Kłopoty z transportem
Francuzi nie zdali egzaminu przede wszystkim, jeśli chodzi o komunikację. Zapewniali sportowców, że ich autokary będą mogły poruszać się specjalnie wytyczonymi pasami ruchu, aby nie stać w korkach. Olimpijczycy nie zastali jednak tak komfortowych warunków, o jakich mówili organizatorzy.
O charakterystyce dojazdów na zawody opowiedziała pływaczka Dominika Sztandera.
– Nie ma to jak poranna przejażdżka na starty. Wyjechać o 8.40 tylko po to, żeby dowiedzieć się, że kierowca totalnie nie zna drogi i nie wie, gdzie jechać. Trasa, która max pół godziny trwa bez korków, teraz już (trwa przyp. red.) 40 minut i dalej nie wiadomo, czy dojedziemy. Wycieczka krajoznawcza – napisała pływaczka na swoim koncie na Instagramie.
Sportowcy korzystają niekiedy z autobusów miejskich, które jednak też jadą długo, a dodatkowo panuje w nich ogromny zaduch, który znacznie wpływa na komfort jazdy.
Długie kolejki, mało jedzenia
Problemy są też z żywieniem. Sportowcy czasem stoją w długich kolejkach, lecz i tak nie dostają swojego posiłku. Członek sztabu kadry pływackiej Krzesimir Sieczych po 30 minutach otrzymał jedynie porcję ryżu. Inne składniki się skończyły.
Na warunki żywieniowe skarżą się też sportowcy z innych krajów. Andy Anson, dyrektor zarządzający Brytyjskiego Komitetu Olimpijskiego, w rozmowie z “The Times” stwierdził, że brakuje niektórych składników, m.in. jajek czy kurczaka. Sama jakość dań również ma nie być wysoka. Anson zdradził nawet, że niekiedy sportowcy dostają niedogotowane mięso.