Piotr Lisek awansował do finału konkursu tyczkarzy
Polski lekkoatleta ma na swoim koncie brązowy medal mistrzostw świata 2019. W tym roku jest w dobrej formie, lecz przebrnięcie przez kwalifikacje do finału konkursu w Rzymie sprawiło mu lekki problem. W swojej pierwszej próbie dwa razy strącił poprzeczkę zawieszoną na wysokości 5,45 metrów – sporo niżej od jego rekordu życiowego, który wynosi 6,02 m. W następnym skoku pewnie pokonał wysokość 5,60. Dzięki takiemu rezultatowi awansował do wielkiego finału.
Po zakończeniu eliminacji 31-latek znów został zapytany o to, czy zamierza zakończyć karierę. Tyczkarz odpowiedział jasną deklaracją.
– Nie zadawajcie mi już pytań o to, kiedy zakończę karierę! Nie zrobię tego. Jeszcze trochę się ze mną pomęczycie. Może nawet do kolejnych igrzysk. Teraz czas na odpoczynek przed finałem. Jestem wypompowany emocjonalnie po eliminacjach – oburzył się Lisek.
Doświadczony zawodnik ma już za sobą pierwszy występ w tzw. freak-fightach. We wrześniu zeszłego roku stoczył walkę na gali Fame Friday Arena 2. Pokonał przez techniczny nokaut Dariusza Kaźmierczuka pokazując tym samym, że w razie zawieszenia kariery lekkoatletycznej mógłby się sprawdzić w sztukach walki. Na razie jednak czeka go walka w finale skoku o tyczce na mistrzostwach Europy w Rzymie. Zawody te mają się rozpocząć 12 czerwca po godzinie 20:00.