Finansowe zasady w LaLiga i rola Javiera Tebasa
Przed wprowadzeniem obecnych mechanizmów kontrolnych (2013 rok) hiszpańskie kluby znajdowały się w katastrofalnej sytuacji finansowej. Był to okres, w którym ponad 20 klubów zmagało się z postępowaniami upadłościowymi, a ich łączne zadłużenie wobec urzędów skarbowych przekroczyło 595 milionów euro – przypomina serwis “Business Day”. Powszechnym zjawiskiem były chroniczne opóźnienia lub całkowity brak wypłat wynagrodzeń dla zawodników. Ten finansowy chaos był napędzany przez impulsywne i niezrównoważone wydatki, gdzie stabilność ekonomiczna klubów była niebezpiecznie uzależniona od wyników sportowych, tworząc błędne koło ryzykownych długów.
Sytuacja stała się na tyle poważna, że hiszpański rząd zagroził bezpośrednią interwencją w działalność biznesową futbolu. Główną postacią stojącą za reformami jest Javier Tebas. Jego wybór na prezesa LaLiga w kwietniu 2013 roku opierał się na mandacie do wprowadzenia żelaznej dyscypliny finansowej. Wykorzystując swoje doświadczenie w prawie korporacyjnym i upadłościowym, Tebas oparł swoją prezydenturę na trzech filarach: nadzorze ekonomicznym, scentralizowanej sprzedaży praw telewizyjnych oraz strategii internacjonalizacji.
System kontroli ekonomicznej był pierwszym i najważniejszym z nich, zaprojektowanym w celu wyeliminowania niezrównoważonego zadłużenia i zapewnienia, że kluby działają w granicach swoich możliwości finansowych. Co istotne, system ten został narzucony przez same kluby, które zrozumiały, że potrzebują rygorystycznych, centralnie stosowanych środków, aby przetrwać.
Najważniejszym elementem odróżniającym system LaLiga od innych jest jego prewencyjny charakter. W przeciwieństwie do Finansowego Fair Play UEFA czy zasad Zysku i Zrównoważonego Rozwoju (PSR) w Premier League, które zazwyczaj karzą kluby po naruszeniu przepisów, system LaLiga działa jak strażnik. Jak czytamy w oficjalnym dokumencie na stronie LaLiga, uniemożliwia on klubom rejestrację nowych zawodników lub kontraktów, jeśli spowodowałoby to przekroczenie ich wcześniej zatwierdzonego limitu wydatków.
LCPD, czyli reguła normująca hiszpańskie kluby
Límite de Coste de Plantilla Deportiva (LCPD), czyli Limit Kosztów Kadry Sportowej, to maksymalna kwota, jaką klub może wydać na cały swój personel sportowy w trakcie jednego sezonu. Nie jest to sugestia, lecz sztywny limit. Każdy klub proponuje własny limit w oparciu o prognozowane finanse, ale musi on zostać zatwierdzony lub skorygowany przez Organ Walidacyjny LaLiga w celu zapewnienia stabilności finansowej klubu.
Podstawowy wzór do obliczania LCPD jest następujący: LCPD = (prognozowane przychody) – (prognozowane koszty strukturalne niezwiązane ze sportem) – (zaplanowane spłaty zadłużenia na dany sezon). Każdy z elementów jest precyzyjnie zdefiniowany.
- Prognozowane przychody – obejmują wpływy z praw telewizyjnych, umów sponsorskich, reklam, sprzedaży biletów, składek członkowskich oraz zysków z transferów zawodników.
- Koszty strukturalne niezwiązane ze sportem – obejmują wynagrodzenia personelu administracyjnego, koszty operacyjne, utrzymanie obiektów i inne wydatki ogólne niezwiązane z kadrą sportową.
- Spłaty zadłużenia – kwota długu, którą klub ma zaplanowaną do spłaty w danym sezonie. Straty z poprzednich lat również negatywnie wpływają na ten wynik.
Chociaż kluby same przedstawiają swoje propozycje LCPD, to Organ Walidacyjny (Órgano de Validación) ma ostateczne słowo. Może on, i często to robi, obniżyć proponowany przez klub limit, jeśli dostrzeże ryzyko finansowe lub uzna prognozy przychodów za nierealistyczne. Organ ten analizuje również poszczególne operacje transferowe i kontrakty, aby upewnić się, że są one wyceniane po wartości rynkowej i mieszczą się w zatwierdzonym LCPD klubu, co zapobiega “dopingowi finansowemu” i kreatywnej księgowości.
