Inspekcja stadionów i hoteli
Nie od dziś wiadomo, że Ralf Rangnick dobrze czuje się jako szkoleniowiec drużyny, ale jeszcze lepiej – równolegle jako jej menedżer i dyrektor. W Hoffenheim czy Lipsku jego kompetencje wykraczały daleko poza jedynie trenowanie zawodników i prowadzenie ich w kolejnych meczach. W pierwszym z przypadków przez wiele lat łączył kilka funkcji, wprowadzając skromny klub z prowincji na salony, w drugim – przede wszystkim wyznaczał kierunek rozwoju, incydentalnie przejmując też obowiązki trenerskie. Gdy więc w lecie 2022 roku zatrudniała go austriacka federacja piłkarska, było więc jasnym, że nie zatrudnia tylko selekcjonera, który wybierze kilkudziesięciu piłkarzy i poustawia ich na boisku, ale też będzie chciał zaangażować się w inne sfery życia krajowego związku.
Tak też rzecz jasna się stało. Od początku rozpoczął rewolucję, angażując się nie tylko w to, co na murawie, ale też w to, co dookoła niej. Poza tym że wyznaczył jasną drogę rozwoju reprezentacji – zapowiadając, że będzie grała jego ukochany ofensywny futbol oparty na kontrpressingu i szybkości – wiele czasu spędzał, monitorując inne sfery piłkarskiego życia Austrii. Osobiście jeździł więc po hotelach, stadionach i bazach treningowych, recenzując obiekty i tworząc listy poprawek wymagających wcielenia w życie. Uznał, że granie na leciwym Ernst-Happel-Stadion mija się z celem, poszukując tym samym obiektu, który mógłby być dostosowany standardami do dzisiejszych czasów. Bywał choćby w położonym nad Dunajem Linzu, gdzie sprawdzał jakość nagłośnienia i możliwość gry światłami przed meczem, by widowisko było dla kibiców atrakcyjniejsze. A kiedy kilka tygodni temu kusił go 10-krotnie lepszymi zarobkami Bayern Monachium, ostatecznie odrzucił tę ofertę, a w zamian otrzymał jeszcze większe możliwości. Wkrótce ma więc stanąć na czele reformy piłkarskiej, która ujednolici pomysł na grę w drużynach młodzieżowych – tak by kolejne pokolenia dostarczane do pierwszej drużyny wiedziały, w jakich schematach będą się poruszać.
Rozbudzony apetyt
To wszystko jest oczywiście imponujące, bo pokazuje skalę zaangażowania 65-latka w pracę, ale byłoby jednak niewartą uwagi ciekawostką, gdyby równolegle drużyna zawodziła. A jest zupełnie odwrotnie. Austriacy odżyli po mrocznych czasach Franco Fody, który kastrował potencjał tej drużyny i nie pozwalał jej rozwinąć skrzydeł. Rangnick postawił na ofensywne i widowiskowe granie, zwłaszcza że sprzyjały temu zasoby personalne. Wielu piłkarzy przeszło w końcu przez piłkarską szkołę Red Bulla, a więc przez dokładnie ten model, który w Lipsku i Salzburgu budował kilkanaście lat temu Rangnick.
Zanim jednak udało się zaszczepić to w drużynie narodowej, chwilę trzeba było poczekać. Z pierwszych 6 meczów jego zespół przegrał aż 5, ale jak wskoczył już potem na właściwe tory, trudno było go powstrzymać. Ostatnie 14 spotkań to 11 zwycięstw, 2 remisy i jedna porażka. Po drodze Austria znakomicie poradziła sobie w eliminacjach ME, kończąc je tylko punkt za Belgią i aż 9 nad Szwedami. W ostatnich meczach towarzyskich rozprawiła się z kolei z Niemcami (2:0), Słowacją (2:0) i Turcją (6:1).
Nic więc dziwnego, że w narodzie panuje spory optymizm przed zbliżającym się turniejem. Wprawdzie kadra Rangnicka zmierzy się z wymagającymi rywalami – bo poza Polską zagrają z Francją i Holandią – ale nie brakuje kibiców wierzących w to, że można stać się niespodzianką turnieju i zajść naprawdę daleko (zwłaszcza że z grupy można wyjść nawet z trzeciego miejsca).
Kontuzjowani liderzy
We wtorkowy wieczór Rangnick przedstawił listę 29 piłkarzy, których powołał na czerwcowe mecze towarzyskie z Serbią (04.06) i Szwajcarią (08.06). Z tej grupy selekcjoner skreśli trzy nazwiska, natomiast wytypować je nie jest łatwo, bo i na samej liście nie ma wielkich niespodzianek. To nie oznacza jednak, że nikogo nie brakuje – wszak obrońca David Alaba leczy od kilku miesięcy zerwane więzadła krzyżowe i nie zdąży na turniej (ma jednak pojawić się na obozie, by wspierać kolegów), pomocnik Xaver Schlager więzadła zerwał na finiszu sezonu Bundesligi, a po operacji łąkotki jest bramkarz Alexander Schlager. Każdy z tych trzech zawodników miałby miejsce w wyjściowej jedenastce Austrii i każdy byłby jej ważnym ogniwem.
Rangnick już w ostatnich spotkaniach pokazywał, że nie jest dla niego kluczowe to, czy piłkarze grają regularnie w swoich klubach i ile minut spędzili w tym sezonie na boisku. Najważniejsze jest dla niego to, by pasowali do sposobu gry, którym Austria chce zawojować Mistrzostwa Europy. „Wybrałem takich zawodników, którzy pozwolą mi pokazać nasze granie” – zapowiedział na konferencji prasowej. Jest więc w tej drużynie wielu szybkościowców idealnie czujących się w fazach przejściowych i intensywnej piłce, więc i takiej gry należy się po naszych grupowych rywalach spodziewać.
Siłą tej drużyny jest brak większych dysproporcji, bo większość piłkarzy gra mniej więcej na podobnym poziomie zagranicznym, a ten zestaw uzupełniają wyróżniający się gracze w kraju. Jeżeli kogoś może brakować, to być może Kevina Stoegera z Bochum, który ma za sobą znakomity sezon okraszony 7 golami i 9 asystami, ale przy tym nigdy nie zagrał w seniorskiej kadrze i – w przeciwieństwie do wielu kolegów – nie jest szybkościowcem. Nie zmienia to jednak faktu, że w tej niepozornej drużynie tkwi ogromny potencjał, o czym przekonało się w ostatnim czasie już wiele drużyn.
MARCIN BORZĘCKI