HomePiłka nożnaTo była ekipa! Niesamowite, co stało się z nimi po latach

To była ekipa! Niesamowite, co stało się z nimi po latach

Aktualizacja:

Gdy w marcu 2019 roku Ajax wytarł Realem Madryt murawę Santiago Bernabeu, a chwilę później awansował do półfinału LM, o genialnych młodzieńcach z Amsterdamu mówił cały świat. Po pięciu latach od tamtych wydarzeń możemy się śmiało zastanowić, czy tamto genialne pokolenie nie staje się powoli pokoleniem zmarnowanym.

Ajax 2019

Ajax 2019. Fot. Alamy

O MINUTĘ OD FINAŁU LM

Oglądanie Ajaxu Amsterdam w sezonie 2018/19 było fantastyczną ucztą. Piłkarze Erika ten Haga grali futbol ryzykowny, widowiskowy i szalenie przyjemny dla oka. W składzie roiło się od młodych zawodników, a w ich grze było widać i charakterystyczną dla wieku fantazję oraz nonszalancję, ale też niesamowitą dojrzałość. Nic dziwnego, że szybko kilku piłkarzy z tamtej ekipy okrzyknięto nowym złotym pokoleniem i wierzono, że nawiążą oni do lat 90., gdy „Joden” wygrali Ligę Mistrzów, mając w składzie takich zawodników jak Frank Rijkaard, Clarence Seedorf, Edgar Davids czy Patrick Kluivert.

Pięć lat temu ostatecznie holenderska ekipa nie sięgnęła po charakterystyczny uszaty puchar, ale i tak miała powody do zadowolenia. Na lokalnym podwórku pozamiatała konkurencję, wygrywając ligę z aż 119 strzelonymi golami w dorobku, równolegle sięgając po krajowy puchar (w finale wygrana 4:0 z Willem II). Przede wszystkim jednak nasza uwaga skupiała się na ich występach w Europie. Najpierw Ajax w eliminacjach poradził sobie ze Sturmem Graz, Standardem Liege i Dynamem Kijów, a potem wziął się za właściwą część rywalizacji. W fazie grupowej obejrzał tylko plecy Bayernu Monachium, bez trudu wyprzedzając jednak Benfikę i AEK Ateny. Wiosnę z Ligą Mistrzów rozpoczął z kolei od porażki z Realem Madryt u siebie 1:2, by w rewanżu pokonać „Królewskich” na ich stadionie aż 4:1. Potem poradził sobie w dwumeczu z Juventusem i dopiero w półfinale okazał się gorszy od Tottenhamu. Choć w Londynie zespół ten Haga wygrał 1:0, a u siebie jeszcze w piątej minucie doliczonego czasu remisował 2:2, to bramka Lucasa Moury pogrążyła Holendrów. To jednak i tak nie zmienia faktu, że tamta szarża Ajaksu uznana została z miejsca za legendarną, a świat dowiedział się o istnieniu wielu zjawiskowych młodych wychowanków tamtejszej szkółki.

W pamiętnym meczu w Madrycie na boisku przebywali między innymi: 20-letni Andre Onana, 21-letni Noussair Mazraoui, 19-letni Matthijs de Ligt, 21-letni Frenkie de Jong, 21-letni Donny van de Beek, 22-letni David Neres czy nieco starszy 25-letni Hakim Ziyech. Wydawało się wtedy, że lada moment ta wesoła gromadka rozjedzie się po czołowych klubach europejskich, by i tam być gwiazdami. Tymczasem większość tych zawodników ma za sobą niejeden zakręt w karierze.

KAPITAN NA WALIZKACH

Ogromne oczekiwania świat stawiał przede wszystkim wobec de Ligta. Mimo młodego wieku holenderski stoper już wtedy był kapitanem Ajaksu, co dziwiło w sumie jedynie przez pryzmat jego metryki. Na boisku nie było bowiem widać, że na świat przyszedł dopiero u schyłku ubiegłego tysiąclecia. Poza tym że świetnie realizował boiskowe zadania, biła od niego charyzma i naturalny autorytet. Miał posłuch wśród kolegów, dowodził nimi dzielnie nawet w najtrudniejszych momentach i nikogo nie dziwiło, gdy kilka tygodni później Juventus ściągał go za ponad 80 milionów euro. Liga włoska miała być dla defensora wymarzonym uniwersytetem – to w końcu rozgrywki w których sporą wagę przywiązuje się do porządku taktycznego, a sam zawodnik miał u swojego boku Leonardo Bonucciego i Giorgio Chielliniego, a więc czołowych nauczycieli. Na przestrzeni trzech lat spędzonych w Turynie de Ligt nie rozwinął się jednak w wystarczającym stopniu i klub nie robił mu problemów z transferem do Bayernu – nawet pomimo tego że monachijczycy zapłacili ostatecznie za niego znacznie mniej, niż Juventus przelał na konto Ajaksu. Dwa lata spędzone w Bawarii zaowocowały jednak kolejnym transferem – do Manchesteru United. I znów za obrońcę trzeba było zapłacić jeszcze mniej, bo ten biznes kosztował Anglików „tylko” 45 milionów. Z jednej strony 25-latek spisywał się na boiskach Bundesligi naprawdę dobrze, będąc nawet wyróżniającym się obrońcą, z drugiej jednak znów ktoś pozbywa się go z zespołu. Jak zresztą zauważył sam Chiellini – może to w takim razie nie jest przypadek?

