Tysiące serpentyn, setki flag i oprawa, której dopuszczono
W piątkowy wieczór Polska grała z Holandią na Stadionie Narodowym. Mecz zakończył się remisem 1:1. Nie tylko rezultat rozbudza jednak dyskusje miłośników futbolu. Równie gorącym tematem jest kwestia oprawy, której nie dopuszczono na to spotkanie. Przygotowało ją Stowarzyszenie „To My Polacy”. Miała to być patriotyczna sektorówka. Policja jednak nie zezwoliła zgody na jej wniesienie i zaprezentowanie.
Czytaj też: Mateusz Borek apeluje do PZPN! Chodzi o Jana Urbana
– Generalnie z jakiegoś nieznanego nam powodu zostaliśmy wręcz zdeptani. Była przygotowana piękna patriotyczna oprawa, wszystko było dopięte na ostatni guzik. Dziś po południu dowiedzieliśmy się, że nie będzie gniazda, że nie będzie możliwości wniesienia oprawy i że to decyzja służb mundurowych. Dla nas to niezrozumiała decyzja. To miało być patriotyczne święto, pojednanie wszystkich ludzi i kibiców z całej Polski. Stanięcie brat obok brata i siostra obok siostry – powiedział prezes stowarzyszenia Mateusz Pilecki.
– Zostaliśmy upokorzeni. Byliśmy osłonieni kordonem policji. Wchodziliśmy do namiotu, gdzie zaglądano nam między pośladki i grzebano w majtkach. Nigdy w życiu nie było czegoś takiego. Na Litwie sama ochrona chwaliła nas za doping. Nie wypada mi nawet mówić, jak odzywała się do nas polska policja – dodał.
Czytaj też: Kibice czują się upokorzeni! „Zaglądano nam między pośladki i grzebano w majtkach”
Koszt dziesiątek tysięcy złotych
W sobotni poranek opowiedział natomiast o technicznych kulisach oprawy. Okazało się, że spore (i drogie) przedsięwzięcie, nad którym pracowało wiele osób, wylądowało na pace samochodu zamiast na trybunach.
– Mieliśmy kilka tysięcy serpentyn, kilkaset flag i machajek. Przygotowaliśmy całe gniazdo zgodnie ze wszystkimi przepisami. Miało być piękne piłkarskie święto, ale potraktowano nas jak gówniarzy. Próbowaliśmy odezwać się do PZPN-u z prośbą o magazyn, ale powiedzieli, że nie. Operator Stadionu Narodowego stwierdził natomiast, że tylko komercyjnie współpracuje z federacją, a poza tym, to i tak nie ma miejsca – przyznał.
– Na całość wydaliśmy grube dziesiątki tysięcy złotych. Była zrzutka, każdy pomógł na tyle, na ile mógł. Oprawa miała mieć wymiar 65 na 35 metrów. Wyobraźcie sobie, ile na to musiało pójść farby. Jak dużo pracy trzeba było włożyć w przygotowanie tego wszystkiego. Dodajmy, że ludzie, którzy się tym zajmowali, nie wzięli za to żadnych pieniędzy. Robili to dla celu nadrzędnego – zakończył.
Czytaj też: Prezes Stowarzyszenia ujawnia kulisy oprawy. „Oni rzucili race naszymi rękami”
Więcej o echach meczu Polska – Holandia w sobotnim programie na antenie „Kanału Sportowego”!










