HomePiłka nożnaPapszun i Raków, czyli małżeństwo z rozsądku. Obie strony przyznały się do błędów

Papszun i Raków, czyli małżeństwo z rozsądku. Obie strony przyznały się do błędów

Źródło: Własne

Aktualizacja:

Powrót Marka Papszuna do Rakowa Częstochowa to z jednej strony zawarcie małżeństwa z rozsądku, a z drugiej przyznanie się do błędów z obu strony. Takie rozwiązanie nie gwarantuje Medalikom sukcesów, aczkolwiek da się zrozumieć, czemu zarządcy klubu uznali, że przynajmniej zwiększa szanse na nie.

Michał Świerczewski i Marek Papszun

Adam Starszynski / PressFocus

Papszun i podróże palcem po mapie

Bo że w całej tej historii rozstania trenera z klubem błędy się zdarzały, to nie podlega żadnym dyskusjom. Oczywiście, po 7 latach wyjątkowo intensywnej pracy sam szkoleniowiec miał prawo być zmęczony. To przecież człowiek rzucający się w wir harówki i perfekcjonista. Chęć poświęcenia większej ilości czasu rodzinie również brzmiała jak sensowny argument na to, by zwolnić tempo życia.

Taka przynajmniej była narracja prowadzona przez samego trenera, choć czas pokazał, że należało do niej podchodzić z dystansem. W trakcie minionego roku nie było przecież ani jednego tygodnia, w którym media nie rozpisywałyby się na temat tego, gdzie za chwilę może wylądować Papszun. Reprezentacja Czech, Kanady, Łotwy, Dynamo Kijów, Szachtar Donieck, Sunderland, Lech Poznań, Cracovia, Bordeaux, Schalke 04, OFI Kreta, AEK Ateny, Ferencvaros, Olympiacos, Aris Saloniki, Panathinaikos, a do tego jeszcze inne, bardziej egzotyczne kierunki. Kolejność przypadkowa, łącznie 16 ekip, czyli w skali roku średnio więcej niż 1 na miesiąc. A pewnie i tak kogoś pominąłem…

Współczynnik Expected Teams poszybował wysoko. Pół żartem, pół serio można byłoby napisać, że łatwiej byłoby wymienić te drużyny, z którymi 49-latka NIE łączono. Pojawiało się tego tyle, iż z perspektywy czasu nie da się wierzyć, że trener nie starał się o w miarę szybki powrót do pracy.

Realnym tematem przede wszystkim była natomiast reprezentacja Polski, chyba najbardziej interesująca dla samego trenera, czemu trudno się dziwić. Tu zresztą Papszun podjął się jednoznacznego skomentowania sytuacji, czego unikał w pozostałych przypadkach. Stary-nowy szkoleniowiec Rakowa był wściekły, gdy PZPN ostatecznie wybrał Michała Probierza, ponieważ uznał, że został wykorzystany jako narzędzie w grze, która miała z góry ustalony wynik.

Kto kogo bardziej potrzebował?

Można się z tym zgadzać lub nie, do prawdy raczej nigdy nie dojdziemy. 49-latek natomiast mógłby nadal czekać na kolejną okazję do przejęcia kadry, ale powiedzmy sobie otwarcie – jest szansa, że i tutaj by się przeliczył. Ba, wiele mówi też fakt, że przy okazji zwolnienia Kosty Runjaicia z Legii Warszawa przejął ją Goncalo Feio, a Kolejorza ostatecznie wziął Niels Frederiksen.

W końcu więc, po niezliczonych spekulacjach, nastąpiła weryfikacja, być może nieco bolesna dla obu stron. Papszuna najbardziej potrzebował Raków, a Papszun Rakowa i nie był on wcale tak łakomym kąskiem na rynku, jak mogło się wydawać wcześniej. Najładniej o całej sprawie napisał zresztą łódzki dziennikarz Piotr Baleja:

To też potwierdzałoby tezę postawioną niedawno przez Tomasza Kaczmarka na łamach Weszło na temat pozycji polskich szkoleniowców na rynku międzynarodowym. W tym aspekcie możemy się czarować. lecz koniec końców efekt pozostanie ten sam. – Przekonałem się, jak mało na Zachodzie znaczy sukces w Ekstraklasie. Nikogo nie obchodziło tam, czy z Lechią wygrałem dziesięć spotkań, czy awansowałem do eliminacji Ligi Konferencji – mówił Kaczmarek. Trudno nie odnieść wrażenia, że dokładnie to samo spotkało Papszuna. 

