Tomasz Majewski odniósł się do zarzutów polskich olimpijczyków
Na igrzyskach w Paryżu reprezentanci Polski zdobyli zaledwie 10 medali. Okazji do świętowania polskich triumfów nie było więc zbyt dużo. Znacznie częściej dyskutowano o związkach sportowych. Atmosferę podgrzewali sami reprezentanci Polski, którzy korzystając z zainteresowania publicznego chcieli pokazać wszystkim, co dzieje się w ich dyscyplinie. Polscy olimpijczycy uderzali w działaczy nawet podczas igrzysk.
Świetnym tego przykładem są słowa Darii Pikulik. Po jednym z wyścigów finałowych srebrna medalistka olimpijska otwarcie skrytykowała Polski Związek Kolarski. Tuż po zakończeniu zmagań w stolicy Francji na zarzuty polskich sportowców wreszcie odpowiedział Tomasz Majewski, a więc wiceprezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki i szef misji olimpijskiej. Złoty medalista olimpijski w pchnięciu kulą przyznał rację Pikulik, ale jednocześnie zaznaczył, że to wyjątkowa sytuacja. Jeśli chodzi o pozostałych olimpijczyków, Majewski nie chciał słyszeć ich skarg.
– Tak naprawdę wiemy, że nie działa związek kolarski, bo musi być obsługiwany zewnętrznie i ma bardzo duże kłopoty. A jeśli chodzi o resztę, to mamy już do czynienia z subiektywnymi opiniami zawodników, często pojedynczych. Niektórzy narzekali, ale przez ten pryzmat trudno oceniać poszczególne związki. Bo mówimy tu o indywidualnych przypadkach, a nie o głębokiej analizie. Są różne związki. Lepsze i gorsze. Ale finalnie to zawodnik jest na arenie i prezes w niczym mu nie przeszkodzi – przekonuje.