Śląsk Wrocław to defensywny chaos
Na dotychczasowym etapie sezonu pierwszej ligi, czyli po rozegraniu aż piętnastu kolejek, Śląsk Wrocław ma na koncie zaledwie jedno czyste konto. Podopieczni Ante Simundzy zagrali na zero z tyłu jedynie w meczu z Puszczą Niepołomice we wrześniu – poza tym za każdym razem tracili chociażby bramkę. Łącznie mówimy tutaj o aż 22 straconych golach.
Nie inaczej wyglądało to podczas poniedziałkowego meczu Wojskowych z ŁKS-em Łódź. W 67. minucie wrocławianie wyszli na prowadzenie za sprawą bramki Kozaka. Już jednak po zaledwie trzech minutach gospodarze doprowadzili do wyrównania. By strzelić drugiego gola ŁKS potrzebował następnie tylko czterech minut. Śląsk ponownie pokazał kompletny brak koncentracji w obronie.
— Gra Śląska w defensywie nadal woła o pomstę do nieba – ostro podsumował na platformie „X” Piotr Potępa.
— Śląsk niestety robi dużo, by sobie skomplikować sezon drogi powrotnej do Ekstraklasy. Znowu fatalna gra w obronie, coraz mniej z kreatywności w ataku. Już były w klubie rozważania nad tym, czy Simundza rozchwianą ekipę opanuje i… zimą trzeba będzie podjąć decyzję. Trudną. Simundza latem mówił, że skuteczność w obronie zależy od charakteru, woli walki itd… No to nie widać, by w zespole ten ogień w obronie wyzwalał. A przecież tu chodzi także o wykonywanie swoich zadań, gol na 1:1 to katastrofa po całości – stwierdził Michał Zachodny.