Raków jako teatr jednego aktora

Dlatego właśnie jego powrót do Częstochowy wydaje się najlepszym krokiem, jaki mógł zrobić. Jakkolwiek spojrzeć, nigdzie indziej nie dostałby tak wielkiego kredytu zaufania, co od Michała Świerczewskiego. On przed rokiem nie chciał rozstania ze szkoleniowcem i robił wiele, aby nakłonić go do zmiany decyzji. Wtedy mu się nie udało, klub spróbował czegoś nowego i się sparzył, mimo dokonania teoretycznie logicznych decyzji. Za taką należało uznać powierzenie zespołu Dawidowi Szwardze, czyli zdolnemu byłemu asystentowi Papszuna. 

Chęć kontynuacji projektu rozwijanego przez lata była więcej niż oczywista, lecz na nieco innych warunkach. Raków dostrzegał bowiem pewne wady 49-latka, a mianowicie jego autorytarność czy sztywne trzymanie się jednego systemu gry. Bardziej elastyczny trener miał pomóc postawić Medalikom kolejny krok w rozwoju, ale okazało się, że jedyny krok, jaki wykonał, był tym wstecz.

W tym kontekście niedawno usłyszałem dość wymowną opinię na temat tego, jak prowadzony jest Raków. – To zawsze był teatr jednego aktora, nie ma się co oszukiwać – powiedział mi mój rozmówca, który odnosił się do osoby właściciela klubu. Jednakże dokładnie to samo można powiedzieć o Papszunie w kontekście modelu, do którego Medaliki zaraz powrócą. Trener ponownie stanie się alfą i omegą, co da się zrozumieć, skoro wcześniej to po prostu działało. I tu znów warto podkreślić – nigdzie indziej 49-latek nie otrzymałby takiej władzy. Inne myślenie byłoby czystą naiwnością.

Miliony dla Papszuna

W dużej mierze potwierdzają to doniesienia Damiana Smyka opublikowane w artykule na portalu goal.pl. Dowiadujemy się z niego, iż nowy-stary trener Rakowa doskonale zdawał sobie sprawę ze swojej znakomitej pozycji negocjacyjnej względem częstochowskiego klubu i że wykorzystał ją. W efekcie wynegocjował ponoć dwa razy wyższy kontrakt niż poprzedni, co uczyni go najlepiej zarabiającym szkoleniowcem w Ekstraklasie. 

Dodatkowo Papszun ma otrzymać do dyspozycji budżet transferowy wynoszący aż 8 milionów euro – a to kwota absolutnie rekordowa w historii naszej ligi. Świerczewski miał dać zapewnienie trenerowi, że nie będzie oszczędzał na niezbędnej przebudowie drużyny. To de facto świetny dowód na to, w jaki sposób przekuć rynkową porażkę w sukces – z perspektywy trenera naturalnie.

Częstochowianie wchodzą zatem all-in.

Ale czy to jakkolwiek może dziwić? W żadnym wypadku. Mocarstwowe ambicje nadal obowiązują przy Limanowskiego 83, a powrót na szczyt ligi oraz do europejskich pucharów należy traktować jako cel niepodlegający dyskusjom. Dodatkowo sam Raków przekonał się, że rozdrobnienie władzy na kilka ośrodków nie było dla niego właściwą drogą, co najlepiej pokazuje przykład Samuela Cardenasa. Dyrektor sportowy również dostał duże zaufanie od Świerczewskiego, razem opracowywali plan rozwoju klubu, by parę miesięcy później Medaliki i tak wróciły do punktu wyjścia sprzed roku. Punktu, który – według medialnych doniesień – każe postawić przyszłość Hiszpana pod znakiem zapytania

Niezależnie od tego, jakie będą kolejne decyzje personalne w Częstochowie powrót Papszuna jawi się jasno. To po prostu przyznanie się przez obie strony do różnych błędów, małżeństwo z rozsądku i powrót do wcześniejszego modelu zarządzania klubem. Takiego, który uczynił go wielkim, a nie nijakim.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Legia ma się z czego cieszyć. Wypożyczony gracz zrobił furorę
Manchester United zgarnie gwiazdę? To mogłoby być ogromne wzmocnienie
Kane się nie zatrzymuje! Kolejny hattrick na koncie. Bayern rozbił Augsburg
Wisła dzieli się punktami ze Stalą. Piękny gol Zwolińskiego [WIDEO]
Odmieniony Śląsk remisuje z Jagiellonią! Jezierski z wejściem smoka
“Płuca Barcelony” wracają na dobre. Kibice długo czekali na tę wieść
Neymar zasugerował gdzie trafi? To może być hit
Dwie kontuzje w Śląsku. Klub oficjalnie potwierdził
Zwoliński z cudowną bramką! Ależ się zabawił! [WIDEO]
Amorim zabrał głos przed swoim debiutem! Jasna deklaracja