HomePiłka nożnaGłęboki kryzys Realu Madryt. Alonso może martwić się o posadę

Głęboki kryzys Realu Madryt. Alonso może martwić się o posadę

Źródło: Kanał Sportowy

Aktualizacja:

Królewscy zaliczyli trzeci remis z rzędu w lidze, tracąc tym samym fotel lidera na rzecz Barcelony. Jak to się stało, że drużyna Xabiego Alonso zanotowała aż tak wielki zjazd?

Real Madryt

DEFODI IMAGES/NEWSPIX.PL

Real Madryt w ogniu krytyki

Xabi Alonso został oficjalnie ogłoszony trenerem Realu Madryt pod koniec maja. Wraz z początkiem czerwca rozpoczął pracę, wiedząc, że czeka go specyficzny start. Nie mógł liczyć na normalny okres przygotowawczy, bo już 18. czerwca Królewscy rozpoczęli zmagania na Klubowych Mistrzostwach Świata. Był to bardzo ważny turniej dla madryckiego klubu z dwóch względów.

Oshee
Oshee

Po pierwsze dlatego, że był okazją do zmazania plamy z kompromitującego poprzedniego sezonu. Wówczas ekipa prowadzona przez Carlo Ancelottiego została zjedzona przez Barcelonę na krajowym podwórku, jak i rozbita przez Arsenal w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Potencjalny triumf na KMŚ byłby przełamaniem złej passy i pozwoliłby ruszyć z kopyta w nowym projekcie.

Po drugie dlatego, że na Klubowych Mistrzostwach Świata nagrody pieniężne były olbrzymie. Awans do każdej kolejnej fazy turnieju wiązał się z gigantycznymi bonusami. Dlatego też Real Madryt potraktował tę imprezę śmiertelnie poważnie: na tyle, że zapłacił nawet kilka milionów euro Liverpoolowi, tak by puścili kilka tygodni wcześniej Trenta Alexandra-Arnolda, któremu wygasał kontrakt wraz z końcem czerwca.

Start był obiecujący

Oczekiwania co do gry Realu Madryt na KMŚ były niewielkie. Liczono na co najwyżej efekt nowej miotły i kilka ciekawych zalążków projektu. I mimo słabego początku – bo w pierwszym meczu Królewscy zremisowali z Al-Hilal – rzeczywiście gra Realu mogła napawać kibiców umiarkowanym optymizmem. Mecze z Salzburgiem, Juventusem i Borussią Dortmund były po prostu bardzo przyzwoite.

Madrycki zespół grał w nowy sposób – często budując akcje w systemie z trójką środkowych obrońców, nakładając wysoki i agresywny pressing, po stracie błyskawicznie doskakując do rywala z misją odebrania futbolówki bądź zanotowania faulu taktycznego. To było coś zupełnie innego, niż futbol za kadencji Carlo Ancelottiego, który był bardziej reaktywny, pasywny. Mimo fatalnego meczu z PSG w półfinale, Los Blancos mogli wejść w nowy sezon z jakimiś już zbudowanymi fundamentami projektu.

Liczono, że z każdym mijającym tygodniem pomysł Xabiego Alonso na ten zespół będzie ewoluował. Szczególnie, że stopniowo wracali po kontuzjach kolejni zawodnicy, między innymi Jude Bellingham, który po zakończeniu KMŚ przeszedł długo odwlekaną operację barku. Przez długi czas wyniki Realu Madryt były bardzo dobre – poza bolesną porażką z Atletico, w reszcie spotkań obserwowaliśmy same zwycięstwa Królewskich. Gra bywała różna, szczególnie na wyjazdach, ale odczucia pozostawały w dużej mierze pozytywne.

Dominacja w Klasyku

Tym bardziej, że pod koniec października Real Madryt zaliczył świetny mecz przeciwko Barcelonie. Ostatecznie wygrał go tylko jedną bramką, ale przy lepszej skuteczności napastników śmiało rezultat ten mógłby być znacznie większy. Los Blancos emanowali tam ogromnym zaangażowaniem, agresywnością w pressingu i błyskawicznie konstruowanymi atakami. Alonso zaskoczył nowinką taktyczną, wystawiając na prawej flance Eduardo Camavingę. Nikt nie spodziewał się wówczas, jak ogromny zjazd zanotuje ten zespół w nadchodzących tygodniach.

