Spotkanie w Leverkusen miało taki przebieg, jakiego można było się spodziewać – gospodarze byli nie dali Werderowi żadnych szans. W 25. minucie wynik skutecznym strzałem z rzutu karnego otworzył Victor Boniface. Kolejne gole, przepięknej urody, padały po upływie godziny gry.
W 60. minucie na 2:0 atomowym uderzeniem z dystansu podwyższył Granit Xhaka. Później na BayArena zaczął błyszczeć Florian Wirtz. Młoda gwiazda nowych mistrzów Niemiec trafiała do siatki w 68., 83. i 90. minucie, pieczętując zwycięstwo 5:0 i pierwszy w historii tytuł mistrzowski!
Wieczni nieudacznicy
Przez lata byli traktowani w Bundeslidze jak kompletne fajtłapy, a nazwę miasta – przypisanego do nazwy klubu – złośliwie przerabiano na „Neverkusen” lub „Vizekusen”. Trudno jednak tej łatce się dziwić, skoro na przełomie wieków ten zespół zaliczył tak wiele kompromitacji. Na kolejkę przed końcem sezonu 1999/2000 Bayer był przecież liderem rozgrywek z trzema punktami przewagi nad Bayernem. W ostatnim spotkaniu wystarczyło więc choćby zremisować z SpVgg Unterhaching, które nie grało już kompletnie o nic. W 20. minucie gola samobójczego strzelił jednak Michael Ballack, a w drugiej połowie prowadzenie gospodarzy podwyższył Markus Oberleitner, który uderzeniem głową pokonał Adama Matyska. Mimo równej liczby punktów paterę zdobyli więc Bawarczycy, którzy mogli pochwalić się nieznacznie lepszym bilansem bramkowym.
Chyba jednak jeszcze większy dramat dokonał się dwa lata później. W ciągu dwóch tygodni zawodnicy ówczesnego trenera Klausa Toppmoellera zniweczyli bowiem trud blisko dziesięciu miesięcy. Najpierw 4 maja przegrali w ostatniej kolejce rywalizacji ligowej walkę o mistrzostwo z Borussią Dortmund, potem 11 maja ulegli w finale Pucharu Niemiec Schalke, a wszystko spuentowali 15 maja – kapitulując w finale Ligi Mistrzów z Realem Madryt.
Tryplet na horyzoncie
Ilekroć więc zdarzało się w kolejnych latach być Bayerowi blisko jakiegokolwiek sukcesu, tylekroć przywoływane były demony sprzed dekad. I nawet kiedy teraz zawodnicy Alonso wygrywali mecz za mecz, grali efektownie, wbijali rywalom po kilka goli, pokazywali charakter, odwracając losy spotkań w końcówkach, niektórzy wciąż wzdychali: „ach, przecież to i tak Neverkusen”. 14 kwietnia 2024 roku w końcu jednak udało się Bayerowi zerwać z tą niewdzięczną łatką. Po zwycięstwie w meczu domowym z Werderem Brema klub sięgnął po pierwsze w 120-letniej historii mistrzostwo kraju, a przecież jest jeszcze w grze o Puchar Niemiec (w finale czeka 2-ligowe Kaiserslautern) i Ligę Europy (w pierwszym meczu ćwierćfinałowym udało się pokonać West Ham 2:0).
Trudno więc wykluczyć, że Granit Xhaka z kolegami sięgną aż po trzy trofea w ciągu kilku tygodni. Nawet jednak jeśli zostaną „tylko” z mistrzostwem, to i tak będzie to ogromny i tak długo wyczekiwany sukces. A może on smakować o tyle lepiej, że piłkarze z BayArena zdążyli już po drodze pobić kilka rekordów, a kolejne czekają na horyzoncie.
Lepsi niż Bayern Flicka
Myśl o możliwym pobiciu pierwszego rekordu pojawiła się mniej więcej na początku marca. Po wygranym derbowym starciu z FC Koeln w 24. kolejce piłkarze Alonso wyrównali wyczyn drużyny Juppa Heynckesa z sezonu 2009/10. Wtedy to bowiem aż do 25. serii gier gracze z BayArena pozostawali niepokonani, choć ich dorobek punktowy nie był tak atrakcyjny, bo po drodze przydarzyło im się znacznie więcej remisów. W końcu jednak przegrali w wyjazdowym starciu z FC Nuernberg, z kolei ekipa Alonso w trakcie 25. dnia meczowego w tej edycji rozgrywek bez problemu uporała się z Wolfsburgiem.
Mniej więcej w podobnym czasie świeżo upieczony mistrz kraju zaczął mieć chrapkę na wykreślenie z kronik osiągnięcia Bayernu Monachium Hansiego Flicka. Żadna inna niemiecka ekipa nie miała bowiem w dorobku ponad 32 meczów bez porażki z rzędu we wszystkich rozgrywkach – Bawarczycy dokonali tego wyczynu w latach 2019-2020, rozbijając go na dwa sezony. Bayer przebił ten wyczyn, wygrywając z FSV Mainz, a teraz tylko tę serię śrubuje. Po wygranej z Werderem Brema może więc pochwalić się już 43 spotkaniami zakończonymi zwycięstwami lub remisami. To też wyrównanie międzynarodowego wyczynu Juventusu, który nie dał się ograć w tylu spotkaniach w latach 2010-2011. A więc jeśli w najbliższy czwartek Bayer nie przegra meczu wyjazdowego z West Hamem United, osiągnięcie „Starej Damy” zepchnie w otchłań historii.
Najlepszy mistrz w historii
Przed tygodniem Bayer pobił też własny rekord punktów w sezonie. Dotychczas najwięcej zdobyli w tej feralnej edycji 1999/00, a ogranie na wyjeździe Unionu Berlin pozwoliło z kolei zgromadzić 76 oczek (aktualnie już 79). Co więcej – jak tak dalej pójdzie, mogą zostać… najlepszym mistrzem kraju w historii. Najefektowniejszy dorobek zgromadził jak dotąd Bayern Monachium prowadzony przez Juppa Heynckesa, który w sezonie 2012/13 uzbierał 91 punktów. Na pięć kolejek przed końcem graczom Alonso brakuje więc do wyrównania 12 punktów, więc wygrywając cztery mecze, a w tym piątym co najmniej remisując, przebiją ekipę z południa kraju.
Jest jeszcze jeden wyczyn, za którym może gonić ekipa z Leverkusen. Jak dotąd najlepiej punktującymi trenerami w Bundeslidze (przy poprowadzeniu drużyny w co najmniej 50 występach) byli Hansi Flick (średnio 2,45 punktu na mecz) oraz Pep Guardiola (2,52). Alonso jest jak na razie trzeci (2,25), więc w tym sezonie do swoich kolegów po fachu już nie dobije, ale może się zbliżyć i ruszyć po rekordy w rundzie jesiennej.