Pierwszy taki klub w historii LaLiga
Kibice hiszpańskiego futbolu doskonale wiedzą, że LaLiga wyróżnia się na tle innych lig m.in. przepisami dotyczącymi rejestracji piłkarzy. Choć sympatycy wielu hiszpańskich klubów krytykują Javiera Tebasa, trzeba przyznać, że prezes Liga Nacional de Futbol Profesional poradził sobie z trudną sytuacją. Kilkanaście lat temu z problemami finansowymi zmagało się bowiem kilka bardzo dobrze znanych ekip. Choć najczęściej podaje się przykład Deportivo La Coruna, los sensacyjnych mistrzów Hiszpanii podzielił m.in. Real Oviedo i Racing Santander.
Pomysły wprowadzone przez szefa LaLiga zdały egzamin. Dziś żadnemu z klubów grających w elicie nie grozi upadek. Tebas jest jednak bezwzględny, jeśli chodzi o dążenie do swoich celów. Jako pierwsze przekonało się o tym Elche CF. W sezonie 2014/15 „Los Franjiverdes” stali się pierwszą drużyną w historii LaLiga, która została zdegradowana za nieprawidłowości finansowe. Był to bardzo bolesny cios – zwłaszcza, że ekipa z prowincji Alicante zapewniła sobie utrzymanie na kilka kolejek przed końcem sezonu.
Jakby tego było mało, zaledwie dwa lata później Elche spadło do trzeciej ligi hiszpańskiej po 18 latach gry na poziomie zawodowym. Mimo tego w sezonie 2020/21 udało im się wrócić do elity z nowym właścicielem, Argentyńczykiem Christianem Bragarnikiem. Był to zaledwie szósty awans do LaLiga w historii klubu. „Franjiverdes” pokazali, że nie są jedynie „equipo ascensor”, jak mawiają Hiszpanie (klub-winda – red.) Na najwyższym poziomie rozgrywkowym grali przez trzy sezony.

Rywal Szczęsnego szuka swoich szans
Gdy Elche po raz kolejny żegnało się z ligą hiszpańską, miało jeden z najstarszych zespołów w stawce. Podczas letniego okienka transferowego władze klubu zmieniły strategię. Najdroższym piłkarzem sprowadzonym przez beniaminka jest Federico Redondo, a więc syn słynnego Fernando Redondo. 21-letni środkowy pomocnik został sprowadzony z Interu Miami za dwa miliony euro. Średnia wieku piłkarzy, którzy trafili na Estadio Martinez Valero, wynosi nieco ponad 24 lata.

Zespół z prowincji Alicante postawił też na piłkarzy odrzuconych przez gigantów, a więc Real Madryt i Barcelonę. W swoim CV Królewskich ma Alvaro Martinez i Victor Chust. Z kolei występami w Barcelonie pochwalić się może Hector Fort i Inaki Pena. Szczególnie ten drugi może wykazać się na Estadio Martinez Valero. Hiszpański golkiper to jeden z największych pechowców w piłce nożnej. Gdy już wydawało się, że 26-latek dostanie szansę w Barcelonie po kontuzji Marca-Andre ter Stegena, Barcelona wolała, by Wojciech Szczęsny wrócił ze sportowej emerytury. Gdy zaś pojawiły się problemy z rejestracją Polaka, Hansi Flick postanowił zaufać Joanowi Garcii. Czas pokaże, czy Pena wreszcie doczeka się regularnej gry.
Jeśli dopnie swego, wróci do żywych – tak, jak Andre Silva. 28-latek miał być nową gwiazdą Milanu. Latem 2017 „Rossoneri” zapłacili za snajpera aż 38 milionów euro. Po jednym sezonie Włosi wysłali go na wypożyczenie do Sevilli i Eintrachtu Frakfurt. Po opuszczeniu San Siro grał w takich klubach jak RB Lipsk, Real Sociedad i Werder Brema. Nigdzie nie mógł jednak zagrzać miejsca na dłużej. Niewykluczone, że szczęście odnalazł dopiero w Elche. Po sześciu meczach LaLiga ma już na swoim koncie trzy trafienia.
