HomeExtraLech – Legia, czyli klasyk po polsku, a wiele hałasu o nic

Lech – Legia, czyli klasyk po polsku, a wiele hałasu o nic

Źródło: Własne

Aktualizacja:

Jak zachwyca, jeśli nie zachwyca – cytat z „Ferdydurke” przyszedł mi do głowy nie tyle z powodu dopiero co zakończonych pisemnych matur (podobnie jak szekspirowski tytuł), co na myśl o niedzielnym starciu Lecha z Legią.

Lech Legia

SOPA Images Limited / Alamy

Raz na 5 lat

Zwykło się o tym meczu myśleć i reklamować go jako starcie na górze, starcie ekstraklasowych tytanów, starcie dyżurnych faworytów, starcie elektryzujące cały piłkarski kraj. A tak naprawdę to dziś starcie papierowych, bezzębnych i jeszcze wyleniałych tygrysów. To jakaś zwykła popierdółka, że posłużę się kolejnym, już nieliterackim cytatem.

Lech z Legią zapatrzeni na siebie, zaślepieni nienawiścią, zacietrzewieni i przekonani o swojej wielkości jakby w ogóle nie zauważyły, że niepokojąco zbyt często ktoś wyskakiwał im zza pleców i bez należytego szacunku dla wielkich firm pokazywał miejsce poniżej pleców. Na naszych faworytów wypinały się Raków i Piast, być może zaraz wypnie się Jagiellonia. A długo by wymieniać listę tych drużyn, które przedzielały ich w tabeli.

W 2020 roku zdarzyło się ostatni raz, kiedy Lech i Legia zakończyły jak Bóg przykazał i tradycyjne przedsezonowe prognozy wskazywały na dwóch pierwszych miejscach. A wcześniej w 2015. Jeśli taka kolejność występuje zgodnie z ruchem konika szachowego, co 5 lat, to w 2025 roku doczekamy się Poznania i Warszawy tam, gdzie teoretycznie ich miejsce.

Czyli co odpuścić sobie w niedzielę rodzimy klasyk i uwagę oraz siły skoncentrować na odbywającym się 24 godziny wcześniej meczu Jagiellonii z Koroną? Do tego nie zachęcam. To znaczy warto rozłożyć sobie siły i na Białystok, i Poznań, mimo wszystko obdarzyć Lecha i Legię odrobiną dobrej woli i dać kolejną szansę. A jakby przyszedł zawód, to jeden więcej nie zrobi przecież różnicy.

Kto wyżej

Dawno nie było takiego meczu. Naprawdę i tym razem bez sarkazmu. Takiego, którego wynik bezpośrednio wpłynie na miejsce w tabeli obu wrogów. Wygrana Legii pozwoliłaby wyprzedzić Lecha, wynik odwrotny zapewnić Kolejorzowi wyższe miejsce na mecie. Dacie wiarę, że ostatni klasyk na styku miał miejsce w sezonie 2016-17, kiedy jeszcze ekstraklasa po 30 kolejkach dzieliła się na grupę mistrzowską i spadkową i dogrywała 7 kolejek. Po 33 kolejkach Legia miała 65 punków, a Lech o jeden mniej i przyjeżdżał do stolicy. Wszystko mogło się zdarzyć, a zdarzyło, że wygrała Legia, w głównej mierze dzięki znakomitemu Vadisowi 0-0, i odparła atak z Poznania.

W późniejszych sezonach rangę meczów obniżała różnica punktowa między dwoma klubami, a to na korzyść jednych, a to drugich. To były wręcz zaskakujące dysproporcje: sięgające nawet ponad 20 punktów. Dlatego ten bliski kontakt między Lechem a Legią po 31 kolejkach to taki rarytas i punkt zahaczenia kibicowskiej uwagi. Gra nie będzie więc toczyła się o mistrzowską stawkę, tylko o to kto wyżej i kto być może wepchnie się do eliminacji do Ligi Konferencji, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Goncalo Feio podał skład Legii na mecz z Chelsea!
Policja ostrzega kibiców Chelsea przed “niebezpiecznymi chuliganami”
Kacper Urbański pojedzie na Euro U21? “Na liście są też inni z pierwszej kadry”
Zieliński może stracić rywala! Napoli jest zdeterminowane, aby dopiąć transfer!
Hannover podjął decyzję ws. Wdowika. To było do przewidzenia
Ogromne zainteresowanie biletami na finał Pucharu Polski. Padły serwery
Gigantyczna kasa w grze. Legia i Jagiellonia powalczą o miliony
Kolejny gigant chce Pululu! Lista zainteresowanych coraz dłuższa
Messi bohaterem Interu Miami. Piękny gol na wagę awansu [WIDEO]
Rodzinny wywiad po meczu z PSG. Matty Cash rozmawiał z… siostrą [WIDEO]