Olbrzymi pech Róży Kozakowskiej
Róża Kozakowska przystąpiła do zmagań w stolicy Francji jako obrończyni tytułu sprzed trzech lat z Tokio. Już w pierwszej próbie rzuciła maczugą na odległość 31,30 m, co nie tylko zapewniło jej zwycięstwo w konkursie, ale było także nowym rekordem świata. Występ okupiła kontuzją barku, który postawił znak zapytania przy jej udziałem w rywalizacji w pchnięciu kulą.
Dramat Polki rozpoczął się kilkadziesiąt minut po zakończeniu zmagań, kiedy to reprezentacja Brazylii złożyła protest. Zastrzeżenia dotyczyły sprzętu Kozakowskiej, który rzekomo miał być nieprzepisowy. Mimo złożonej apelacji, decyzja była druzgocąca – polska paralimpijka straciła złoty medal i rekord świata.
Kuriozalny powód dyskwalifikacji Kozakowskiej
“Winowajcą” całego zamieszania okazała się być poduszka. – To nie było nic, co było niezgodne z zasadami fair play. Róża o nią opiera głowę po gwałtownym ruchu przy rzucie. W żadnym wypadku nie ma wpływu na podnoszenie siedzenia. To po prostu amortyzator dla jej głowy – wyjaśniał w rozmowie z Eurosportem szef Polskiego Komitetu Paralimpijskiego Łukasz Szeliga.
Szczegóły sprawy opisał Michał Pol, attaché prasowy polskiej reprezentacji podczas letnich igrzysk paralimpijskich. Zastosowanie feralnej poduszki ma za zadanie ochronić odcinek szyjny kręgosłupa przed uszkodzeniem lub omdleniem, co zdarzało się Róży podczas treningów.
W przepisach widnieje, że wszelkie obicia i poduszki mają mieć grubość maksymalnie 5 centymetrów. W przypadku Polki było to więcej i choć w ubiegłym roku na MŚ w Paryżu również startowała z tym samym sprzętem i wówczas nie było problemu, teraz okazało się to zgubne.