NA MINUS
Paweł Dawidowicz
Poszukiwania potencjalnego lidera formacji defensywnej trwają, a jednym z kandydatów do zarządzania kolegami z tyłu był przed tym zgrupowaniem zawodnik Hellasu Werona. Ani jednak w pierwszym, ani w drugim spotkaniu nie udowodnił, że może być oparciem dla kolegów i elementem godnym zaufania. Miał problemy w pojedynkach z rywalami, dawał się ogrywać i nawet jeśli były momenty, gdy dosypywał naszej grze pieprzu, stawiając się fizycznie rywalom, to chwilę później wyglądał już jak zawodnik biegający bez mapy. Przed kolejnymi meczami reprezentacyjnymi jego obecność w wyjściowej jedenastce selekcjoner będzie musiał solidnie przemyśleć.
Jakub Kiwior
24-latek ma za sobą fatalny początek sezonu. Choć nie gra w barwach Arsenalu, to Michał Probierz obdarzył go zaufaniem i wystawił od pierwszej minuty na starcie w Glasgow. I już po zaledwie trzech kwadransach ściągnął z boiska, a potem nie dał mu nawet powąchać murawy w Osijeku. Kiwior był elektryczny, dawał się łatwo przestawiać rywalom, podawał piłkę pod ich nogi… Generalnie popełnił w ciągu pierwszej połowy meczu tak wiele błędów, że to aż nie przystoi zawodnikowi czołowej drużyny Premier League – nawet jeśli jest w niej tylko rezerwowym.
Mateusz Bogusz
Może nie oczekiwaliśmy, że z miejsca odmieni oblicze naszego zespołu, ale jednak liczyliśmy na to, że da tej drużynie coś ekstra. Świetne występy w MLS, okraszone znakomity liczbami, zachęcały, by sprawdzić go w reprezentacyjnym wydaniu. No i sprawdzony został, ale niestety też w meczu z Chorwacją brutalnie zweryfikowany. Nie ma rzecz jasna sensu skreślać piłkarza po jednym nieudanym spotkaniu, zwłaszcza rozgrywanym w tak trudnych warunkach, ale jeżeli zastanawiamy się po prostu, czy Bogusz naszą wyobraźnię rozpalił, czy może jednak przygasił, odpowiedź jest oczywista.
Krzysztof Piątek
Selekcjoner postawił na niego w meczu ze Szkotami, by wspomagał Roberta Lewandowskiego, odciążał z zadań ofensywnych, rozbijał obrońców, a przy odrobinie szczęścia – szukał podań od kolegów i próbował zamieniać je na gole. Koniec końców nie zrobił nic, co zapadło w pamięć. Zderzył się kilka razy z defensorami i to by było na tyle. Dość powiedzieć, że na wykonanie pierwszego podania w tym spotkaniu czekał pół godziny.
Przemysław Frankowski
Nieudany w jego wykonaniu mecz ze Szkotami był puentą jego słabych miesięcy w kadrze. Wszyscy znają doskonale profil zawodnika Lens i nikt nie oczekuje od niego tego, że przedrybluje kilku rywali, finezyjnie uderzy i przesądzi o wyniku. „Franek” był jednak na prawej stronie zawodnikiem wyróżniającym się zaangażowaniem, wytrzymałością i kreowaniem zagrożenia po posyłaniu precyzyjnych dośrodkowań w pole karne. Nic jednak z tego zestawu nie był nam w stanie zaoferować podczas wrześniowego zgrupowania. Posadzenie go na ławce w starciu na chorwackiej ziemi było więc w pełni uzasadnione, zwłaszcza że mieliśmy spore nadzieje wobec Jakub Kamińskiego, który…
Jakub Kamiński
…też nas totalnie zawiódł. Przyjechał na to zgrupowanie jako piłkarz wyjściowej jedenastki w Wolfsburgu – odmieniony, głodny gry, chcący po roku nieobecności w kadrze pokazać, że może stanowić o sile tego zespołu. Tymczasem był kompletnie miałki i przezroczysty. Ani nie dawał nic z przodu, unikając jak ognia brawurowych szarż, które go przecież charakteryzują, ani też nie pomagał obrońcom, dając się łatwo ogrywać i będąc zagubionym.
Jakub Moder
Jego wizyta na zgrupowaniu owiana była aurą delikatnego niezrozumienia ze strony kibiców. Z jednej strony nikt nie kwestionuje jego talentu i możliwości piłkarskich, bo zdrowy Moder to niesłychana wręcz wartość dodana dla naszej drugiej linii. Z drugiej jednak – ostatni mecz w piłce ligowej rozegrał 19 maja. W trakcie Euro 2024 występował z kontuzją, potem opuścił część przygotowań, sam nie ukrywał, że nie jest gotowy na granie od pierwszej minuty. Pomimo tego Probierz przekonywał, że warto wyciągnąć pomocną dłoń do piłkarza, który w przeszłości poświęcał się dla drużyny narodowej. Niestety była to jednak niedźwiedzia przysługa – Moder to w obecnej formie cień samego siebie i osłabienie zespołu.
BEZ ZMIAN
bramkarze
Przed startem zgrupowania Michał Probierz zapowiedział, że obecnie nie istnieje w kadrze hierarchia bramkarzy i nie ma w zespole „jedynki” – i tym samym otworzył rywalizację o miejsce między słupkami po Wojciechu Szczęsnym. W pierwszym spotkaniu szansę wykazania się otrzymał Marcin Bułka, w drugim Łukasz Skorupski i gdybyśmy na bazie tych dwóch meczów mieli zadecydować o tym, kto wyjdzie w składzie na Portugalię, to… chyba musielibyśmy rzucić monetą. Obaj mają za sobą przeciętne występy – mogli zrobić coś więcej, miewali momenty nerwowości. Przeciętniactwo.
Sebastian Szymański
Tak czekamy, czekamy i czekamy, by wychowanek Legii wziął na siebie rolę jednego z liderów tej kadry, by ją napędzał, prowadził w kolejnych meczach… I doczekać się nie możemy. Nie zmienia się to, że jest piłkarzem momentów. A to dośrodkuje precyzyjnie ze stałego fragmentu gry i padnie bramka, a to – jak ze Szkocją – sam łupnie celnie z dystansu. I to by było na tyle. Za dużo by go skrytykować, ale też za mało, by wierzyć, że w końcu było to dla niego przełomowe zgrupowanie w reprezentacji.
Kacper Urbański
Mając w pamięci występy pomocnika Bologni w kadrze sprzed kilku miesięcy, liczyliśmy na to, że znów pokaże swoją odwagę i brylantową technikę i rzeczywiście pokazał – zwłaszcza w meczu ze Szkocją. Przeciwko Chorwatom nie był już tak brawurowy w swojej grze i wtopił się w poziom kolegów, ale generalnie utwierdziliśmy się w przekonaniu, że na nim warto ten zespół budować.
NA PLUS
Nicola Zalewski
Bez dwóch zdań – najlepszy polski piłkarz na tym zgrupowaniu. A wręcz jedyny, do którego nie możemy się w żadnym stopniu doczepić i umieścić go w tej kategorii. Robił nam całą grę ofensywną, nie bał się dryblować, męczył rywali dynamicznymi zrywami, to na nim doszło do dwóch fauli Szkotów zakończonych rzutami karnymi, a na dodatek jednego z nich – już w doliczonym czasie gry – sam wykorzystał. Perełka.