Pierwsza połowa do zapomnienia
Ostatnie spotkanie 2.kolejki PKO BP Ekstraklasy miało jednego i zarazem wyraźnego faworyta. Po ograniu beniaminka z Lublina, drużyna Marka Papszuna chciała zanotować pierwsze trzy punkty na własnym stadionie. Z kolei Cracovia po uratowaniu remisu z Piastem Gliwice, chciała pokazać swoje inne (lepsze) oblicze.
Gdy jednak wybrzmiał pierwszy gwizdek Tomasza Kwiatkowskiego obraz gry nieco różnił się od tego oczekiwanego. Raków co prawda przejął inicjatywę przez początkowe fragmenty rywalizacji, ale nie znalazło to przełożenia na konkrety w postaci strzałów celnych. Z każdą kolejną minutą spotkanie zaczęło nam się nieco wyrównywać.
Cracovia zaczęła się dłużej utrzymywać przy piłce, aczkolwiek również mieli oni problem ze stwarzaniem dogodnych sytuacji. Jakże dobitnym potwierdzeniem ofensywnego marazmu ekipy Dawida Kroczka był fakt, iż przez pierwsze 45 minut, “Pasy” zanotowały ledwie dwa kontakty w polu karnym przeciwnika. Emocji mieliśmy jak na lekarstwo zatem nic dziwnego, że na przerwę oba zespoły schodziły przy bezbramkowym remisie.
Sensacja w Częstochowie
Po wznowieniu gry bardziej intensywnie zaczęli grać zawodnicy ze stolicy Małopolski. Już po dwóch minutach znakomitą okazję miał Otar Kakabadze, jednak jego strzał dobrze zbił do boku Kacper Trelowski. Co nie udało się w 47.minucie wyszło już kilkadziesiąt sekund później, ponieważ po stałym fragmencie gry charakterystycznym dla naszej ligi “centrostrzałem” piłkę do siatki wpakował Mikkel Maigaard. Druga część gry zaczęła się dość sensacyjnie.
Jak można było się domyśleć, “Medaliki” natychmiast ruszyli do odrabiania strat. Jednak tego dnia bardzo trudno przychodziło im tworzenie stuprocentowych sytuacji. Cracovia cofnęła się głęboko pod swoje pole karne i odpierała ataki swojego rywala. Aczkolwiek nie można było tego nazwać obroną rozpaczliwą. Goście bronili bardzo pewnie, dlatego też z takim trudem przychodziło Rakowowi oddawanie strzałów na bramkę.
Obraz gry w końcowych aktach meczu pod Jasną Górą nie ulegał większej zmianie. Gospodarze momentami wyglądali tak samo przewidywalnie w ataku jak w ubiegłych rozgrywkach pod wodzą Dawida Szwargi. Rakowowi brakowało umiejętności zaskoczenia wąsko ustawionej obronie przeciwnika, która dobrze reagowała nawet na najmniejsze zagrożenie.
Ostatecznie po słabym występie, drużyna Marka Papszuna musiała uznać wyższość rywali z Krakowa. “Pasy” wykorzystały swój moment, w efekcie czego zdobyły arcyważny komplet punktów. Częstochowianie szansy na rehabilitację będą musieli poszukać w następnej kolejce i starciu z GKS-em Katowice.
Raków Częstochowa – Cracovia 0:1 (0-0)
Gole: Mikkel Maigaard 48′
Kartki: Pestka, Silva – Al-Ammari, Jugas
Wyjściowy skład Rakowa: Trelowski – Racovitan, Rodin, Pestka – Tudor, Koczerhin, Berggren, Silva – Amorim, Makuch, Crnac
Wyjściowy skład Cracovii: Ravas – Hoskonen, Glik, Ghita – Kakabadze, Al-Ammari, Sokołowski, Olafsson – Van Buren, Kallman, Maigaard