HomePiłka nożnaGutka: Manchester City odpada z Realem, czyli historia niepotwierdzonej dominacji

Gutka: Manchester City odpada z Realem, czyli historia niepotwierdzonej dominacji

Źródło: Własne

Aktualizacja:

Nie będzie pierwszego angielskiego obrońcy tytułu w Pucharze Mistrzów od przełomu lat 70. i 80. i wyczynu Nottingham Forest. Choć Manchester City zgotował Realowi Madryt oblężenie bramki, to przeżył niezwykle frustrujący wieczór i na własnym stadionie odpadł po rzutach karnych. Zeszłorocznych zwycięzców LM nie będzie nawet w najlepszej czwórce.

City-Real

Sipa US / Alamy

Kto ma piłkę, ten ma problem

Gdyby piłka nożna była tak logiczna jak matematyka, to w zasadzie Real Madryt nie powinien mieć do Manchesteru City żadnego podjazdu w rewanżu. O ile pierwszy mecz był wyrównany i obie drużyny stworzyły piłkarski spektakl, o tyle na Etihad Stadium gospodarze od początku narzucili swoje warunki, a Królewscy włączyli tryb przetrwania. Koniec końców mistrzowie Anglii oddali aż 34 strzały, byli przy piłce przez prawie dwie trzecie czasu i wykonywali 18 rzutów rożnych, a Real zatrzymał się na ośmiu próbach, z czego ostatnia celna miała miejsce w dwunastej minucie spotkania, a jedyny rzut rożny mieli w dogrywce. W futbolu jednak nie grają suche liczby, a cały ten dwumecz wydaje się kolejnym potwierdzeniem tego, jak ważną rolę odgrywa psychika i to, kto zachowa zimną krew.

To Manchester City przez większość rewanżu dominował, jednak mimo tego to on musiał odrabiać straty. We wspomnianej dwunastej minucie Real ruszał z kontrą, piłka przeszła do Rodrygo po nieudanej interwencji Kyle’a Walkera, jego pierwszy strzał odbił Ederson, ale przy dobitce nie miał już szans. Można było zacierać ręce na powtórkę sprzed tygodnia i kolejny thriller pełen goli, jednak tym razem wyrachowanie wzięło górę nad fantazją.

Od bramki na 1:0 widać było, że Real chce tylko wybronić wynik. Niczym w słynnej mantrze Jose Mourinho, że na boisku problem ma ta drużyna, która jest przy piłce, oddał zupełnie świadomie pole Manchesterowi City i przyjmował ciosy. W drugiej połowie zespół Carlo Ancelottiego był przy piłce przez 28% czasu, wszedł w pole karne rywali dwa razy i oddał jeden strzał, a mimo tego prawie udało mu się wygrać po 180 minutach. Gdyby nie błąd Antonio Rüdigera na kwadrans przed końcem meczu, kiedy został nabity po dośrodkowaniu Jeremy’ego Doku i umożliwił strzał Kevinowi De Bruyne, Real nie potrzebowałby dogrywki i rzutów karnych, by wejść do półfinału.

Kolejne zniknięcie Haalanda

To był moment, kiedy przewaga psychologiczna była po stronie City. Anglicy mocno starali się o tę bramkę i mieli jeszcze sporo czasu do ostatniego gwizdka, by wyjść na prowadzenie. Nie udało im się i doszło do dogrywki i wtedy Pep Guardiola nieco zaskoczył, zdejmując z boiska Erlinga Haalanda.

Zmiana nie była dziwna dlatego, że Norweg grał dobrze. Wręcz przeciwnie – miał z Rüdigerem duże problemy. Oddał pięć strzałów, raz trafił w poprzeczkę i raz jego próbę zatrzymał kapitalny tego dnia Andrij Łunin, ale poza tym pudłował. Mimo tego widać było, że ataki Manchesteru City są nastawione pod Haalanda, o czym świadczyła cała masa dośrodkowań. Guardiola musiał jednak czuć, że to droga donikąd. Zdjął go, wpuścił Juliana Alvareza i w dogrywce znów można było dojść do wniosku, że City lepiej czuje się bez Norwega na boisku.

Jego bilans z Realem w tym dwumeczu to dwa strzały celne, zero goli i zero asyst, a w karierze z tym rywalem nie trafił do siatki jeszcze nigdy. Zwolennicy teorii, że Haaland znęca się nad słabymi drużynami i gaśnie przeciwko wielkim, dostali kolejne paliwo dla swoich argumentów.

