Marciniak pomógł Marciniakowi. Jak brat bratu

Od gwizdka Szymona Marciniaka i rozpoczęcia meczu minęło dokładnie 5 minut i 40 sekund, gdy Petr Pokorny dośrodkował z prawej strony boiska w kierunku łuku pola karnego Rakowa. Tuż przed linią pola karnego Simeon Petrow głową zagrał piłkę podając ją do Patricka Olsena.

Duńczyk strzelił gola, sędzia asystent Adam Kupsik nie podniósł chorągiewki, więc Szymon Marciniak wskazał na środek boiska. Jednocześnie sytuację zaczęli sprawdzać sędziowie wideo: Tomasz Musiał jako VAR i Tomasz Marciniak jako AVAR, odpowiedzialny między innymi za spalone.

Analiza tego zdarzenia zajęła im cztery minuty, ale przyniosła oczekiwane rezultaty. Powtórki telewizyjne pokazały, że w momencie zagrania piłki przez Pokornego na pozycji spalonej był Petrow. Gdy piłka do niego leciała, ustawienie zawodników zmieniło się i w momencie zagrania piłki głową przez Bułgara aż siedmiu zawodników było bliżej linii bramkoej niż on. Ale dla stwierdzenia spalonego kluczowy jest moment podania, a nie przyjęcia. Tomasz Marciniak, który jest sędzią głównym I ligi, lecz nie jest sędzią asystentem Ekstraklasy specjalizującym się w ocenie spalonych, wykazał się czujnością.

Dzięki pomocy brata Szymon Marciniak odwołał decyzję o uznaniu gola. Nadal było 0:0. Bramki padły później. Raków przegrał 1:2, ale Śląskowi zwycięstwo nie dało mistrzostw Polski, ponieważ Jagiellonia Białystok wygrała z Wartą Poznań (3:0).

Rafał Rostkowski