Andersen: Niemiec był pół metra ode mnie
Joachim Andersen został swoistym antybohaterem reprezentacji Danii w meczu z Niemcami. Obrońcy najpierw nie uznano gola na 1:0, następnie sprokurował rzut karny za zagranie ręką, a przy golu na 2:0 kompletnie odpuścił wychodzącego na czystą pozycję Jamala Musialę. Jest jednak szansa, że to nie tym 28-latek zwróci na siebie największą uwagę. Po meczu udzielił bowiem wywiadu duńskim mediom. Gracz Crystal Palace nie gryzł się w język.
– To jeden z najgorszych występów sędziowskich, jakie widziałem w mojej karierze. Spalony to spalony, ale to, że po chwili w takiej sytuacji można wręcz wypaczyć wynik, to absolutne szaleństwo – mówił Andersen.
Duńczyk nawiązał w tym momencie do sytuacji z rzutem karnym podyktowanym za jego zagranie ręką.
– Gość jest pół metra ode mnie i kopie piłką w moją rękę. Byłem w naturalnej pozycji, więc żaden rzut karny nie powinien zostać przyznany.
– Dwa lata temu mieliśmy w Premier League spotkanie z arbitrami na temat tego, w jakiej sytuacji po zagraniach ręką rzuty karne będą dyktowane, a w jakich nie. Tłumaczyli nam to czarno na białym. To, że potem angielski sędzia idzie do monitora i ocenia to zupełnie inaczej, jest kompletnym bezmózgowiem – grzmiał Duńczyk.
28-latek odniósł się również do innego przepisu wprowadzonego niedawno. Chodzi tu o brak możliwości rozmowy z sędzią dla zwykłego zawodnika. Teraz może sobie na to pozwolić jedynie kapitan.
– Nie wolno nam rozmawiać z sędziami. Nieustannie karze się nas rzutami wolnymi i kartkami, a nie zawsze jest to słuszne. Powiedz jednak tylko jedną małą rzecz, a usłyszysz: „Bum, żółta kartka”. To absurdalna zasada. Sędzia może popełnić tyle błędów, ile tylko chce, a my nie możemy nic powiedzieć – podsumował Joachim Andersen.
Reprezentacja Danii po porażce 0:2 odpadła z turnieju i wraca do domu. Z kolei Niemcy czekają już w ćwierćfinale na zwycięzcę meczu Hiszpania-Gruzja. To spotkanie odbędzie się w niedzielę o godzinie 21:00. Transmisja dostępna na antenie Telewizji Polskiej.