Pokaz skuteczności gości
Od początku spotkania w Madison Square Garden to Pacers czuli się bardzo swobodnie. Dość szybko wyszli na prowadzenie i stopniowo powiększali swoją przewagę w tym meczu. Goście byli niebywale skuteczni, czego nie można było powiedzieć o koszykarzach z Nowego Jorku. Ostatecznie po pierwszej kwarcie Indiana miała pewne prowadzenie liczbą 12 punktów.
W drugiej ćwiartce obraz niezbyt uległ zmianie. Wręcz przeciwnie. Pacers wciąż trafiali znaczną część swoich rzutów co sprawiło, że z każdą kolejną minutą powiększali prowadzenie. Świetny czas miała gwiazda drużyny z Indiany – Tyrese Haliburton. Rozgrywający gości do przerwy zdołał zdobyć 16 punktów, czym zdecydowanie przyczynił się do ogromnej przewagi swojej drużyny. Na przerwę zawodnicy Ricka Carlisle’a schodzili z prowadzeniem 70:55. Pacers popisali się niebywałą skutecznością na poziomie 76% i byli znacznie bliżej awansu do finałów Konferencji Wschodniej.
Pacers w finale Konferencji Wschodniej
Niewiele od pierwszej połowy różniła się trzecia kwarta meczu numer siedem. Knicks robili co mogli, aby zminimalizować straty i próbowali wrócić do tego spotkania. Aczkolwiek nawet pomimo spadku jakości oddawanych rzutów przez Pacers, gospodarze nie byli w stanie wrócić do meczu. Przed ostatnią ćwiartką gospodarze przegrywali aż 17 punktami.
Jakby było mało złych informacji dla przegrywających gospodarzy, okazało się, że ich lider – Jalen Brunson – złamał rękę i nie będzie w stanie pomóc swojemu zespołowi odrobić strat. To był cios, który sprawiał, że mało kto wierzył w cud w mekce koszykówki.
I nie można zdecydowanie odmówić Nowojorczykom walki do końca. Jednak Pacers tego dnia byli po prostu za mocni i zasłużenie wygrali ten mecz 130:109. Na parkiecie rządził Tyrese Haliburton, który mecz zakończył zdobywając 26 punktów, zbierając cztery piłki oraz notując sześć ostatnich podań.
Przed drużyną ze stanu Indiana finał Wschodu i seria z Boston Celtics. Pierwsze spotkanie w nocy z wtorku na środę o godzinie 2:00 czasu polskiego.