20 kartek w meczu Turcji z Czechami
Istvan Kovacs to 39-letni węgierski sędzia, którego ceni zarówno UEFA, jak i FIFA. W minionym sezonie klubowym sędziował między innymi finał Ligi Europy, czy ćwierćfinał Ligi Mistrzów między Barceloną w PSG. Mistrzostwa Europy rozpoczął od starcia Słowenii z Serbią, by następnie sędziować mecz Czechów z Turcją.
Było to starcie kluczowe w kontekście wyjść z grupy. Ostatecznie Czechy przegrały 1:2, dzięki czemu Turcja weszła do fazy pucharowej z drugiego miejsca. Spotkanie było ekstremalnie intensywne i bardzo agresywne – arbiter pokazał aż 20 kartek, w tym dwie żółte dla Antoniego Baraka, czy bezpośrednią czerwoną dla Tomasa Chory’ego będącego poza boiskiem.
Rafał Rostkowski jako ekspert Kanału Sportowego przeanalizował ten występ Istvana Kovacsa podczas programu “Moc Euro”.
— Oceniając sędziów trzeba przede wszystkim brać pod uwagę to, czego oczekują od arbitrów władze sędziowskie. Te wytyczne przed turniejem były jasne. Jeśli zestawimy te wytyczne z decyzjami sędziego Kovacsa, to konkluzja jest prosta – kartek była za mało. Podkreślić należy, że to był ekstremalny trudny mecz dla sędziego, na takie mecze nie ma mocnych, to jest “mission impossible” dla arbitra, żeby w tak trudnym spotkaniu, z tyloma stykowymi sytuacjami zachować bezbłędność. To oczywiście nie udało się również Istvanowi Kovacsowi.
— To był taki mecz, który nawiązuje do słynnych bitew piłkarskich, w 2006 roku takim spotkaniem był Portugalia-Holandia, finał Mistrzostw Świata w RPA też taki był, czy nawet Holandia-Argentyna z ostatniego mundialu. Kovacs wypadł na tle swoich poprzedników z tych meczów lepiej, ale najpoważniejsza kontrowersja dotyczy nieuznanego gola dla Czechów. Sytuacja jest stykowa, widać, że zawodnicy ciałem walczyli o pozycję, o piłkę, obaj używali do tego rąk. Jedna z powtórek pokazuje taki ruch Czecha, który prawdopodobnie został zinterpretowany przez sędziego jako faul, ale moje odczucia są takie, że to nie był faul.