Zagadkowe zmiany

Zejście Haalanda to jednak ten moment, do którego być może będzie się po tym dwumeczu wracać. Przecież to on jest podstawowym wykonawcą rzutów karnych w Manchesterze City, a w serii jedenastek go zabrakło. Guardiola zdjął też De Bruyne. Belg w karierze wykonywał jedenaście karnych i spudłował tylko dwa. Norweg mylił się ledwie pięć razy w 47 podejściach do próby z jedenastu metrów. Zamiast nich, karne strzelali Bernardo Silva, Mateo Kovacić, który nigdy (!) nie podchodził do karnego w karierze klubowej, a także Ederson. Bramkarz City akurat swoją jedenastkę wykorzystał, za to Portugalczyk niczym trener bramkarzy na rozgrzewce podał piłkę w koszyczek Łunina, a Chorwat chybił.

Guardioli w przeszłości po odpadnięciach z Ligi Mistrzów zarzucono to, że lubił przekombinować ze swoimi decyzjami i teraz można postawić mu podobny zarzut. Rzecz jednak w tym, że tego dwumeczu nie powinny nawet rozstrzygać karne, a po spotkaniu przyznał na konferencji, że De Bruyne i Haaland byli wycieńczeni i sami prosili o zmiany. Jeśli już coś zarzucać menedżerowi Manchesteru City, to na przykład to, że za długo trzymał na boisku Haalanda albo to, że w środku pola od początku wsparcia nie miał Rodri, przez co tracił dużo sił na zatrzymywanie kontr Realu, a za rzadko pociągał sznurki w ofensywie. Z drugiej strony – dobrze zareagował, wpuszczając Doku.

Stracone sny o potrójnej koronie

W trudnych momentach i w samych rzutach karnych wyszła odporność Realu na niepowodzenia i charakter, który przeprowadzał ich już przez tak wiele rund w Europie. Ale kibice Manchesteru City będą po latach snuli opowieści o tym, jak ich zespół nie umiał potwierdzić dominacji i zmarnował historyczną szansę nie tylko na obronę trofeum w Lidze Mistrzów, a być może nawet potrójnej korony sprzed roku.

– Zrobiliśmy wszystko, co się da, by przejść dalej. Porażka w taki sposób niezwykle boli, choć to porażka z rodzaju tych pięknych. Stworzyliśmy masę okazji, ale w piłce chodzi o zdobywanie bramek i w rzutach karnych piłkarze Realu nam to udowodnili. Jednak sam nasz występ był rewelacyjny – mówił po meczu Guardiola.

The Citizens będą starali się szybko wrócić do rytmu i szansa nadejdzie szybko. Już w sobotę zagrają z Chelsea w półfinale FA Cup, a w Premier League po niedzielnych porażkach Liverpoolu i Arsenalu są na pole position w wyścigu o czwarte z rzędu mistrzostwo Anglii. Tej sztuki nie dokonał żaden klub w historii ligi – nie tylko pod szyldem Premier League, lecz w ogóle od 1888 roku – i Guardiola przez cały sezon sugerował, że to byłoby największe osiągnięcie, jednak wydawało się też, że ma szansę po raz pierwszy w karierze wygrać dwie LM z rzędu. Nie udało mu się to z Barceloną i Bayernem, a teraz marzenia zabrał mu Real i to po występie, który wyglądał jak żywcem wyjęty z podręcznika Jose Mourinho prowadzącego Inter w 2010 roku.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Dawidowicz z koszmarnym występem. Trener szybko zareagował [WIDEO]
Szymański z golem! Dobił rywala. Fenerbahce rozjechało przeciwnika
Zrobili to pierwszy raz od dłuższego czasu. Nadchodzą lepsze miesiące dla Śląska?
Jonathan Junior przewał milczenie! Enigmatyczny wpis Brazylijczyka
Koulouris z przełamaniem! Fatalny początek Lechii [WIDEO]
Klimala szaleje w Australii. Tym razem trafił w derbach [WIDEO]
Reprezentant Polski w składzie na mecz z gigantem! Ważny mecz w Serie A
Piłkarz Lecha puszcza oko do działaczy. Czas na rekord
Komu kibicuje George Weah? Nieoczywista odpowiedź byłego snajpera Milanu
Sobis przed meczem Barcelony z Celtą. Wątpi, że Barca to zrobi