HomePiłka nożnaBłażej Augustyn w serii „Usiądź, zadam ci 20 pytań”

Błażej Augustyn w serii „Usiądź, zadam ci 20 pytań”

Aktualizacja:

– Miałem lekkie spięcie ze Zlatanem Ibrahimoviciem w pierwszej połowie meczu Catania – Milan, a potem w przerwie spotkania poprosiłem go o koszulkę. Po dziś dzień żartuję, że ja jego koszulkę trzymam w domu jako trofeum, a on moją pewnie wrzucił do kominka – mówi Błażej Augustyn w cyklu “Usiądź, zadam ci 20 pytań”.

Błażej Augustyn

Błażej Augustyn. Fot. KAMIL SWIRYDOWICZ / CYFRASPORT / NEWSPIX.PL

Marcin Piechota: Najlepszy piłkarz, z którym grałem.

Błażej Augustyn: Na treningach to Nicolas Anelka albo Jay-Jay Okocha, z którymi spotkałem się w Boltonie Wanderers, ale jeśli chodzi o zawodników, z którymi występowałem częściej, to wybrałbym Maxiego Lopeza. Spotkaliśmy się w klubie Calcio Catania, miał już za sobą grę w Barcelonie. Bardzo nam pomógł, potem trafił do Milanu. Z piłkarzy mniej znanych, nieoczywistych wspomniałbym jeszcze o Pablo Barrientosie. W młodzieżowej kadrze Argentyny „fruwał” z Leo Messim. Umiejętności wielkie, ale w pewnym momencie miał dwie operacje kolan jednocześnie i długo dochodził do siebie. Chłopak potrafił robić niesamowite rzeczy z piłką.

Najlepszy piłkarz, przeciwko któremu grałem.

Zlatan Ibrahimović. Fenomen. Niesamowite, by grać w ten sposób przy takich gabarytach. Mieliśmy lekkie spięcie w pierwszej połowie meczu Milanu z Catanią, a potem w przerwie spotkania poprosiłem go o koszulkę. Zaśmiał się, ale nie robił problemów. Po dziś dzień żartuję, że ja jego koszulkę trzymam w domu jako trofeum, a on moją pewnie wrzucił do kominka (śmiech).

Najlepszy trener, z którym pracowałem.

Sinisa Mihajlović. Top trener, motywator, super człowiek. Bardzo dużo mi pomógł. Wystawiał mnie na różnych pozycjach w obronie oraz na środku pomocy. Pamiętam, jak zakładał się z naszym bramkarzem Mariano Andujarem, że z piłki ustawionej na mniej więcej 16 metrze strzeli mu przynajmniej 9 goli na 10 prób. Prawie zawsze wygrywał. Jestem kojarzony przez niektórych kibiców z tego, że kiedyś nazwałem Diego Simeone „chu… trenerem”, ale nie miałem na myśli jego umiejętności szkoleniowych, tylko jego sposób bycia. Po prostu mi nie pasował, nie lubiłem go. Miałem do tego prawo. We włoskiej drużynie mieliśmy trzynastu Argentyńczyków, a reszta była trochę z boku, nie miała z nim bliskich relacji. No i ja byłem w tej reszcie.

Najlepszy drużyna, w której kiedykolwiek grałem.

Catania, w której zadebiutowałem w Serie A. Boltonu nie liczę; zbyt krótka przygoda, nie czułem się pełnoprawnym członkiem drużyny.

Najlepsza drużyna, przeciwko której grałem.

AC Milan z Robinho, Ibrahimoviciem, Antonio Cassano. Czasy gry w Catanii, 2011 rok. Przegraliśmy 0:2.

Najlepsi kibice, dla których grałem.

Nie potrafię tego określić, zwłaszcza że byłem w wielu klubach. W Legii Warszawa grałem krótko, ale jej kibice „robią robotę”, nawet będąc na trybunach to odczuwałem. Najbardziej szanowali mnie chyba kibice Lechii Gdańsk, z którą zdobyłem Puchar Polski. To stamtąd do dziś otrzymuję najbardziej przyjemne wiadomości.

Najlepszy prezes, z którym pracowałem.