Razem z nim na Old Trafford przeniósł się z Allianz-Arena Noussair Mazraoui. W jego przypadku trudno uznać to za porażkę samego zawodnika, skoro z Amsterdamu wyfrunął dopiero dwa lata temu, a dobre występy w Bayernie przeplatał kontuzjami. Łącznie przez urazy opuścił aż 29 spotkań w ciągu dwóch sezonów i w ekipie bawarskiego potentata uznano, że nie ma sensu budować drużyny na tak niestabilnym zdrowotnie piłkarzu.

ZAGUBIONY ROZGRYWAJĄCY

Prawdziwa magia działa się jednak w środku pola i można było się wówczas licytować, kto zrobi większą karierę: Donny van de Beek czy Frenkie de Jong. Obaj wyglądali bowiem olśniewająco, zarządzając grą ofensywną zespołu, nadając jej rytm, tempo i swoją błyskotliwością zaskakując rywali. Obaj piłkarze wzbudzali też ogromne zainteresowanie na rynku transferowym, przy czym jednak nieco większe ten drugi. I to ostateczne zaowocowało wartym aż 86 milionów euro transferem do Barcelony. W barwach „Blaugrany” 27-latek wykręcił już 213 występów, ale nie można jednoznacznie powiedzieć, że spełnił oczekiwania i się sprawdził. Miewał okresy lepsze i gorsze – a przede wszystkim nie wszyscy trenerzy potrafili go odpowiednio w zespole zagospodarować i wykorzystać. W ostatnim sezonie ligowym wystąpił w zaledwie 20 spotkaniach, co jest konsekwencją kilku kontuzji, a teraz ma nadzieję na nowe otwarcie pod wodzą Hansiego Flicka. Być może w końcu stanie się – jak kiedyś oczekiwano – czołowym piłkarzem na świecie na swojej pozycji.

Znacznie gorzej potoczyły się losy jego kolegi z amsterdamskiej akademii. To chyba zresztą najbardziej beznadziejny przypadek z tej słynnej drużyny, która dotarła do półfinału LM. Rok po tamtych wydarzeniach van de Beek przeniósł się bowiem do Manchesteru United, gdzie jednak kompletnie się nie sprawdził. W debiutanckim sezonie spędził na murawie zaledwie 513 minut, a gdy w rundzie jesiennej kolejnego uzbierał na placu ledwo ponad godzinę, klub postanowił go wypożyczyć. Padło na Everton – ale i tam nie zagrzał za długo miejsca i wrócił na Old Trafford. Nie na długo, bo zimą tego roku powędrował na wypożyczenie do Eintrachtu Frankfurt, ale wyglądał tak źle – i piłkarsko, i fizycznie – że rzadko korzystano z jego usług. Tego lata z kolei przeniósł się do Girony z nadzieją, że uda mu się uratować karierę.

FINEZYJNE SKRZYDŁA

8 goli i 11 asyst w Eredivisie, 2 gole i 2 asysty w Champions League – oto dorobek z tamtego sezonu grającego na lewej flance Davida Neresa. Błyskotliwy Brazylijczyk nie zawsze mieścił się w wyjściowej jedenastce zespołu Erika ten Haga, ale jednak zaznaczył swoją obecność w tym zespole w dość wyraźny sposób i skupił na sobie uwagę innych klubów. Na wyprowadzkę z Amsterdamu przyszło mu jednak długo czekać, bo aż do stycznia 2022 roku, a wszystko po to, by… przenieść się do Szachtara Donieck. Dziś jest z kolei piłkarzem lizbońskiej Benfiki.

Znacznie głośniej było wokół Hakima Ziyecha. Marokańczyk był wprawdzie wtedy nieco starszy od wspominanych już piłkarzy, ale ale skradł nasze serca nie tylko efektywnością (16 goli i 17 asyst w Eredivisie, 3 gole i 3 asysty w LM), lecz chyba przede wszystkim efektownością. Lewą nogą wyprawiał cuda, zaskakiwał świetnie bitymi stałymi fragmentami gry, kapitalnymi dośrodkowaniami i precyzyjnymi strzałami z dystansu. Tak pomysłowy piłkarz nie mógł zbyt długo grać w Ajaksie – już rok później za 40 milionów euro ściągnęła go Chelsea i… kompletnie się na nim zawiodła. W lipcu tego roku, po wcześniejszym wypożyczeniu, przeniósł się na stałe do Galatasaray Stambuł.

Bilans karier złotego pokolenia półfinalisty LM z 2019 roku nie jest więc pozytywny. Właściwie o żadnym z zawodników nie powiemy bez wahania „tak – on zrobił wielką karierę na miarę potencjału”. Mamy za to piłkarzy niespełnionych (jak de Ligt czy de Jong) czy wręcz wybrakowanych (jak Ziyech czy van de Beek). To tylko potwierdza, że tamten Ajax był niezwykle specyficzną konstelacją personalną i unikalnym systemem, w którym te elementy działały perfekcyjnie.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Aleksandra Mirosław wystartuje w Polsce! Historyczne wieści
Wanda Rutkiewicz wkracza na ekran. Już niedługo premiera filmu!
Wojciech Szczęsny zmartwychwstał! Polak porównany do legendy wrestlingu [WIDEO]
Olimpijczycy pokazali wielkie serca. Zagrali dla powodzian
Nitras złożył jasną deklarację. Chodzi o polski boks
Cezary Gutowski: Rewolucja w Formule 1! Historia upadku Daniela Ricciardo
Boisko sprawia, że życie jest lepsze. Tam, gdzie boisk nie ma, rodzą się patologie
Red Bull ma poważny problem! Rozbiór ekipy trwa w najlepsze
Świetne wieści ws. polskiego mistrza. “Dawno”
Burmistrz „na zagrodzie” odpowiada na interwencję ministra sportu