Chwila nadziei
Szefowie wciąż aktualnego mistrza Niemiec po porażce 2:3 z VfL Bochum w 22. kolejce postanowili się naradzić i ustalili, że należy podziękować Tuchelowi. Jeszcze nie w tym momencie, jeszcze nie w tym sezonie, ale już przed następnym – jak najbardziej. Kilka dni po wyjazdowym blamażu ogłoszono więc oficjalnie, że z tym szkoleniowcem będą pracowali, ale tylko do końca sezonu. Potem trenowaniem zawodników zajmie się ktoś inny.
Tamta decyzja podziałała w jakiś sposób mobilizująco na zawodników. Być może udało się w ten sposób wpuścić trochę świeżego powietrza do szatni, dać drużynie impuls do lepszej gry. Do piłkarzy mogło w końcu dotrzeć, że wkrótce ich drogi z byłym opiekunem PSG czy Chelsea się rozejdą, a na finiszu sezonu będą grali wyłącznie o swoją przyszłość. W efekcie Bayern wygrał z Lipskiem 2:1, ale już kilka dni później tylko zremisował 2:2 z Freiburgiem. Potem przyszły jednak spektakularne zwycięstwa – 3:0 z Lazio, 8:1 z Mainz i 5:2 z Darmstadt. Można było wówczas uznać, że w głowie piłkarzy coś faktycznie przeskoczyło.
Dramatyczny Klassiker
Seria trzech zwycięstw była jednak złudna i rację mieli ci, którzy zauważali, że te spotkania udało się wygrać w dużej mierze z uwagi na mizerną klasę rywali. Przed tygodniem bowiem Bawarczycy w fatalnym stylu przegrali w hitowym starciu z Borussią Dortmund, a kompletnie zrezygnowany Tuchel po meczu wypalił, że jest już po walce o mistrzostwo i można sobie tym przestać zawracać głowę. I nawet jeśli matematycznie rzeczywiście było wtedy trudno łudzić się, że wyprzedzenie Bayeru Leverkusen jest możliwe, to jednak oburzenie autorytetów w Niemczech było ogromne. Wniosek: trenerowi Bayernu tak po prostu mówić nie wypada.
Kolejny dramat wydarzył się jednak kilka dni później. Monachijczycy udali się do malutkiego Heidenheim na mecz z beniaminkiem, nota bene grającym swój pierwszy w historii sezon na poziomie Bundesligi. Do 50. minuty spotkanie układało się całkiem nieźle – wprawdzie Bayern znów strasznie męczył oko kibica, ale przynajmniej prowadził 2:0. Najpierw trafił niezawodny Harry Kane, kolejno wynik wyśrubował wracający po kontuzji Serge Gnabry. Ale potem było już tylko gorzej. Dużo gorzej.
Oddane mistrzostwo
Piłkarze Franka Schmidta (pracuje w klubie od 2007 roku!) w ciągu minuty zdobyli dwie bramki i doprowadzili do remisu, a w końcówce zadali kolejny cios. Bayern sensacyjnie przegrał więc 2:3 i na sześć kolejek przed końcem ma już 16 punktów straty do lidera z Leverkusen. I nawet jeśli Bayer jest w tym sezonie w fenomenalnej formie, to aż tak wielka strata do tej ekipy po prostu nie przystoi drużynie, która w ostatnich 11 sezonach zdobyła… 11 tytułów mistrzowskich.
Poza tym Bayern Tuchela bije kolejne negatywne rekordy. Po raz pierwszy od 2000 roku zdarzyło mu się przegrać z beniaminkiem. Po raz pierwszy od sezonu 2011/12 z kolei zdarzyło mu się ponieść porażkę w ponad pięciu meczach ligowych. Generalnie bilans Tuchela w roli trenera tej drużyny jest bardzo mizerny – z 51 meczów wygrał zaledwie 32, przegrał aż 13.
Gorszy tylko Klinsmann
Generalnie 50-latek wykręca na razie średnią dokładnie 2 punktów zdobytych w każdym meczu. A to oznacza, że jest drugim najgorzej punktującym szkoleniowcem tego klubu w tym stuleciu. Gorszy wynik osiągnął tylko Juergen Klinsmann (1,95), o innych fachowcach nie wspominając. Zwolnieni przecież w złej atmosferze Niko Kovac (2,26) czy Carlo Ancelotti (2,28) radzili sobie o wiele lepiej, Julian Nagelsmann z kolei – którego Tuchel zastąpił – był w tej kwestii jeszcze skuteczniejszy (2,31).
W Niemczech pojawia się więc coraz więcej głosów sugerujących, że mariaż Bayernu z Tuchelem wcale nie musi trwać do końca sezonu. Gdyby we wtorek w Londynie Bawarczycy znów się zbłaźnili, scenariusz z przedwczesnym zwolnieniem Tuchela trudno wykluczyć. Mistrzostwa kraju już się raczej nie uratuje, ale najzwyczajniej w świecie tkwienie w tak zgnuśniałej i toksycznej atmosferze – a ta niewątpliwie łączy piłkarzy i trenera – jest kompletnie bezcelowe. Zwłaszcza że w takiej formie przewaga 7 punktów nad piątym miejscem, które awansu do LM nie daje, wcale tak bezpieczna być nie musi.