Szwarga pochwalił swoją drużynę
W pewnej części Rakowowi udało się zrealizować plan na ten mecz, a miało to miejsce w 29. minucie. Po długim zagraniu od Mateja Rodina, John Yeboah strzałem z pierwszej piłki pokonał Dominika Hładuna. Arbitrzy słusznie jednak dopatrzyli się pozycji spalonej Ekwadorczyka.
Szwarga na pomeczowej konferencji potwierdził, że taki był pomysł na to spotkanie. – Mieliśmy taki plan, żeby szukać gry za linię obrony i w wolną przestrzeń. Musieliśmy go zrewidować w związku ze straconą bramką, która pomogła Legii grać jeszcze bliżej bramki – powiedział.
Trener Rakowa dodał, że poszczególne statystyki świadczyły o tym, że Raków zasłużył na więcej niż tylko remis. – Mieliśmy 22 dotknięcia w polu karnym Legii, a Legia 10, czyli dwa razy mniej. To pokazuje, że w drugiej części w ofensywie zagraliśmy co najmniej solidnie. Oczywiście zabrakło bramki na 2:1 bądź lepiej rozegranego stałego fragmentu gry czy indywidualnej akcji – dodał.
Szwarga zarzuca sędziom błąd
Zaledwie kilka minut po nieuznanej bramce Yeboaha mistrzowie Polski mogli dostać rzut karny. Po starciu z Rafałem Augustyniakiem, w polu karnym przewrócił się Jean Carlos. Powtórki pokazały kontakt pomiędzy oboma zawodnikami, ale sędziowie nie dopatrzyli się w tym przypadku przewinienia. Szwarga uznał to za duży błąd.
– 10 miesięcy jestem trenerem Rakowa i nigdy nie skomentowałem pracy sędziego, ale dziś jestem zmuszony to zrobić. 35. minuta to jest oczywisty rzut karny. Jest powtórka zza bramki, gdzie dokładnie widać, że Jean Carlos jest kopnięty w nogę. Nie rozumiem, dlaczego w tej sytuacji nie było VAR-u, bo 3-4 sekundy później bramkarz wznowił grę, bez zatrzymania akcji. Po prostu ktoś nie wykonał swojej pracy. To oczywisty błąd sędziego – podsumował Szwarga.
Remis w hicie 28. kolejki Ekstraklasy oznacza, że ani Raków, ani Legia nie zmieniły swoich pozycji w ligowej tabeli. Obie ekipy z dorobkiem 46 punktów zajmują odpowiednio piąte i szóste miejsce. Do liderującej Jagiellonii, mającaj jeden mecz rozegrany mniej, tracą po sześć punktów.