HomePiłka nożna10 wniosków po występie Polski na Euro 2024. Jest nadzieja, ale i dużo pracy

10 wniosków po występie Polski na Euro 2024. Jest nadzieja, ale i dużo pracy

Źródło: Własne

Aktualizacja:

Reprezentacja Polski jako pierwsza straciła szansę na grę w 1/8 finału Euro 2024, a remisem 1:1 z Francją ostatecznie zakończyła swój udział w turnieju. Po tych trzech meczach z postawy biało-czerwonych można wyciągnąć sporo wniosków. Ogólny rozrachunek? Jest nadzieja.

Polska - Austria

Sipa US / Alamy

Nie jesteśmy europejską potęgą

Gdy okazało się, w jakiej grupie reprezentacja Polski zagra na Euro 2024, nastroje w narodzie nie były zbyt pozytywne. Po tym, co Polacy pokazywali w eliminacjach, takie zapowiedzi rzeczywiście mogły być zasadne. Nie było typowego pompowania balonika, a jedynie nadzieja po całkiem niezłych sparingach z Turcją i Ukrainą. Jak to się skończyło – wszyscy wiemy. Musimy jednak zrozumieć, że Polska w ostatnich kilku dekadach nie była i obecnie nie jest europejską potęgą. Nie będziemy na dłuższą metę stawiani na równi z Francją, Niemcami czy Hiszpanią. I choć zdarzają się takie mecze jak właśnie z Francją, to biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, nie należy ich uznawać jako punkt wyjścia. To, na czym cały sztab powinien się skupić w najbliższych miesiącach, to wprowadzenie stabilizacji w kontekście stylu gry w każdym kolejnym spotkaniu. Dopiero później można myśleć o potencjalnym dołączeniu do grona europejskich, a kto wie, może i światowych tuz. Ale do tego jeszcze długa droga.

Zbytnia i zbędna wiara po pierwszym spotkaniu

Mecz z Holandią rozbudził nasze apetyty. Oczywiście, wynik był niekorzystny, a za styl gry nikt nigdy nikomu nie przyznał punktów. Ale po tym, co Polacy pokazali w starciu z 7. drużyną w rankingu FIFA, można było oczekiwać tylko postępu. Zwłaszcza, że podobne wnioski płynęły po sparingach z Ukrainą i Turcją. Co dostaliśmy w zamian? 25, może 30 minut niezłej postawy w starciu z Austrią. Przez pozostałą część tego meczu było tak, jak za dawnych czasów, czyli… nijak. Ci, którzy szybko uwierzyli w to, że coś się zmieniło w kadrze, bardzo szybko zostali sprowadzeni na ziemię.

Do poprawy przede wszystkim “mental”

Paradoks polskiej kadry, i to nie od dziś, polega na tym, że w spotkaniach przeciwko tuzom potrafi wykrzesać z siebie znacznie więcej. Jeśli weźmiemy pod uwagę ostatnią dekadę, od razu przypominają się mecze z Niemcami w 2014 roku, Portugalią w 2016 roku, Włochami w 2018 roku czy Hiszpanią w 2021 roku. Do tego grona można teraz dodać starcie z Francją na Euro 2024. Dlaczego więc z Austrią biało-czerwoni nie zagrali tak, jak w dwóch pozostałych meczach w grupie? Główny powód to wybory personalne, ale chyba ważniejszą kwestią jest nastawienie mentalne. A to w kluczowym momencie niestety zawiodło.

Do poprawy, i to sporej, również defensywa

Formacją, nad którą Probierz będzie miał zdecydowanie najwięcej pracy, jest defensywa. Na siedem meczów w 2024 roku, Polacy zachowali czyste konto tylko raz – w finale baraży z Walią. W pozostałych tracili po co najmniej jednej bramce, a żadna z nich nie padła po wyraźnym błędzie bramkarza. Również na samym Euro 2024 padało mnóstwo słów krytyki w kierunku Kiwiora, Salamona, Dawidowicza czy Bednarka. To kolejny obszar do bardziej wytężonej pracy dla sztabu szkoleniowego – skoro sam Probierz nie zamierza rezygnować z ofensywnej gry i ciągłego pressingu, to w komplecie musi też skupić się na obronie. Od tego przecież wszystko się zaczyna.

Są podstawy, aby było dużo lepiej

Z każdej porażki, nawet tej najbardziej dobijającej, można wyciągnąć pozytywy. A jeśli uznamy, że występ Polski na Euro 2024 był właśnie porażką, to trzeba na to spojrzeć z drugiej strony. Skoro więc przez pewne fragmenty meczów z Holandią i Francją biało-czerwoni byli w stanie rywalizować jak równy z równym, to znaczy, że są ku temu sposobności. Ktoś mógłby rzec – okej, po Holandii też była wiara i nadzieja, że wszystko idzie ku dobremu. Tu jednak trzeba mieć na uwadze, że warunki turniejowe są czymś innym, niż długoterminowa perspektywa rozwoju. Na najbliższe miesiące cały sztab reprezentacji będzie miał zadanie – sprawić, aby na każde kolejne spotkanie kadry po prostu chciało się czekać.