Wszystko zaczęło się od starcia z Liverpoolem na Anfield. Doskonale wiadomo z jak olbrzymimi problemami radzą sobie The Reds w tym sezonie – mimo to kompletnie zdominowali oni przebieg ten starcia, kontrolując wydarzenia boiskowe od początku do końca. Później Real zaliczył trzy remisy z rzędu w lidze, kolejno z Rayo Vallecano, Elche i Gironą, za każdym razem grając słabiej lub jak równy z równym. Po drodze Królewscy zwyciężyli 4:3 z Olympiakosem, ale ten mecz – delikatnie mówiąc – również nie mógł napawać jakimkolwiek optymizmem.

Nagły zjazd

W każdym z tych starć pressing Realu Madryt zupełnie nie funkcjonował. To, co miało z tygodnia na tydzień działać coraz lepiej, nagle przestało zupełnie działać. Podobnie zresztą jak atak pozycyjny, który zaczął polegać w niemalże stu procentach na indywidualnych zrywach napastników. Jeśli Vinicius lub Mbappe coś wyczarowali, to coś się działo pod bramką rywala – w innym przypadku było to bicie głową w mur.

Obronę co chwilę ratować musi Thibaut Courtois, a środek pola zdaje się być maksymalnie zagubiony. Trudno w tej chwili znaleźć jakikolwiek aspekt, który w Realu Madryt funkcjonuje. Nie wiadomo w jakim systemie Królewscy chcą grać, ani nawet nie można określić już, jaki konkretnie plan na ten zespół ma Alonso.

Baskijski szkoleniowiec popełnia błąd za błędem, fatalnie reagując na wydarzenia boiskowe. Raz po raz jego zmiany zamiast zmieniać oblicze meczów i wprowadzać nowy impuls, tylko pogarszają sytuację. Trudno jednak oczekiwać od rezerwowych cudów, gdy ani jednego z nich nie udało ci się zbudować. Gonzalo Garcia, mimo kapitalnych Klubowych Mistrzostw Świata, czy Endrick, mimo obiecującego pierwszego sezonu w Realu, niemalże cały czas grzeją ławę, wchodząc tylko na same końcówki. Rodrygo i Brahim, którzy zazwyczaj wchodzą jako pierwsi, obniżyli na tyle loty, że niczym już nie przypominają dawnych siebie.

Real Madryt jest na tyle zagubiony na murawie, że w hiszpańskich mediach coraz częściej kwestionuje się Xabiego Alonso. Mówi się, że choć zarząd cały czas darzy go pełnym zaufaniem, to oczekuje pilnej reakcji. Bo seria słabych wyników na tym etapie sezonu może zdeterminować cały dalszy przebieg kampanii – wystarczy powiedzieć, że Królewscy już stracili fotel lidera ligi hiszpańskiej. Jednocześnie trzeba tu podkreślić, że Alonso absolutnie nie może być rozpatrywany jako jedyny winny tego stanu rzeczy.

Piłkarze nie pomagają Xabiemu

Madryccy piłkarze pokazują wręcz skandaliczne zaangażowanie podczas meczów. Kylian Mbappe jest zdecydowanie najmniej pracującym napastnikiem całej ligi – pod względem pressingu wyprzedza go (i to znacznie!) nawet 37-letni Robert Lewandowski. Vinicius Junior od dawna ma gigantyczne wahania formy. Środek pola, na czele z Tchouamenim, Valverde, Bellinghamem i Gulerem, wciąż nie udowodnił, że potrafi rozgrywać piłkę na czołowym poziomie.

Zarówno piłkarze jak i Xabi Alonso mają multum do udowodnienia i poprawy w nadchodzących tygodniach. Można zakładać, że jeśli do końca roku wyniki Realu Madryt nie ulegną poprawie, to zarząd madryckiego klubu zacznie decydować się na zmiany. Na pierwszy ogień wówczas pójdzie zapewne trener, ale wiele zaczyna wskazywać na to, że problem jest głębszy i dotyka mentalności części zawodników, jak i sposobu w jaki została skonstruowana kadra.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Oyedele już prawie rok się z tym zmaga. W grę wchodzi operacja
GKS Tychy aktywnie działa na rynku. Nowy napastnik bardzo blisko
Latem trafił do Pogoni, teraz może odejść! Oto plany transferowe „Portowców”
Szok. Afera w Radomiaku, piłkarz zatrzymany przez policję i zawieszony przez klub
Oni udadzą się na losowanie fazy grupowej MŚ. Oto skład polskiej delegacji
Głęboki kryzys Realu Madryt. Alonso może martwić się o posadę
Papierowa rocznica w Lechii Gdańsk. „Myślę, że udało się zrealizować zamiary”
Trener Widzewa czeka na Puchar Polski! “Pozytywny ból głowy”
Hansi Flick odniósł się do spekulacji. Uciął wszelkie wątpliwości
Lech może odetchnąć z ulgą. Chodzi o przyszłość jednego z liderów!