Antonio Pulvirenti. Zajebisty gość. Nasze zwycięstwa zawsze wiązały się z prezentami. Wchodził do szatni, rozdawał iPady, jakieś bony na benzynę, inne rzeczy. Podczas meczów siadał na ławce ubrany w dres Catanii, przeżywał to mocno. Była też jednak druga strona medalu, bo przecież za jego rządów zdegradowano Catanię za korupcję.

Najlepszy stadion, na którym grałem.

Stadion Narodowy, na którym zagrałem w finale Pucharu Polski.

Najlepszy występ w karierze.

Trudno powiedzieć, nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Miałem mecze, w których czułem się świetnie, ale nie wymienię konkretnych spotkań, nie jestem typem gościa, który zachowuje w głowie takie rzeczy. Były świetne momenty, je bardziej pamiętam. Na przykład asystę przewrotką przy golu Artura Sobiecha czy dwa gole strzelone Szwajcarii w juniorskiej reprezentacji… Albo moment z finału Pucharu Polski, kiedy zaliczyłem super interwencję w pierwszej połowie meczu i uratowałem Lechię przed stratą gola.

Najgorszy występ w karierze.

Parę by się znalazło. Pamiętam spotkanie, gdy strzeliłem samobója, a potem umieściłem piłkę we właściwej bramce i krążyły memy: „Augustyn strzela do wszystkich”. W Górniku Zabrze miałem mecze, kiedy nie byłem sobą. To był okres, gdy mierzyłem się z napadami lękowymi, nagle na boisku robiłem się sztywny, nie mogłem dobrze przyjąć czy podać piłki. Wtedy zacząłem szukać pomocy dla siebie. Opisuję dokładniej ten okres w książce „Zanim będzie za późno. Jak nie stracić siebie w drodze na szczyt?”, która jeszcze w tym roku trafi do sprzedaży.

Największy sukces w karierze.

Debiut w Serie A. Gdy wyjeżdżałem do Włoch, wielu ludzi nie dawało mi szans po nieudanej przygodzie z Legią Warszawa. Utarłem im nosa. Po wypożyczeniu do Rimini miałem opcję gry w Udinese i Torino. Wybrałem Catanię i nie żałowałem. Pamiętam, że ktoś podesłał mi pewien artykuł o mnie i powiedział: „Powinieneś być z siebie dumny. Jesteś ósmym Polakiem, który zadebiutował w Serie A”.

Największa porażka w karierze.

Kontuzje były moją największą porażką. Miałem 11 operacji, straciłem 4 lata gry w piłkę. Przez urazy uciekły mi dwie szanse na powołanie do kadry – jedna za kadencji Franciszka Smudy, a druga za Adama Nawałki. Przepadła mi też szansa na transfer do greckiego PAOK-u, gdzie miałem dogadaną najwyższą gażę w karierze. Nie ma co ukrywać, sam się do tych urazów przyczyniłem swoim trybem życia. Gdybym natomiast mógł cofnąć czas, podjąłbym jedną inną decyzję – nie poszedłbym do Legii, tylko podpisał nowy, dwuletni kontrakt z Boltonem. Podjarałem się jednak tą Legią. W Boltonie wszyscy się śmiali, że idę do polskiego klubu, choć mam opcję pozostania w Anglii. Na zmianę z Jarkiem Fojutem byłem kapitanem drużyny rezerw, ale jak przychodziły mecze pierwszej drużyny, to czekały nas nas trybuny albo ławka rezerwowych. Mirosław Trzeciak przyjechał na Wyspy mnie oglądać, wypytywał o mnie Ivana Campo. Wkręciłem sobie, że szybko w Legii wywalczę sobie miejsce i będę grał pierwsze skrzypce. Tak się jednak nie stało.

Najlepszy kumpel wśród piłkarzy.

„Szerszenie”! Tak nazywa się nasza grupa kumpli z Lechii Gdańsk. Członkowie: Sławek Peszko, Artur Sobiech, Daniel Łukasik, Michał Mak, Rafał Wolski, Lukas Haraslin, Patryk Lipski. Od dawna już ze sobą nie gramy, a grupa na WhatsApp żyje praktycznie codziennie.

Najlepszy kontrakt, jaki wynegocjowałem.