Wymiana pokoleniowa

Znakomite miesiące Kacpra Urbańskiego, który w pół roku wdarł się do składu w klubie i reprezentacji, to kolejna oznaka nadchodzącej “renowacji”. Jego współpraca w środku pola z Piotrem Zielińskim czy Nicolą Zalewskim pokazywała, że prawdopodobnie na takich schematach powinna opierać się gra kadry – na szybkiej wymianie podań, pewnego rodzaju wirtuozji, sprytowi i braniu ciężaru gry na siebie. A skoro Urbański zaliczył tak udany początek, to kto powiedział, że niebawem nie dojdzie ktoś jeszcze? Reprezentacji potrzebna jest młodzieńcza fantazja, inteligencja boiskowa i odwaga. A to jest domeną młodych piłkarzy, takich jak właśnie 19-latek.

O bramkę martwić się nie musimy

O to, że Polska bramkarzami stoi, wiemy od dawna. Jerzy Dudek, Artur Boruc, Łukasz Fabiański czy Wojciech Szczęsny przez lata potwierdzali, że na tej pozycji mamy prawdziwy dostatek. Niechybne pożegnanie z kadrą Szczęsnego nie powinno zmienić tej tendencji. Znakomity debiut na dużej imprezie Łukasza Skorupskiego, zwieńczony nagrodą dla piłkarza meczu, daje nam gwarancję spokoju na kolejne lata. A w obwodzie są przecież kolejni, tacy jak Marcin Bułka, Kamil Grabara czy mający za sobą udaną drugą połowę ligowego sezonu w AS Monaco Radosław Majecki.

Stopniowe pożegnanie z Lewandowskim

Najpiękniejsze lata Roberta Lewandowskiego w reprezentacji Polski to już przeszłość. I nie ma co z tym polemizować – w końcu kapitan kadry młodszy nie będzie, a z wiekiem jego naturalne predyspozycje do gry na najwyższym poziomie, co zrozumiałe, będą słabnąć. W ostatnich spotkaniach więcej było narzekania na jego postawę, niż powodów, dla których można byłoby go chwalić. Nastał więc czas, aby przyzwyczaić się do życia bez Lewandowskiego i tego, co przez wiele lat dawał. Jego wkład i dokonania uprawniają go do tego, aby zrobił to na własnych warunkach, ale trzeba mieć nadzieję, że sam zrozumie, iż w pewnym momencie po prostu będzie trzeba budować drużynę na innych napastnikach.

Dajmy Probierzowi czas

We wrześniu ubiegłego roku Michał Probierz obejmował kadrę w jednym z najgorszych okresów w jej historii – obarczonym fatalną grą, grobową atmosferą i szeregiem pozasportowych afer w tle. W kilka miesięcy zdołał odwrócić tę negatywną tendencję i pomimo katastrofy w eliminacjach, awansować na Euro 2024. Okej, na samym turnieju nie poszło najlepiej, ale ostatnią rzeczą, która pomogłaby teraz reprezentacji, byłaby kolejna roszada na stanowisku selekcjonera. Pozwólmy więc Probierzowi wdrażać swoje pomysły przez dłuższy czas i co najmniej do zakończenia Ligi Narodów dajmy mu udowodnić, że będzie w stanie przekuć je na grę na miarę możliwości, którymi kadra dysponuje.

Uwierzmy, że atmosfera jest kluczowa

Może niekiedy jest to dość wyświechtany slogan, ale w gruncie rzeczy to bardzo ważna rzecz. W końcu kto chciałby pracować miejscu, w którym czuje się źle? Jakie miałoby to przełożenie na efektywność? Odpowiedź jest prosta – bardzo wyraźne. Skoro więc sami piłkarze mówią o dużo lepszej atmosferze i tym, że na zgrupowaniu czują się bardzo dobrze, to im zaufajmy. Musimy zrozumieć, że każdy jest inny i każdy potrzebuje nieco innych warunków do tego, aby mógł dawać z siebie 100%. Jeśli tylko będą za tym szły wyniki, a już na pewno systematyczna i dobra gra, to nam, kibicom pozostanie trzymać kciuki za to, aby nic nie było w stanie popsuć tej atmosfery.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Najciekawsza liga może zrobić się jeszcze ciekawsza. Ostatni dzwonek
Balda go odrzucił z uśmiechem na ustach. Jagiellonia poszła na całość
Gwiazda muzyki pomogła angielskiemu klubowi! Przekonała piłkarza do transferu
Pogoń Szczecin w końcu to zrobi. Trener daje nadzieję
Królewski wyjaśnił przyszłość Wisły Kraków! Chodzi o trenera
Adrian Siemieniec ocenił wynik Jagiellonii. Powiedział bez ogródek
Barcelona rozwiała wątpliwości. Stan zdrowia Lewandowskiego znany
Real Madryt zadecydował w sprawie Rodriego. Wszystko jasne
Hetel pozostawił w debiucie dobre wrażenie. On sam czuje niedosyt
Kibice Zagłębia nie spodziewali się tego. “Niektórzy już spisali mnie na straty”