Królowie
Nie zamierzam podpierać się statystykami ani innymi twardymi danymi. Kierując się tylko obserwacjami, twierdzę, że żadnej innej nacji nie jest tak dobrze w Ekstraklasie jak Hiszpanom, a Ekstraklasie z nikim tak dobrze jak z nimi.
Łączą ilość z jakością. Przez ilość rozumiem to, że zostają u nas na lata, zostają w życzliwej pamięci, nie wydają się najemnikami, którzy skasują co mają skasować i jadą dalej. Natomiast o jakości świadczy ich tytularność, że tak to ujmę. Szykuje się trzeci sezon z rzędu (zarazem piąty z ostatnich siedmiu), w którym Hiszpan wygra klasyfikację strzelców.
Nie do podważenia był i jest ich udział w sukcesach zespołowych. Nie byłoby przecież sensacyjnego tytułu dla Piasta bez Jorge Felixa i Gerarda Badii, pierwszego mistrzostwa dla Rakowa bez Iviego Lopeza. Rywalizację między Jagiellonią a Śląskiem też dałoby się sprowadzić do pojedynku Erika Exposito z Jesusem Imazem.
Derbowy strzelec
Doceniając, ile zrobił i nastrzelał Exposito, moja sympatia idzie w stronę Imza. Dla mnie to hiszpańska wersja Thomasa Muellera, oczywiście w pomniejszonej skali. Niby nie ma jakiejś jednej wiodącej cechy, w niczym nie jest specjalistą, ale we wszystkich elementach jest równy i dobry. A nawet nadspodziewanie dobry. Weźmy grę głową. Wydawać by się mogło, że jest na przegranej pozycji względem wielkiego, wyższego o głowę Erika z Wrocławia. Tymczasem to on, taki niepozorny z wyglądu, zaliczył więcej celnych główek.
Jego główka pracuje na wyższych niż u innych obrotach nie tylko w momentach finalizacji akcji. To prawdopodobnie najbardziej inteligentny zawodnik w Ekstraklasie. Jednym ruchem, zagraniem, podaniem, przytomnym ustawieniem robi zauważalną różnicę i pokazuje, że pochodzi z innego, lepszego piłkarskiego świata. A jeszcze przy tym wszystkim, gdzie ustawisz, tam ci zagra na swoim normalnym poziomie.
Zaczynał w Wiśle Kraków na lewej stronie. Był 2017 rok, on już 27-letni, zatem żaden młodzieniaszek, a Biała Gwiazda jeszcze nie taka słaba. W ataku miejsce miał zaklepane Carlitos, dlatego dla Imaza musiało znaleźć się gdzie indziej. Wszedł w sezon z opóźnieniem, bo od 8 kolejki, to po pierwsze, po drugie – grał nie tam, gdzie lubił najbardziej, mimo to strzelił 8 goli. W tym dwa w derbach Krakowa przy ulicy Kałuży. Zresztą w następnym sezonie to powtórzył, co już wpisało jego nazwisko złotymi zgłoskami do historii Wisły. Wystarczyło niespełna półtora roku. Po czym odpłynął do Białegostoku.
7 sezonów
Być może kibice Jagiellonii zobaczyli w nim nie Muellera, tylko drugiego Tomasza Frankowskiego, wiadomo bliższa ciału koszula. Dużo strzelający i dużo myślący. Żaden siłacz i twardziel przestawiający obrońców, za to spryciarz i świetny technik. Uzależnił drużynę od siebie. Jak bardzo pokazał 2021-22, w którym po świetnym początku doznał kontuzji kolana. Bez niego Jagiellonia niebezpiecznie dryfowała w stronę strefy spadkowej. Wykurował się na ostatnie 3 kolejki. Zdobył 2 bramki, a Jaga zdobyła 5 punktów i zrobiło się spokojniej na Podlasiu.
Teraz jest blisko euforii. Na ten stan pracowało przez cały sezon i w sobotę musi wykonać ostatni wysiłek wielu. Ale znów najwięcej zrobił Hiszpan, który w Gliwicach uratował w 90 minucie fotel lidera. Jeśli jego gol z Wartą miałby dać tytuł Jadze, uznam, że futbol jest jednak sprawiedliwy. Po 7 sezonach gry w Ekstraklasie Jesus Imaz dostałby to, na co zasłużył, jak nikt inny.