Taki model sprawia, że dyrektor finansowy klubu staje się jedną z najważniejszych postaci na rynku transferowym. Planowanie finansowe przestaje być funkcją administracyjną, a staje się głównym ograniczeniem ambicji sportowych. Zdolność dyrektora sportowego do pozyskania gwiazdy zależy nie tylko od gotówki na opłatę transferową, ale od ogólnej prognozowanej rentowności i zarządzania długiem w całym roku fiskalnym.
Jakie mechanizmy stosują kluby?
Gdy istniejące zobowiązania klubu przekraczają jego obliczony LCPD, wówczas w grę wchodzą kolejne przepisy. Jest to sytuacja powszechna dla wielu klubów, w tym FC Barcelony, o której pod tym względem było najgłośniej.
Zasada “1 do 1” jest pożądanym stanem dla wszystkich klubów. Ma ona zastosowanie tylko do tych, których poniesione koszty kadry są równe lub niższe od zatwierdzonego LCPD. Zgodnie z tą zasadą, klub może wydać jedno euro na nowe koszty kadry za każde jedno euro, które zaoszczędzi (np. sprzedając zawodnika lub obniżając pensję) lub wygeneruje z nowych przychodów pozatransferowych. Pozwala to na normalne, zrównoważone zarządzanie składem. Osiągnięcie tego stanu jest głównym celem dla klubów takich jak FC Barcelona, ponieważ oznacza powrót do finansowej normalności i zniesienie najsurowszych ograniczeń transferowych.
Zasada 1:4 (25%) to standardowa zasada dla klubów, które przekraczają swój LCPD. W niektórych sezonach była ona określana jako zasada 1:3, ale 1:4 jest najczęściej przywoływaną podstawą. Zgodnie z tą regułą, klub przekraczający limit może przeznaczyć tylko 25% zaoszczędzonych lub wygenerowanych pieniędzy na rejestrację nowych zawodników lub kontraktów. Pozostałe 75% musi zostać przeznaczone na zmniejszenie deficytu między faktycznym kosztem kadry a LCPD. Na przykład, aby pozyskać zawodnika o łącznym rocznym koszcie (pensja + amortyzacja) wynoszącym 10 milionów euro, klub przekraczający limit musi najpierw wygenerować 40 milionów euro oszczędności (np. sprzedając zawodników, których łączny koszt wynosił 40 milionów euro).
Istnieje specyficzny, doprecyzowany wyjątek od reguły 1:4. Klub przekraczający limit może reinwestować 50% (w niektórych wersjach 33%) oszczędności uzyskanych ze sprzedaży jednego, wysoko opłacanego zawodnika. Kluczowym warunkiem zastosowania tej zasady jest to, że indywidualny koszt odchodzącego zawodnika musi stanowić ponad 5% całkowitego LCPD klubu. Zasada ta zachęca kluby przekraczające limit do rozstawania się ze swoimi najlepiej zarabiającymi graczami, ponieważ zapewnia to bardziej efektywną ścieżkę do stworzenia miejsca na nowe transfery w porównaniu ze standardową zasadą 1:4.
Barca odczuła skomplikowane zasady
Złe zarządzanie finansami pod rządami poprzednich władz klubu doprowadziło do ogromnych rachunków płac i znacznego zadłużenia, co postawiło Barcelonę w sytuacji, w której jej poniesione koszty kadry znacznie przekraczały jakikolwiek realistycznie obliczony LCPD. LCPD Barcelony w ostatnich latach dramatycznie spadł, z ponad 671 milionów euro do zaledwie 204 milionów euro w pewnym momencie, zanim odbił się do 426 milionów euro – wciąż znacznie poniżej rywali takich jak Real Madryt (755 milionów euro).
Latem tego roku Barca stanęła przed konkretnymi wyzwaniami. LaLiga zablokowała rejestracje z powodu niespełnienia przez klub zasady 1:1. Aby stworzyć niezbędny margines finansowy, zarząd klubu musiał przedstawić osobiste gwarancje (podobno w wysokości około 7-12 milionów euro), co jest środkiem nadzwyczajnym, wskazującym na wyczerpanie normalnych dróg finansowania.
Klub musiał następnie ustalić priorytety rejestracji, a zawodnicy tacy jak Gerard Martín i Wojciech Szczęsny byli “przetwarzani” przed Roonym Bardghjim. Następnie szczegółowo opisano strategię rejestracji ostatniego z nich w drużynie rezerw, Barça Atlètic. LaLiga zezwoliła na to dopiero po zweryfikowaniu, że pensja Bardghjiego odpowiadała pensji zawodnika rezerw, a nie gwiazdy pierwszego zespołu.
