Anthony Edwards postawił kropkę nad “i”
Wilki wygrały do zera, a więc zaliczyły tzw. sweep (ang. zamiatać). Można powiedzieć, że zmiotły swoich rywali z parkietu. W niedzielę spotkanie było zacięte, ale kolejny raz fantastycznie na wielkiej scenie play-off pokazał się Anthony Edwards. Rywale nie mieli sposobu na powstrzymanie 22-letniej gwiazdy Minnesoty. Obrońca aż 31 ze swoich 40 punktów zdobył w drugiej połowie. Pod koniec spotkania zaliczył efektowny wsad, który był kropką nad “i” tej serii.
Meczu nie dokończył trener Chris Finch. Szkoleniowiec Timberwolves doznał kontuzji, gdy w czwartej kwarcie wpadł na niego jeden z jego zawodników. Po badaniach okazało się, że poważnie uszkodził rzepkę. To pierwsza wygrana seria play-off Wolves od 2004 roku. W drugiej rundzie zmierzą się ze zwycięzcą serii między Denver Nuggets a Los Angeles Laker. Po czterech spotkaniach tego starcia to drużyna z Kolorado jest bliżej awansu i prowadzi 3-1.
Skomplikowana sytuacja Phoenix Suns
Suns żegnają się z rywalizacją jako pierwsi. Tymczasem przed sezonem głośno mówiło się w Phoenix o mistrzowskich aspiracjach. Do Kevina Duranta i Devina Bookera dołączył wszak Bradley Beal. Najnowsza “wielka trójka” w NBA miała prowadzić Słońca do sukcesów, lecz zespół z Arizony w żadnym momencie rozgrywek – głównie przez problemy zdrowotne – nie był w stanie złapać odpowiedniego rytmu, by rzeczywiście stać się poważnym kandydatem do mistrzostwa.
– To rozczarowujące. Nie można tego ująć inaczej. Nie ma gorszego uczucia w sporcie niż porażka do zera w fazie play-off NBA. Nigdy wcześniej mi się to nie przydarzyło i czuję się teraz całkiem przybity – mówił po meczu Frank Vogel, szkoleniowiec Phoenix.
Słońca znalazły się w trudnej sytuacji, gdyż nie mają za bardzo możliwości na poważne ruchy transferowe. Większość kapitału przehandlowano na Duranta oraz Beala. Co więcej, ta dwójka wspólnie z Bookerem zarabia ogromne pieniądze, co dodatkowo utrudnia Suns ruchy na rynku transferowym. Dość powiedzieć, że klub z Phoenix w kolejnym sezonie ma zapłacić łącznie aż 209 milionów dolarów (najwięcej w NBA) za kontrakty 11 na razie zawodników.