Bournemouth z piekła do nieba
Luton świetnie weszło w to spotkanie i otworzyło wynik już w 9. minucie za sprawą gola Tahitha Chonga. W 31. minucie prowadzenie gości podwyższył Chidozie Ogbene, a przed przerwą do siatki trafił jeszcze Ross Barkley. Po pierwszej połowie wydawało się więc, że podopiecznym Roba Edwardsa nic złego się tego wieczoru nie stanie i dopiszą sobie trzy punkty. W drugiej odsłonie spotkania wszystko wymknęło im się jednak spod kontroli.
Andoni Iraola dobrze zmotywował swoich piłkarzy w trakcie przerwy, a ci wyszli na boisko w bojowych nastrojach. Już po pięciu minutach gola strzelił niezawodny Dominic Solanke. Prawdziwy koncert w wykonaniu Wisienek rozpoczął się jednak dopiero kilkadziesiąt minut później. W 62. minucie gola kontaktowego zdobył Illia Zabarnyi, a chwilę po tym wyrównał Antoine Semenyo.
Po tych wydarzeniach mieliśmy dłuższą chwilę spokoju, która trwała do 82. minuty. To właśnie wtedy Semenyo dołożył drugie trafienie i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie 4:3. Bournemouth po niesamowitym comebacku udało się utrzymać przewagę do końcowego gwizdka i zupełnie nieoczekiwanie Wisienki wygrały ten mecz.
Luton może sobie natomiast pluć w brodę. Ekipa z Kenilworth Road zmarnowała doskonałą okazję do wyjścia ze strefy spadkowej i wciąż znajdują się trzy punkty za Nottingham Forest, które wyznacza bezpieczną strefę.
BOURNEMOUTH – LUTON TOWN 4:3 – Solanke 50., Zabarnyi 62., Semenyo 64. i 83. – Chong 9., Ogbene 31., Barkley 45+1.