Kilka lat mądrych ruchów
Mało jest angielskich klubów, które w ostatnich latach można tak docenić za udane zakupy, jak Aston Villę. Ich lista od 2019 roku robi duże wrażenie i jest na niej praktycznie cały kręgosłup zespołu, który zajął w poprzednim sezonie czwarte miejsce. Douglas Luiz, Ollie Watkins, Matty Cash, Emiliano Martinez, Ezri Konsa, Leon Bailey, Pau Torres czy Boubacar Kamara to tylko kilka przykładów.
Tego lata The Villans idą za ciosem. Już teraz zbliżają się do 175 mln funtów, jakie wydali na transfery, a wszystko po to, by upewnić się, że awans do Champions League nie jest ostatnim krokiem i szczytem możliwości tego zespołu. Gdy Unai Emery zastępował Stevena Gerrarda w listopadzie 2022 – swoją drogą można by Hiszpana uznać za kolejny udany ruch na rynku w ostatnich latach – mówił, że chciałby ustabilizować Aston Villę na wysokim poziomie. I choć po drodze skromnie odnosił się do szans drużyny, to w ciszy realizował swoją obietnicę.
Po dwie opcje na każdej pozycji
Na kilka dni przed startem sezonu to właśnie Emery i spółka wydali najwięcej w Premier League. Przeskoczyć ich może Manchester United, pod warunkiem, że kupi Matthijsa De Ligta i Noussaira Mazraouiego, ale już sam fakt, że Villa ruszyła na duże zakupy przed wszystkimi świadczy o tym, że wszystko odbywa się według planu.
Jak do tej pory na Villa Park sprowadzeni zostali środkowy pomocnik Amadou Onana, za którego Everton dostał 50 mln funtów oraz Ian Matsen, który w poprzednim sezonie był w jedenastce sezonu Ligi Mistrzów (40 mln funtów). Do klubu wraca także dwóch wychowanków – Cam Archer, który spędził ostatni sezon w Sheffield United oraz Jaden Philogene, który w Hull City błyszczał mocno w Championship – i za nich Aston Villa zapłaciła łącznie 30 mln funtów. 5 mln funtów kosztował Ross Barkley, który reanimował karierę w Luton Town, a ponadto za 20 mln funtów w pakiecie z Juventusu przyszli młodzieżowy reprezentant Anglii Samuel Iling-Junior i Enzo Barrenechea.
Widać wyraźnie, że Aston Villa stawia na graczy młodych, których może w perspektywie kilku lat sprzedać z zyskiem. Wyjątkiem Ross Barkley, bo on w grudniu skończy 31 lat, ale poza nim cały zaciąg to zawodnicy w przedziale wiekowym 20-23.
Nie obyło się bez strat
Emery wie, że aby skutecznie łączyć grę w Lidze Mistrzów z Premier League, potrzebna mu będzie szeroka kadra. Hiszpański menedżer mówi jasno, że chciałby mieć co najmniej po dwóch graczy na każdą pozycję. Emery lubi piłkarzy uniwersalnych, bo sam jest elastyczny taktycznie, jednak wcześniej stosował różne kombinacje, opierając się na 15-16 nazwiskach. Teraz wachlarz możliwości, ma być szerszy, choć aby wydawać pieniądze, trzeba je również zarabiać.
Ze sprzedaży swoich piłkarzy The Villans otrzymali już 125 mln funtów, więc całkowity bilans wydatków nie rzuca na kolana, a wciąż jest szansa, że kolejne 30 mln przeleje Fulham, które chce ściągnąć obrońcę Diego Carlosa. Dla klubu to żadna nowość, bo przez kilka ostatnich lat potrafił dobrze zarobić na odejściu swoich gwiazd i dobrze zainwestować te środki w skład. Najlepszym przykładem jest sprzedaż Jacka Grealisha do Manchesteru City za 100 mln funtów. Wydawało się wówczas, że bez swojej największej gwiazdy Aston Villa utknie w środku tabeli, a tymczasem za chwilę przyszły najlepsze wyniki od kilku dekad.
Teraz największa dziura powstała po odejściu Douglasa Luiza. Brazylijczyk przez dwa ostatnie lata był jednym z najlepszych graczy Premier League na swojej pozycji i nie dziwi, że Juventus wyciągnął go za ponad 50 mln euro. Powinien idealnie pasować do drużyny, jaką zaczyna budować Thiago Motta, jednak Emery będzie miał dylemat, jak go zastąpić. Zapewne z myślą o tym kupił Onanę, choć Belg jest piłkarzem o nieco innej charakterystyce. Poza tym za 60 mln euro Al-Ittihad wyciągnęło Moussę Diaby’ego. Francuz kosztował Villę tyle samo rok wcześniej, rozegrał jeden sezon, gdzie pokazał duży potencjał, ale zabrakło mu stabilizacji formy i po roku odszedł do Arabii Saudyjskiej, a transfer się zwrócił.
