Ależ to był popis! Po prostu czysta perfekcja. No bo jak inaczej określić występ Cole’a Palmera, który strzelił cztery gole, a Chelsea rozbiła Everton 6:0? I to jakie te gole strzelał 21-letni Anglik… Najpierw popisał się technicznym strzałem z lewej nogi zza pola karnego, następnie pokonał bramkarza głową, a klasycznego hat-tricka skompletował pięknym lobem z dystansu. Dodajmy: prawą nogą! Po przerwie trafił do siatki także z karnego. To była jego 20. bramka w sezonie, dzięki czemu zrównał się golami z Erlingiem Haalandem, dotychczasowym samodzielnym liderem strzelców Premier League.
Różnica jest taka, że według wskaźnika xG Norweg – teoretycznie – powinien mieć na koncie co najmniej 23 gole (xG 23.69), zaś Palmer wypracował sobie ten licznik na poziomie 14.95. Słowem, strzelił o pięć goli więcej niż wskazywałaby na to statystyka tzw. goli oczekiwanych. Kapitalna forma Palmera, to jeden z nielicznych pozytyw obecnego sezonu dla fanów Chelsea, która zajmuje dopiero 9. miejsce i o europejskich pucharach może co najwyżej pomarzyć.
Kryzys Chelsea
Dziś aż trudno w to uwierzyć, że jeszcze wiosną 2021 roku Chelsea wygrała Ligę Mistrzów. Dziś po tamtej drużynie Thomasa Tuchela nie ma śladu. Duży wpływ miał na to chaos w gabinetach londyńskiego klubu, który – kilka miesięcy po zdobytym Pucharze Europy – opuścił właściciel Roman Abramowicz, który spędził 19 lat w Londynie. W ostatnich sezonach Chelsea co okienko hurtowo wymieniała kadrę zespołu, a także często zmieniała trenerów. Po Tuchelu w Londynie nie poradzili sobie Graham Potter oraz Frank Lampard. Sytuację – z marnym skutkiem – próbuje ratować Mauricio Pochettino. Ale jeśli już za coś chwalić argentyńskiego trenera, to właśnie za postawienie na Cole’a Palmera.
A Pep Guardiola oddał go bez większego żalu
Cole Palmer za dzieciaka był kibicem Manchesteru United i Wayne’a Rooneya, ale jako 10-latek trafił do akademii Manchesteru City. Pep Guardiola dał mu zadebiutować w Lidze Mistrzów już w 2020 roku, ale w ciągu trzech lat ofensywny pomocnik rozegrał tylko 41 meczów. I choć kilka razy pokazał próbkę wielkiego talentu, jak choćby zdobywając bramkę w sierpniowym meczu o Superpuchar Europy z Sevillą, to Guardiola na początku bieżącego sezonu oddał go bez większego żalu do Chelsea, która wyłożyła na stół niespełna 50 milionów euro.
Palmer liczył na regularną grę, ale w Manchesterze mógłby mieć z tym problemy. Za namową Raheema Sterlinga, który także zamienił City na Chelsea, podpisał kontrakt z londyńską drużyną.
– Sterling opiekował się mną, odkąd trafiłem do City. To było dla mnie niesamowite przeżycie, że piłkarz z takim doświadczeniem zwrócił na mnie uwagę. Raheem dostrzegł mój potencjał na treningach i zaczął mnie zagadywać. Z czasem rozmawialiśmy coraz więcej. Udzielał mi często rad – mówił Palmer na łamach ”The Athletic”.
Duży wpływ na transfer do Chelsea miał także właśnie Pochettino.
– Jeśli powiem, że spodziewałem się tak znakomitego sezonu Palmera, to bym skłamał, choć nie ukrywam, że miałem duże wobec niego oczekiwania. Od pierwszego dnia w Chelsea widać było jego talent, ale wciąż potrzebuje czasu, aby się poprawić – stwierdził niedawno Pochettino.
Uniwersalność Palmera
Palmer to nietypowy piłkarz. Mierzący 189 cm lewonożny gracz jest niezwykle uniwersalny, a stylem gry przypomina nieco rodaka Phila Fodena. W tym sezonie pełnił już wiele boiskowych ról. Gra jako prawy ofensywny skrzydłowy, ale dobrze sobie radzi też w środku pola, na pozycji nr. “10”, a nawet jako fałszywa “9”.
– Zapewnia nam wiele opcji. To rozgrywający, który zawsze pokazuje się do gry. Przybył w ostatnim dniu okienka transferowego, ale gra tak, jakby był tu od dekady. Zdążył pokazać już swój charakter i osobowość – zachwalał go Pochettino.
– Gdziekolwiek mnie wystawi, to będę szczęśliwy, że mogę grać – odpowiada w swoim stylu Palmer. W swoim stylu, bo uchodzi za skromnego i pokornego chłopaka, choć na swoim koncie ma już dwa mistrzostwa Anglii, triumf w Lidze Mistrzów, a także złoto Euro U21. Reprezentuje Anglię, chociaż jego ojciec ma korzenie karaibskie. Trudno jednak było przypuszczać, że będzie chciał reprezentować Saint Kitts i Nevis, które zajmują dopiero 147. miejsce w rankingu FIFA.
Statystyki ligowe Palmera też robią wrażenie, bo jego występów nie można ograniczyć do bramek. Oprócz 20 goli, ma na koncie aż dziewięć asyst, wiele kluczowych podań (19. miejsce w lidze) i udanych dryblingów (26. miejsce).
Warto dodać, że Palmer to pierwszy zawodnik Chelsea od czasów Diego Costy w sezonie 2016-17, który strzelił 20 goli w Premier League. A właśnie tyle goli starczyło kiedyś Nicolasowi Anelce, by jako napastnik Chelsea zostać królem strzelców PL.
Ba! Od 1 marca 2024 r. Palmer trafił do siatki dziewięć razy, czyli tyle samo, co wszyscy piłkarze Liverpoolu. I dziś chyba tylko fenomenalna forma Anglika sprawia, że Chelsea wciąż się może łudzić, że zagra za rok w Europie.