HomeInne sportyHejt na Verstappena! „Mogą się odp…” – odpowiada mistrz świata

Hejt na Verstappena! „Mogą się odp…” – odpowiada mistrz świata

Źródło: Własne

Aktualizacja:

Dopiero co zbierał gromy za kolizję z Lando Norrisem w GP Austrii – głównie od stronniczych brytyjskich ekspertów z kanału F1.tv oraz – od kibiców. Teraz na głowę Maxa Verstappena spadła fala krytyki z powodu kolizji z Lewisem Hamiltonem na Węgrzech. – Mogą się ode mnie odp… – odpowiada krytykom mistrz świata F1. Dobrze mówi!

Max Verstappen

Max Verstappen. Fot. Alamy

Verstappen w ogniu krytyki

Najszybsze na Węgrzech były McLareny, bez dwóch zdań, ale to Verstappen powinien był stanąć na trzecim stopniu podium. Stracił jednak trzecią pozycję – najpierw na rzecz Hamiltona, a potem jeszcze Charlesa Leclerca z Ferrari – z powodu wielkich błędów strategicznych swojego zespołu. Za to zresztą w ostrych, żołnierskich słowach Max beształ swój zespół przez radio, budząc niesmak opinii publicznej.

Prawdziwy hejt w kierunku Holendra poleciał jednak po kolizji z Lewisem Hamiltonem. Podczas ataku po wewnętrznej w pierwszym zakręcie Max zblokował przednie opony, a potem jeszcze dostał od rywala „strzała” w lewe tylne koło. Red Bull bez skrzydeł pofrunął wysoko, ale krótko i cud, że przetrwał to twarde lądowanie. W konsekwencji Holender spadł z czwartej, na piątą pozycję na mecie.

Część fanów, czy to w emocjach czy z powodu uprzedzeń, rzuciła się tradycyjnie na Maxa, zarzucając zbyt brawurową jazdę i obwiniając za kolizję… do której ostatecznie doprowadził rywal. Nawet z wypowiedzi Hamiltona łatwo wywnioskować, że zdaniem Brytyjczyka to jego jazda w pierwszym zakręcie może spowodować wściekłość Verstappena, a nie na odwrót.

Holender się tłumaczy

– Zostawiłem mu wystarczająco dużo miejsca, ale Max zblokował koła. Jechał innym torem niż ja. Ja wchodziłem w zakręt, a on przestrzelił jadąc w poprzek. Jak dla mnie to był incydent wyścigowy. Łatwo popełnić taki błąd, więc nie uważam, że powinna być między nami jakaś wrogość, ale oczywiście z jego strony zawsze będzie – mówił mistrz w czarowaniu mediów i urabianiu fanów po kolejnej lekcji, jakiej udzielił Holendrowi.

Lewis zgrywał niewiniątko, a tak naprawdę pokazał tylko Maxowi, że nie da się objechać jak dziecko i na twarde ataki zawodnika Red Bulla odpowie twardą defensywą. To było ostre ściganie dwóch wybitnych kierowców na najwyższym, światowym poziomie. W takich sytuacjach od czasu do czasu musi posypać się karbon! Muszą pójść iskry!

Hamilton miał rację. Verstappen był wściekły. Opinie, jakoby jego krytyka względem ekipy i niskich lotów styl, w jakim wypowiadał się przez radio, zaszły za daleko, Max uciął krótko. – Oni wszyscy (krytycy – przyp. CeG.) mogą się odp… – odparował jak zawsze bezpośredni Holender. Mało elegancko, ale przynajmniej szczerze.

Max nie czaruje i nigdy nie udaje kogoś, kim nie jest. I sam miał też prawo do rozczarowania. – To oczywiste, że jestem poirytowany tak, jak już bywałem w przeszłości. Czasami naciskasz przycisk od radia, aby wyrazić opinię i to właśnie zrobiłem w nadziei, że decyzja zespołu o drugim pit stopie będzie może lepsza – kontynuował mistrz świata. – Niestety nie była – stwierdził.

Verstappen: Rzucano we mnie gównem

Wypadek z Hamiltonem? – Rzucano we mnie gównem w Austrii! Ludzie mówili, że zmieniałem tor jazdy podczas hamowania i inne takie bla bla bla. Dziś, podczas hamowania on (Hamilton – przyp. red.) skręcał do prawej i przez to też ja zblokowałem koła! Atakowałem go, ale widziałem, że samochód po zewnętrznej jedzie w moim kierunku. Gdybym tak nie robił, już wcześniej byśmy się zderzyli! Musiałem zatrzymać bolid i dlatego zblokowałem koła – tłumaczył niezdarny z pozoru, a tak naprawdę sprytnie rozegrany przez Hamiltona pojedynek.

Arbitrzy to zrozumieli. – Sędziowie uznali, że nie był to typowy przypadek „zmiany kierunku podczas hamowania”, aczkolwiek naszym ustaleniem jest, że kierowca samochodu 44 (Hamilton – przyp. red.) faktycznie mógł zrobić więcej, aby uniknąć kolizji – czytamy o oficjalnym protokole z przesłuchania zawodników po kolizji.

– W związku z tym uznajemy, że żaden kierowca nie ponosi przeważającej winy i postanawiamy nie podejmować dalszych czynności – dodali sędziowie w bardzo dobrze wyważonej i trafnej tym razem opinii. Postąpili wedle starej, dobrej wyścigowej zasady: „Let them race”, czyli „pozwólcie im się ścigać.” Pewne kwestie po prostu kierowcy powinni załatwiać między sobą, na torze. Szczególnie, gdy mowa o dwóch tak wyśmienitych zawodnikach, jak Verstappen i Hamilton. Takiej Formuły 1 chcemy!

LET THEM RACE!

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Klimala szaleje w Australii. Tym razem trafił w derbach [WIDEO]
Reprezentant Polski w składzie na mecz z gigantem! Ważny mecz w Serie A
Piłkarz Lecha puszcza oko do działaczy. Czas na rekord
Komu kibicuje George Weah? Nieoczywista odpowiedź byłego snajpera Milanu
Sobis przed meczem Barcelony z Celtą. Wątpi, że Barca to zrobi
Arsenal poluje na hiszpański talent! Arteta jest zdecydowany
Barcelona uniknie kolejnego potknięcia? KURS 300 na wygraną Barcy
Debiutanckie trafienie Jezierskiego. “Ważny punkt dla całego Wrocławia”
Totalne szaleństwo! Tak wyglądają plany Arabii Saudyjskiej na mundial 2034!
Harry Kane pobił rekord Haalanda. Dodatkowo zdeklasował Lewandowskiego