Trener, który wywołał konflikt w Barcelonie
Mimo imponujących transferów szkielet drużyny się nie zmienił. W środku pola często można zobaczyć Aleixa Febasa oraz 20-letniego Rodrigo Mendozę. W defensywie rządzi zaś David Affenbruger i Pedro Bigas. Mieszanka świeżości z doświadczeniem zdaje egzamin. Elche jest trzecim beniaminkiem w historii LaLiga, który zaczął sezon od serii siedmiu meczów bez porażki. Wcześniej tej sztuki dokonał jedynie Real Saragossa (sezon 1972/73) oraz Real Murcia (1983/84). Warto dodać, że „Los Franjiverdes” wcale nie mierzyli się ze słabeuszami. Postawili się m.in. Realowi Betis, Celcie Vigo i Atletico Madryt, a więc drużynom, które grają obecnie w europejskich pucharach.
Nic dziwnego, że władze ligi hiszpańskiej uznały Edera Sarabię za najlepszego trenera września. Oznacza to, że 44-latek pokonał Hansiego Flicka i Xabiego Simeone. Szkoleniowiec beniaminka to interesująca postać. Wypłynął na szerokie wody jako asystent Quique Setiena. Hiszpański trener zabrał go ze sobą do Las Palmas, Realu Betis i Barcelony.
To właśnie podczas pracy w Blaugranie Hiszpania usłyszała o nim po raz pierwszy. Podczas El Clasico z marca 2020 kamery uchwyciły, jak Sarabia krzyczy na piłkarzy Dumy Katalonii. Nawet najmniejszy błąd sprawiał, że asystent Setiena się wściekał. Po porażce 0:2 trener Barcelony stwierdził, że zachowanie jego współpracownika było „lekko żenujące”.
Katalońskie media ujawniły, że po tym incydencie relacje Sarabii z liderami Barcelony – z Lionelem Messim na czele – znacznie się pogorszyły. Oliwy do ognia dolał mecz z Celtą Vigo, który odbył się w czerwcu 2020. Gdy asystent trenera próbował przekazać wskazówki Messiemu, został zignorowany. Po spotkaniu miało dojść do ostrej kłótni pomiędzy piłkarzami a sztabem szkoleniowym.
Szatnia podzieliła się na dwa obozy. Sarabię wspierał chociażby Gerard Pique. Po zajściu na Santiago Bernabeu tłumaczył, że to człowiek pełen intensywności i adrenaliny. Niecały rok później zatrudnił go na stanowisko trenera FC Andorra. Wraz z tym klubem Sarabia wywalczył historyczny awans do Segunda Division, lecz szybko wrócił na trzeci poziom rozgrywkowy. Jego dobrze zapowiadająca się kariera nagle wyhamowała. Nic nie wskazywało na to, że wkrótce będzie on trenerem rewelacji LaLiga.
Elche – beniaminek, który zachowuje się jak potentat
Szkoleniowiec Elche stworzył drużynę, która wcale nie gra jak typowy beniaminek. Uwagę zwraca przede wszystkim to, że po siedmiu meczach „Los Franjiverdes” mają aż 57,9% posiadania piłki. Jeśli chodzi o LaLiga, pod tym względem ustępują jedynie Barcelonie i Realowi Madrycie. Według danych portalu fbref.com jest to 15. wynik w ligach „top 5”. Elche jest też na podium klasyfikacji podań na mecz (492,7).

Ich posiadanie piłki nie jest wcale jałowe. Mają na swoim koncie aż 264 podania w ostatnią tercję boiska, co stanowi piąty wynik w LaLiga. Podopieczni Edera Sarabii wyraźnie stronią od bezpośredniej gry, która często jest domeną nowicjuszy. Średnio posyłają prawie 68 długich piłek na mecz. Tylko siedem drużyn LaLiga robi to rzadziej.
