Borek opisuje potencjalny finał Polska-Ukraina
Mecz ten – jeśli rzeczywiście miałby dojść do skutku – najpewniej zostałby zorganizowany w Polsce, choć gospodarzem byłaby w tej sytuacji Ukraina. Mimo to, według informacji które zdobył Mateusz Borek, Polski Związek Piłki Nożnej najprawdopodobniej dogadałby się z ukraińską federacją, tak by na stadionie znalazł się spory procent polskich kibiców.
— Ukraina generalnie ma stadion Legii Warszawa, więc myślę, że usiądą do negocjacji, ponieważ na ten termin Stadion Narodowy to jest rezerwacja Polskiego Związku Piłki Nożnej. Wtedy Ukraińcy ewentualnie będą mieć zaproponowany bardzo uczciwy podział z tych przestrzeni biznesowych. Trzeba kibicom uświadomić jedną rzecz. Wyobraźcie sobie, że te przestrzenie biznesowe, czyli mówimy o prywatnych lożach, na stadionie na który wchodzi na 57 tysięcy ludzi, to jest maksymalnie 4 tysiące miejsc – zaczął Mateusz Borek.
— Czyli te około cztery tysiące miejsc robi w okolicach 85-87% przychodów z dnia meczowego. A te pozostałe 54 tysięcy generuje pozostałe maksymalnie 13-15% ogólnej kwoty, która jest do uzyskania z tytułu sprzedaży biletów. Więc myślę, że Ukraińcom mógłby zostać zaproponowany bardzo znamienny procent przychodu ze sprzedaży tych przestrzeni biznesowych – kontynuował dziennikarz.
— Mogę się domyślać, że będzie to około 50%. Wtedy podzielimy się pozostałymi biletami i nie będzie tak, że Polska – jak jest teoretycznie przewidziane w regulaminie – uzyska 5% biletów jako drużyna gości, a znacznie więcej. To jest dobra informacja, że gdyby to była Ukraina, to nie bójcie się kochani, to nie będzie tak, że dostaniemy 2700 biletów i więcej Polaków nie obejrzy finału baraży. Pewnie dostaniemy około 30 tysięcy, może nawet więcej – mówił dalej Mateusz Borek.










