Przypomnijmy: w listopadzie Michał Soczyński (11-1) przegrał pierwszą walkę w karierze. Ramzan Muslimow posłał Polaka na deski już w pierwszej rundzie i według wielu kibiców już wtedy sędzia mógł przerwać walkę. Soczyński jednak przetrwał kryzys. I wytrwał do siódmej rundy, gdy bezwładnie padł na ring. Następnie został wyniesiony z ringu na noszach i trafił do szpitala, gdzie spędził kilka dni w śpiączce farmokologicznej.
Dopiero po kilku dniach Soczyński się przebudził. – Po raz kolejny ta walka pokazała mi, że bez was, bez ludzi walka nie ma żadnego znaczenia. Od zawsze walczyłem dla was wszystkich i tak też będę robił!!! – napisał na Instagramie. Ale dyskusja o tym pojedynku trwa do dziś. Dużo krytyki spadło na sędziego Roberta Gortata, który zdaniem wielu ekspertów i kibiców powinien wcześniej przerwać walkę.
– Wylał się na mnie straszny hejt. Niemniej jednak, umówmy się, że większość hejtujących to osoby przypadkowe lub niezupełnie związane z tą piękną dyscyplina sportu, jaką jest boks. Pewnie, łatwo jest krytykować siedząc w fotelu, ale gwarantuję, że perspektywa w ringu jest zupełnie inna. Jako były zawodnik, a później sędzia, zawsze starałem się być profesjonalny i gwarantuję, że zdrowie zawodników jest dla mnie priorytetem – zaczął Gortat.
– Jedyny moment, zaznaczam – jedyny, kiedy mogłem przerwać walkę, to była pierwsza runda. Niemniej jednak miałem doświadczonego zawodnika, z bardzo dobrym bilansem, w życiowej formie, który był bardziej zaskoczony atakiem oponenta niż siłą ciosów. Kontrolowałem wszystko, łącznie z czasem, do końca pierwszej rundy zostało 13 sekund, a w drugiej Michał posłał swojego przeciwnika na deski. Wtedy nie było już dyskusji o pierwszej rundzie, była druga i triumf Michała (…) Gdybym zakończył walkę w 1. rundzie, to byłaby dyskusja, że przerwałem walkę za wcześnie, zrujnowałem karierę młodego obiecującego zawodnika, który już przez wielu był ubierany w mistrzowskie pasy. Jestem przekonany, że czego bym nie zrobił i tak byłoby źle. Wtedy wszyscy byście prognozowali, że gdybym to puścił, Michał by wygrał – tłumaczy się sędzia na łamach portalu „Interia”.
– Nie zamierzam kończyć kariery, choć szczerze mówiąc nie wiem, co bym zrobił, gdyby Michałowi coś się stało. Coś najgorszego. W momencie, gdy wrócił do zdrowia, spadł mi kamień z serca. Czas pokaże, czy to wydarzenie zostawi ślad na sposobie mojego sędziowania – podsumował Gortat.