Oszukać przeznaczenie
Pozostałe ubytki nie są już tak istotne i Emery wierzy, że pozbycie się dwóch ważnych piłkarzy i zastąpienie ich kilkoma wyjdzie jego ekipie na dobre. Szeroka kadra to konieczność, a poza tym Aston Villa może się uczyć na błędach innych. Jest bowiem w Premier League tendencja, że jeżeli do Ligi Mistrzów wchodzi klub spoza tzw. Wielkiej Szóstki, to potem nie potrafi powtórzyć tego sukcesu i zazwyczaj kończy się na jednym awansie.
Przykładów nie trzeba szukać daleko – wystarczy spojrzeć na poprzedni sezon w wykonaniu Newcastle. Sroki też niespodziewanie awansowały do Champions League, ale później zabrakło odpowiednich wzmocnień. Sandro Tonali szybko został zawieszony za hazard, Harvey Barnes doznał kontuzji i okazało się, że realnie kadrę poszerzyli dwaj młodzi boczni obrońcy Lewis Hall oraz Tino Livramento. Wymagająca jesień w grupie LM z PSG, Milanem i Borussią Dortmund spowodowała lawinę kontuzji. W pewnym momencie Eddie Howe mógłby ustawić jedenastkę z nieobecnych piłkarzy i to bez zbędnych kombinacji z pozycjami. Brakowało mu minimum po jednym graczu w każdym miejscu na boisku. W efekcie skończyło się siódmym miejscem i brakiem pucharów.
Wcześniej po awansie do Ligi Mistrzów za ciosem nie potrafili iść pozostali. Leicester City po mistrzostwie Anglii kręciło się wysoko w tabeli, ale najwyżej było na piątym miejscu, a później przyszła nagła katastrofa i spadek do Championship. Podobna historia dotyczyła w latach 90. Blackburn Rovers. W 1995 roku mistrzostwo kraju, w następnym sezonie słaba gra w grupie LM, m.in. z Legią Warszawa, a już w 1999 spadek. W 2005 roku jedyny finisz w TOP 4 zaliczył z Evertonem David Moyes, ale w eliminacjach LM lepszy był Villarreal – późniejszy półfinalista tej samej edycji. Na przełomie wieków do półfinału LM doszło z kolei Leeds United, jednak kilka lat później klub zbankrutował. To wszystko historie ku przestrodze dla fanów Aston Villi.
Imponująca głębia składu
Oczywiście, kontuzji nie da się przewidzieć, jednak można się przed nimi lepiej zabezpieczyć. Dlatego nawet jeżeli z klubu odszedłby jeszcze Carlos, a może także ktoś inny, to głębokość kadry The Villans robi wrażenie. Ponadto wciąż są plotki o tym, że Emery chciałby ściągnąć Joao Felixa, a hiszpański menedżer dodaje, że jak nowe transfery należy traktować powrót do zdrowia po zerwanych więzadłach krzyżowych przez Tyrone’a Mingsa, Emiliano Buendię i Boubacara Kamarę oraz Jacoba Ramseya po kłopotach ze stopą.
Kibice w Premier League mają tendencję do tego, by automatycznie mianować królem letnich zakupów ten klub, który wydał najwięcej, jednak w przypadku Aston Villi ten tytuł jest zasłużony nie tylko z uwagi na kwotę. Na lewej obronie Lucas Digne i Alex Moreno nie są okazami zdrowia? Przychodzi Maatsen, który może dać jeszcze więcej w ofensywie. Odchodzi Luiz? Sprowadzeni zostają Onana, Barkley i Barrenechea, do zdrowia wraca Kamara, a ponadto są jeszcze Tielemans i McGinn. Drużynę opuszcza Diaby? To nic. Bailey, zdrowi Ramsey i Buendia, imponujący w sparingach Rogers, Philogene i Iling-Junior zadbają o odpowiednie zastępstwo. A poza tym nigdzie nie rusza się Watkins, czyli lider ofensywy.
Nie ma więc wielu podstaw, by skazywać Aston Villę na przeciętność i wieszczyć, że Liga Mistrzów na pewno okaże się pocałunkiem śmierci. Emery to zbyt doświadczony trener, by na to pozwolić i widać, że postawił przed zarządem cel, aby jak najwięcej zakupów dokonać z odpowiednim wyprzedzeniem i mieć cały skład do dyspozycji w okresie przygotowawczym. Ponowny awans do pucharów będzie sukcesem, a gdyby znów udało się wejść do Ligi Mistrzów, szansa, by zadomowić się w wąskiej elicie Premier League byłaby już bardzo duża. Emery czuje się najlepiej w klubach, w których może atakować z drugiego szeregu i chce, by Aston Villa przekuła swoje pięć minut sławy w coś więcej. Bez dwóch zdań, to znów będzie jeden z najciekawszych zespołów w Anglii w tym sezonie.