Niespotykana wręcz kontrola nad wydarzeniami boiskowymi ma też wpływ na grę defensywną Elche. Beniaminek naprawdę dobrze broni dostępu do własnej bramki.
- 10,3 strzałów przeciwników/mecz (8. miejsce)
- 3,14 strzały celne przeciwników/mecz (3. miejsce)
- 0,08 gola/strzał przeciwnika (5. miejsce)
- średni strzał przeciwnika z 16,9 metrów (5. miejsce)
Te wyniki mogą imponować – zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę to, że zespół z prowincji Alicante wcale nie stawia autobusu we własnym polu karnym. Elche to drużyna, która bardzo często stosuje wysoki pressing. Jak twierdzi portal understat.com, jej wskaźnik PPDA wynosi zaledwie 9,55. Oznacza to, że beniaminek pozwala rywalowi na wymianę niecałych dziesięciu podań przed pierwszą próbą odbioru piłki. W tym elemencie lepiej wygląda jedynie Barcelona, Sevilla, Deportivo Alaves i Athletic. Dla porównania, PPDA pozostałych beniaminków to 13,41 (Levante) i 17,91 (Real Oviedo).
Beniaminek może podzielić los Girony
Na początku sezonu 2025/26 Elche gra tak, jakby było weteranem LaLiga. Obecnie zespół zajmuje czwarte miejsce w tabeli ligi hiszpańskiej. Eder Sarabia i jego piłkarze wywrócili niezwykle hermetyczną ligę do góry nogami. Pokazali, że nawet z niskim budżetem płacowym (według portalu Capology tylko trzy drużyny wydają mniej na pensje piłkarzy) można stawić czoła gigantom.
Trener beniaminka nie zamierza się zatrzymywać. Jeszcze zanim jego zespół wrócił do elity, podkreślał, że jego drużyna stała się „punktem odniesienia dla całego świata”. Szkoleniowiec znany z ciętego języka musi jednak uważać. Mówiąc o Elche łatwo bowiem szukać porównań do Girony, a więc drużyny, która wstrząsnęła Hiszpanią w sezonie 2023/24. Ekipa z Katalonii zakończyła zmagania na trzecim miejscu i zadebiutowała w eliminacjach do Ligi Mistrzów.
Latem zeszłego roku rewelacji LaLiga zabrano najlepszych piłkarzy. Savinho i Yan Couto wrócili do Manchesteru City. Eric Garcia znów gra w Barcelonie. Artem Dowbyk został nowym napastnikiem Romy, zaś Aleix Garcia trafił do Bayeru Leverkusen. Odejście kluczowych graczy miało poważne konsekwencje dla całego klubu. W minionym sezonie „Biało-Czerwoni” ledwo uratowali się przed spadkiem. Jakby tego było mało, zaczęli sezon 2025/26 od serii siedmiu meczów bez wygranej.
Wyciągnięcie wniosków z tego, co stało się z Gironą, byłoby dużym sukcesem Elche. Utrzymanie się w ligowej czołówce byłoby zaś cudem. Teoretycznie jest to misja niemożliwa, lecz to miasto jest przyzwyczajone do nietypowych zjawisk. Jednym z symboli Elche jest “Palmeral” czyli największy gaj palmowy w Europie. Choć ciężko w to uwierzyć, ogrody przetrwały czasy starożytnych Rzymian, Wizygotów oraz muzułmańskiej dynastii Umajjadów. To jedyna w swoim rodzaju oaza w środku europejskiego miasta. Zresztą, “Los Franjiverdes” zawdzięczają swoje barwy palmom.
Nawet Estadio Martinez Valero jest miejscem, które widziało już wiele. Podczas Mistrzostw Świata 1982 odbył się tam m.in. mecz Węgry – Salwador. Madziarzy stali się wówczas pierwszą – i jedyną – drużyną, która strzeliła dziesięć goli w jednym meczu mundialu. Piłkarze Elche mogą zatem dać swojemu miastu kolejną nieprawdopodobną opowieść.