zaznaczył swoją obecność. Jego świetna współpraca w ataku z Bryanem Mbeumo była kluczem do tego, że Brentford, który do najwyższej klasy rozgrywek w Anglii wracał po 74 latach przerwy, ani przez jedną kolejkę nie znajdował się w strefie spadkowej. Sezon 2022/23 był jeszcze lepszy, bo Toney zdobył w Premier League 20 goli i wyprzedzili go jedynie Erling Haaland oraz Harry Kane. Szybko stało się jasne, że ten ruchliwy, dobrze grający w powietrzu, świetnie wyszkolony technicznie i potrafiący rozgrywać napastnik długo nie zagrzeje miejsca w niewielkim londyńskim klubie. Ale po chwili równie szybko okazało się, że ta kariera może się brutalnie zakończyć.
Wielka wyrwa
Jeszcze w trakcie tego bardzo udanego sezonu, chwilę przed mundialem w Katarze, wyszło na jaw, że Toney będzie miał problemy z angielską federacją. W listopadzie 2022 wyszło na jaw, że jeszcze obstawił 232 razy u bukmachera, a miesiąc później doszukano się kolejnych 30 takich przypadków. Wszystko odbywać się miało między 2017 a 2021 rokiem, a 29 z tych zakładów dotyczyło drużyn, w których występował, z czego 13 było typami na przegrane ekip Toneya. Toczyło się postępowanie w sprawie potencjalnego ustawiania meczów, jednak okazało się, że napastnik nie grał w żadnym ze spotkań, które obstawił jako porażki.
Śledztwo trwało przez cały sezon 2022/23, co nie przeszkodziło mu w strzelaniu goli, ale najpierw wykluczyło z gry na mundialu – a Gareth Southgate zamierzał go powołać – oraz zablokowało możliwość transferu latem. Kluby bały się negocjować, bo czekały na wymiar kary i decyzja o niej zapadła dopiero w maju. Toney miał zapłacić grzywnę i zostać zawieszony na 15 miesięcy, ale ostatecznie skrócono tę banicję o blisko połowę, bo piłkarz powołał się na fakt, że jest uzależniony od hazardu i zgodził się rozpocząć terapię.
Nastąpiła wielka wyrwa w karierze Toneya, który dopiero pod koniec zawieszenia mógł zacząć z powrotem trenować z drużyną. W międzyczasie Brentford ułożył grę na nowo i Bryan Mbeumo z Yoannem Wissą sprawili, że nie dało się odczuć braku najlepszego strzelca – a gdy wrócił, nie dało się odczuć za bardzo jego powrotu. No, może z wyjątkiem początku, gdy zaraz po zawieszeniu w drugiej połowie stycznia strzelił cztery gole w pięciu meczach. Problem w tym, że to były jedyne jego trafienia do końca sezonu.
Naciski na transfer
Toney zakończył poprzedni sezon w Premier League serią 12 meczów i ponad 1000 minut bez strzelonego gola, a po drodze cały czas jawnie sugerował, że nie chciałby zostać w Brentford. Już na dwa dni przed powrotem na boisko udzielił głośnego wywiadu w Sky Sports, w którym opowiadał o tym, że „chciałby zagrać dla klubu, który zdobywa trofea”. – Nie ma właściwego momentu, by mówić o tych rzeczach i się gdzieś przenieść, ale chciałbym walczyć o tytuły. Kto wie, może jeszcze w tym oknie transferowym przyjdzie ktoś i zapłaci odpowiednie pieniądze? – powiedział wówczas Toney.
Fani Brentford byli wściekli. Zawodnik, który przez osiem miesięcy nie grał w piłkę zastanawia się nad transferem i to czym prędzej, póki otwarte jest zimowe okno transferowe. Inni – mówiąc delikatnie – sugerowali, że Toney nie należy do najrozsądniejszych piłkarzy na świecie i że nieco zawiódł go instynkt samozachowawczy. Wtedy sprawa rozeszła się po kościach, bo Anglik był w bardzo dobrej formie w pierwszych meczach po zawieszeniu, ale już pod koniec sezonu nie brakowało głosów, że Brentford powinien spełnić jego życzenie i odciąć się od gracza, który ewidentnie nie podejmuje zbyt dobrych decyzji pozaboiskowych.
Skuteczne przeciąganie liny
Biorąc pod uwagę wspomnianą serię ponad 1000 minut bez gola, powołanie Toneya na Euro 2024 było pewnym zaskoczeniem, choć dało się je zrozumieć. Pod względem charakterystyki i stylu gry to chyba najbardziej podobny angielski napastnik do Kane’a. Jego wejścia z ławki podczas samego turnieju też o tym świadczyły, a w pamiętnym spotkaniu ze Słowacją Toney przez chwilę tworzył duet z asem Bayernu i asystował przy jego bramce w dogrywce na wagę zwycięstwa 2:1.
Po powrocie do klubu nadal naciskał na transfer. Ani Thomas Frank, ani dyrektor sportowy Brentford Phil Giles nie mówili za wiele, ale biorąc pod uwagę pominięcie w meczowej kadrze na dwie pierwsze kolejki, wymijające odpowiedzi na temat przyszłości Toneya w klubie i fakt, że już na początku letniego okna transferowego mieli sprowadzonego następcę – Igora Thiago z Club Brugge – świadczy o tym, że za kulisami nie działo się najlepiej i wszyscy szykowali się na taki scenariusz. Ostatecznie Toney swój cel osiągnął i zagra w klubie, który będzie walczył o trofea – wprawdzie nie w Premier League, ale będzie miał około 400 tysięcy powodów tygodniowo, żeby przesadnie nie rozpaczać.
Tak czy inaczej po ostatnich perypetiach i pamiętając, że w tym sezonie Toney skończy 29 lat, trudno było spodziewać się, że sięgnie po niego któryś z klubów Big Six. W kadrze reprezentacji Anglii na wrześniowe mecze Ligi Narodów go nie ma, a pytany o to tymczasowy selekcjoner Lee Carsley mówi, że przed nikim drogi nie zamyka, choć możliwe, że za chwilę to nie on będzie o tym decydował. Koniec końców trudno winić piłkarzy, że w karierze podążają za pieniędzmi, ale w przypadku Toneya pozostaje pewien niedosyt za to, jak zakończył się jego pobyt w Premier League i że liga traci naprawdę dobrego i barwnego piłkarza.