HomePiłka nożnaPo finale Pucharu Polski, czyli legenda o Smoku Hiszpańskim

Po finale Pucharu Polski, czyli legenda o Smoku Hiszpańskim

Źródło: Własne

Aktualizacja:

Wisła Kraków nawiązała do 1996 roku, czyli sezonu, w którym ostatni raz po Puchar Polski sięgnęła drużyna z zaplecza najwyższej klasy rozgrywkowej.

Wisła Kraków

PressFocus / Krzysztof Porebski

Legendarny triumf Wisły

To był mecz gatunku tych, po których pisanie o tym, kto grał lepiej, kto bardziej zawiódł, kto zasłużył na zwycięstwo, a kto nie, nie ma znaczenia. Żadnego znaczenia. Bo to był mecz, który okryła legenda jeszcze w momencie jego trwania. I okryje jeszcze szczelniej wraz z upływającym czasem. Wszystko urośnie, do nie wiadomo jakich rozmiarów i nabierze niemal magicznych cech.

Jak w 1996 roku

Dla jednych były to cudowne moce, dla drugich przeklęte. Wystarczy zresztą spojrzeć na minuty goli, żeby zrozumieć, że normalnie nie było. Eneko Satrustegui trafił w 98 minucie, a Angel Rodado w 93. Jednak to pierwszy strzelił jako pierwszy i bez pierwszego nie byłoby drugiego. Bo między nimi pojawiła się dogrywka, która tylko podkręciła ten gasnący w drugiej połowie z minuty na minuty finał. Pojawiły się emocje, dramaturgia, poświęcenie, kontrowersja i gol, wzrosło tempo. Nie dało się usiedzieć przez 30 minut.

Wisła jak Ruch Chorzów w 1996 roku w roli pierwszoligowca zdobyła Puchar Polski. Zrobiła to hiszpańskimi siłami. Z hiszpańskim trenerem i hiszpańskimi strzelcami, ale Polacy nie byli tylko uzupełnieniem. W pierwszej połowie rej w środku pola wodził Kacper Duda, zacięte pojedynki z Kamilem Grosickim toczył Bartosz Jaroch. Z kolei tyły trzymał, jak na kapitana przystało zdolny do poświęceń Alan Uryga, z przodu walczył zadziorny i silny Szymon Sobczak.

Polsko-hiszpańska Wisła z Białorusinem w bramce stanowiła drużynę, która zaskoczyła jak najbardziej pozytywnie. Za to pozytywne zaskoczenie zasłużyła na uśmiech losu.

Obnażeni cudzoziemcy

A Pogoń miała ten finał wygrać, a nie pięknie grać. I dzieliły ją od tego sekundy, jedna wygrana główka, jedno wybicie piłki z własnego pola karnego. Gdyby do klubowej gabloty trafiło pierwsze trofeum, nie było sądu nad Jensem Gustafssonem. Ale że przegrała, to ten sąd odbędzie się i wyrok jest znany przed procesem. Dwa lata ze Szwedem niespecjalnie posunęły Pogoń, ba – uwsteczniły ją. Pogoń bardziej wisiała na golach i asystach Kamila Grosickiego niż pomysłach i taktycznych ruchach Gustafssona. Nikomu krzywdy Szwed nie zrobił, bo to dobry człowiek, ale nikogo nie rozwinął. W składzie pojawiło się coraz mniej Polaków, za to coraz więcej wątpliwej jakości cudzoziemców. Jak wątpliwej uwidocznił finał. Najbardziej udało się w nim obnażyć braki Leonardo Koutrisa, Leo Borgesa i Joao Gamboy. Ręka w górę, kto zauważył jedno udane ofensywne zagranie przezroczystych Fredrika Ulvestada czy Linusa Wahlqvista.

Wisłę prawdopodobnie czekają baraże o awans do ekstraklasy, a w Pogonie nastanie czas rozliczeń i rozmyślań, w którą stronę i z kim pójść. Gustafsson raczej otrzyma drogę wolną. Z innym na jego miejscu, być może szybko lepiej nie będzie, ale gorzej też nie. Na pewno.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Goncalo Feio podał skład Legii na mecz z Chelsea!
Policja ostrzega kibiców Chelsea przed “niebezpiecznymi chuliganami”
Kacper Urbański pojedzie na Euro U21? “Na liście są też inni z pierwszej kadry”
Zieliński może stracić rywala! Napoli jest zdeterminowane, aby dopiąć transfer!
Hannover podjął decyzję ws. Wdowika. To było do przewidzenia
Ogromne zainteresowanie biletami na finał Pucharu Polski. Padły serwery
Gigantyczna kasa w grze. Legia i Jagiellonia powalczą o miliony
Kolejny gigant chce Pululu! Lista zainteresowanych coraz dłuższa
Messi bohaterem Interu Miami. Piękny gol na wagę awansu [WIDEO]
Rodzinny wywiad po meczu z PSG. Matty Cash rozmawiał z… siostrą [WIDEO]