W środę media obiegła informacja o spięciu na murawie w stadionie w Debreczynie pomiędzy piłkarzami Rakowa i Maccabi. Jak było naprawdę? Swoją wersję przedstawił przedstawiciel częstochowian, Damian Markowski. W rozmowie z nami zrekonstruował przebieg wydarzeń.
– O 18:30 miał rozpocząć się nasz spacer po boisku w ramach oficjalnego treningu. Minutę po tym czasie, o 18:31, nasi zawodnicy i sztab szkoleniowy weszli na murawę. W tym czasie zauważyliśmy, że zawodnicy Maccabi ciągle trenują. My robiliśmy swoje, zgodnie z harmonogramem wkroczyliśmy. Jeden z zawodników Maccabi, Abdoulaye Seck mówił, że przeszkadzamy im w treningu; że ich podglądamy.
– Nasz napastnik Leonardo Rocha powiedział, że mamy swój walkaround, nie przeszkadzamy i że to oni powinni o 18:15 skończyć trening. Co zrobił Seck? Bardzo zaatakował werbalnie naszego zawodnika. Gdyby nie interwencja ludzi Rocha zostałby zaatakowany fizycznie. Ja nigdy z taką sytuacją się nie spotkałem. Potem mieliśmy mieć oficjalną konferencję prasową. Choć rzecznik Maccabi zapewniał, że załatwi tłumacza z polskiego na angielski, to tego nie zrobił. Zgłaszaliśmy mu to dwa dni temu i potwierdzał, że wszystko będzie zrobione. Tłumacza nie było. Maccabi tłumaczyło, że to nie jest przecież faza ligowa – wyjawił Markowski.
– Maccabi nie zachowuje się zbyt profesjonalnie. Potem podczas konferencji wyciszyli nam mikrofony. Mam nadzieję, że wieczorem, na boisku, pokażemy im kto jest lepszy – dodał.
Jak się okazuje, zespół z Izraela już w pierwszym spotkaniu naginał regulamin. – Nie trzymają się ram czasowych. Tydzień temu też wyszli 15 minut wcześniej na trening. Po meczu z nami w czwartek mieli mieć rozbieganie, a oni normalnie wyciągnęli piłki, odbyli trening. Problem z nimi jest od ponad tygodnia. A pan Seck… no cóż, nie zachowywał się profesjonalnie już podczas pierwszego meczu. To nie jest zachowanie godne gracza występującego w europejskich pucharach – ocenił Markowski.
Rzecznik Rakowa odniósł się też do sprawy Jonatana Brunesa, który nie znalazł się w kadrze meczowej na to ważne starcie. Wcześniej Marcin Borzęcki ujawnił, że relacje tego piłkarza z trenerem Rakowa są napięte, a w klubie wybuchła “afera tortowa”. – Brunes zgłosił uraz, były badania, które nie wykazały kontuzji. Wczoraj przed odlotem w rozmowie z trenerem Papszunem stwierdził, że nie jest gotowy do gry, że jego samopoczucie na to nie pozwala. Chodzi o niedyspozycję pod kątem psychicznym. My jako Raków nie zrobiliśmy nic złego, wywiązujemy się z zapisów kontraktowych. Tu w Debreczynie są z nami Ivi Lopez, Jean Carlos, którzy nie mogą zagrać. Ale norweskiego napastnika z nami nie ma – zakończył rzecznik.
Mecz Maccabi Hajfa – Raków Częstochowa rozpoczyna się w czwartek o godzinie 20. W pierwszym spotkaniu wicemistrzowie Polski przegrali 0:1.
(mars)