Słynne “dźwignie” (sprzedaż części przyszłych praw telewizyjnych i innych aktywów klubu, jak Barça Studios) były bezpośrednią i konieczną strategią mającą na celu wpłynięcie na formułę LCPD. Sprzedając te aktywa, Barcelona drastycznie zwiększyła stronę “Prognozowanych przychodów” w równaniu, co z kolei sztucznie zawyżyło jej LCPD na dany sezon, tworząc margines potrzebny do rejestracji zawodników takich jak Robert Lewandowski i Raphinha w poprzednich sezonach.
Inne kluby z problemami z rejestracją
Problemy FC Barcelony nie były odosobnionym przypadkiem. W letnim oknie transferowym trudności z rejestracją zawodników stały się zjawiskiem powszechnym w całej LaLiga. Na tydzień przed rozpoczęciem sezonu, ze 104 nowych nabytków w całej lidze, zarejestrowanych było zaledwie 50. Aż 15 z 20 drużyn borykało się z problemami, a tylko pięć zdołało zgłosić wszystkich swoich nowych graczy na czas.
- Real Betis – pozyskał ośmiu zawodników, ale początkowo zdołał zarejestrować tylko trzech – na swoją kolej musieli czekać Valentín Gómez, Junior Firpo i Pau López. Na 11 dni przed startem ligi klub miał zgłoszonych łącznie tylko 18 piłkarzy i musiał pilnie sprzedawać innych, aby zwolnić miejsce w budżecie płacowym.
- Sevilla – znalazła się w bardzo trudnej sytuacji, mając na krótko przed startem rozgrywek zarejestrowanych zaledwie od 12 do 15 zawodników. Nowe nabytki (m.in. Alfon González i Gabriel Suazo) nie zostały zgłoszone na czas, choć finalnie się to udało.
- Getafe – sytuację tego klubu “Marca” określiła jako “krytyczną”. Z 10 nowych piłkarzy (Juanmi, Mario Martín czy Kiko Femenía), początkowo zarejestrowano tylko jednego.
- Real Oviedo – beniaminek powracający do LaLiga po 24 latach stanął przed “szczególnie niepokojącym” scenariuszem, w którym żaden z siedmiu letnich transferów, w tym Salomón Rondón, nie mógł zostać zarejestrowany.
Więcej niż w LaLiga wydaje się w… Ekstraklasie
O tym, jak kuriozalnie wyglądało letnie okienko w LaLiga najlepiej świadczy fakty, że pod kilkoma względami efektowniej wyglądało okienko w… PKO BP Ekstraklasie. Dość powiedzieć, że lider pod względem wydatków, Raków Częstochowa wydał na wzmocnienia więcej (9,4 mln euro), niż… osiem hiszpańskich klubów.
Bilans w obu ligach uwidacznia również pewien interesujący fakt. W Ekstraklasie tylko sześć klubów wyszło na plus, jeśli chodzi o wpływy z transferów, z czego najwięcej zarobiła Legia Warszawa (10,4 mln euro). W przypadku LaLiga takich klubów było aż 13, przy czym trzy z nich szczególnie się wyróżniają – Real Sociedad wyszedł na plus na poziomie 58,5 mln euro, Sevilla zarobiła 54,8 mln euro, a Celta Vigo 37,3 mln euro.
Tak duże dysproporcje pokazują, że w Hiszpanii poszczególne kluby nie były chętne na wydawanie dużych kwot na wzmocnienia, chcąc zachować środki nie tyle na rozwój klubu, co spełnienie zasad i przepisów ligowych. Legia z kolei pod wodzą nowych władz musiała dokonać kilku sprzedaży, aby poprawić stan klubowej kasy (o czym mówiło się od dłuższego czasu). Poza Legią, najwięcej na transferach wychodzących zarobił Górnik Zabrze (3,1 mln euro), którego historię, głównie pod kątem przejęcia klubu i problemów finansowych, znamy od dawna.

Tebas chce dominującej ligi, ale tylko pod jednym kątem
Model LaLiga, oparty na wymuszonej zrównoważoności, jest wyjątkiem w coraz bardziej zdominowanym przez napędzane długiem wydatki klubów Premier League i nieograniczone zasoby klubów państwowych środowisku piłkarskich. Czy celem jest finansowo zdrowa i stabilna liga krajowa, czy globalna dominacja na arenie transferowej? LaLiga, pod rządami Javiera Tebasa, jednoznacznie wybrała to pierwsze, a konsekwencje tego wyboru definiują rzeczywistość dla każdego klubu w Hiszpanii.