W Catanii. Podpisałem go w wieku 21 lat. Zaprosili mnie do Bolonii, usiedliśmy do rozmów. Spytali, ile chcę zarabiać. Rzuciłem kwotę trzy razy większą od tej, jaką miałem w Legii. Zgodzili się od razu. Dyrektorem Catanii był wtedy Pietro Lo Monaco, który później toczył pamiętne spory z Jose Mourinho. Portugalczyk powiedział kiedyś mniej więcej tak: „Znam Monaco w Niemczech i Monaco we Francji, ale tego Monaco akurat nie znam” (śmiech).

Największy żartowniś, którego poznałem w piłce.

Michał Mak. Dusza towarzystwa, która rozluźniała atmosferę w szatni. Fantastyczny człowiek. Graliśmy razem w Lechii i Wieczystej Kraków.

Największy bajerant, którego poznałem w piłce.

Wielu jest agentów, którzy wciskają kity, ale ciężko mi wskazać jedną osobę. Choć kiedyś trafiłem na pewnego menedżera we Włoszech, czego to on mi nie obiecywał… Po miesiącu już wiedziałem, że to wszystko kity. Młodym zawodnikom mogę jedynie polecić, by weryfikowali ludzi, którzy obiecują im złote góry.

Osoba, której najwięcej zawdzięczam.

Samemu sobie. Nikt mi nic nie dał na złotej tacy. Byli oczywiście ludzie, którzy mi pomagali, ale najwięcej zawdzięczam swojemu charakterowi, który nie pozwalał mi się poddać w trudnych chwilach.

Osoba ze świata piłki, której nigdy nie podam ręki.

Piotr Stokowiec. Czasem ktoś próbuje mnie przekonać, by zapomnieć o dawnych sprawach, ale nie ma takiej możliwości.

Klub, od którego nigdy nie przyjąłbym oferty.

Arka Gdynia. Spędziłem dobre chwile w Lechii, ale wiąże się to też z sympatią do Śląska Wrocław z młodzieńczych lat. Pamiętam, choć byłem wtedy kajtkiem, zadymę na Grabiszyńskiej z udziałem kibiców obu drużyn, podczas której kibic Śląska poniósł śmierć. To też miało wpływ na moje podejście.

Dziennikarz sportowy, którego niezmiennie cenię od lat.

Mateusz Borek. Jak z nim rozmawiasz, to nie masz wrażenia, że nie grał w piłkę profesjonalnie. Niewielu ludzi ma takie wyczucie. Znamy się też prywatnie, lubimy, ostatnio zresztą zaprosił mnie na swoją galę boksu. Jak się spotykamy, to często przypomina mi mecz Catanii z Romą, w którym zagrałem na środku pomocy i według niego – bardzo dobrze sobie poradziłem.

ROZMAWIAŁ: MARCIN PIECHOTA

Ankieta powstała w ramach współpracy Kanału Sportowego z Usiądź, opowiem ci o piłce.

Błażej Augustyn to były reprezentant Polski do lat 21, który profesjonalną karierę rozpoczął w Boltonie Wanderers u słynnego Sama Allardyce’a, a następnie grał między innymi w Legii Warszawa, Catanii oraz Lechii Gdańsk. Poważną karierę piłkarską zakończył w 2022 roku. Obecnie pracuje nad wydaniem książki.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

OFICJALNIE: Feio trenerem Radomiaka Radom!
Skandaliczny transparent na meczu Hutnik – Wisła. Mamy komentarz PZPN-u!
Robert Lewandowski z kolejną inwestycją! „Buduje bunkier dla bogaczy”
Oświadczenie Hutnika po meczu z Wisłą. „Stanowczo odcinamy się…”
Milik totalnie zapomniany. „Jeden z największych koszmarów polskiego piłkarza”
Puchar Polski: Lech bliski wstydliwej wpadki, ale ma awans. Zwycięstwo w Słupsku
Zieliński z coraz gorszą pozycją. Stracił okazję na wskoczenie do składu
Błażej Augustyn w serii „Usiądź, zadam ci 20 pytań”
Piłkarz Szachtara przeprasza kibiców Legii. „Mój komentarz był błędem”
Uznany klub walczy o Szymańskiego. Wykłada duże pieniądze