Kontrowersje po wycofaniu się Carini z walki z Khelif
Czwartkowa walka w kategorii do 66 kilogramów wywołała mnóstwo dyskusji. Reprezentująca Algierę Imane Khelif wygrała z Angelą Carini po zaledwie 45 sekundach. Włoszka postanowiła zrezygnować z dalszej rywalizacji na skutek siły ciosów zadawanych przez przeciwniczkę.
Tuż po werdykcie sędziego, Carini upadła na kolana i zalała się łzami. W późniejszych wywiadach mówiła, że “jeszcze nigdy nie dostała tak mocnych ciosów”, co tylko podsyciło dyskusje związane z faktem rzekomo zbyt dużej “męskości” reprezentantki Algierii.
Khelif nie po raz pierwszy jest na świeczniku, jeśli chodzi o nadmierną siłę i dysproporcję względem innych zawodniczek. Tuż przed finałem ubiegłorocznych mistrzostw świata w boksie w New Delhi została zdyskwalifikowana z powodu zbyt wysokiego poziomu testosteronu w organizmie.
Skonfliktowane organizacje i zarzuty o “bycie mężczyzną”
Imane Khelif wielokrotnie musiała mierzyć się z zarzutami dotyczącymi rzekomego “bycia mężczyzną”. Sprawa ma swoje drugie, polityczne tło, które na Twitterze rozjaśnił Kacper Bartosiak. Przy okazji wspomnianych MŚ z ubiegłego roku, organizacja IBA (International Boxing Association) nie chciała podawać szczegółów związanych ze sprawą, natomiast kwestia “mężczyzn startujących z kobietami” ma swoje początki w słowach Umara Kremliowa, rosyjskiego szefa IBA.
Od wielu lat organizacja jest w konflikcie z MKOl-em, wskutek czego IBA straciła nadzór nad olimpijskim turniejem. Wątek polityczny obejmuje również World Boxing, czyli organizację będącą niejako konkurencją dla IBA. Khelif z kolei nie jest jedyną zawodniczką w centrum sporu – identyczne zarzuty kierowano w stronę Lin Yu-ting z Tajwanu.