Są też wyjątki
Na samym początku rozmowy w Przeglądzie Sportowym Jakub Szlendak zauważa, w jak złej sytuacji finansowej są kluby w naszym kraju. – Warto zaznaczyć, że kluby PKO BP Ekstraklasy mają duże problemy z osiągnięciem zysku na sprzedaży, a ewentualne zyski na koniec sezonu w dużej mierze zależą od tego, czy uda się spieniężyć jakiegoś zawodnika – mówi ekspert. Uzależnianie swoich działań od możliwych transferów na pewno nie jest dobrym rozwiązaniem. Forma sportowa zawodników i ich sytuacja na rynku może dynamicznie się zmieniać.
Według analityka finansowego na docenienie zasługuje Stal Mielec. Klub z Podkarpacia to wyjątek na tle reszty zespołów z najwyższej klasy rozgrywkowej. – Spośród 15 zespołów grających w PKO BP Ekstraklasie w tym i poprzednim sezonie tylko ona [Stal Mielec] zakończyła 2 ostatnie lata obrotowe zyskiem. Po przeciwnej stronie jest Raków, który poniósł w tym czasie stratę na poziomie 56 mln zł. Niewiele niższe straty – 47 mln zł – zanotowały takie kluby jak miejski Śląsk Wrocław i Cracovia – zaznacza. Inne kluby mogą na tej płaszczyźnie patrzeć na Stal z zazdrością.
Warto też zwrócić uwagę na to, że ekspert wskazuje także jeden pozytywny czynnik. Pozytywnym aspektem jest wzrost przychodów działalności podstawowej, które poprawiły się o 16 procent. Koszty operacyjne klubów to już prawie miliard złotych, co stanowi wzrost o 14 proc. w porównaniu do poprzednich rozgrywek – podsumowuje Szlendak.
Po zderzeniu się z takimi opiniami łatwo wyciągnąć wniosek, że działania klubów PKO BP Ekstraklasy powinny ulec zmianie. Oczywiście w przypadku drużyn zarządzanych za prywatne pieniądze zależy to od woli i planów właściciela, ale nikogo nie może dziwić fakt, że mieszkańcy miast, gdzie kluby są prowadzone za pieniądze podatników, są zbulwersowani, gdy tylko słyszą o takich statystykach.