Lech dał Crvenej prezent na koniec pierwszej połowy
Lech Poznań miał przed sobą bardzo ciężkie zadanie w rewanżowym starciu III rundy eliminacji do Ligi Mistrzów z Crveną Zvezdą Belgrad. Kolejorz musiał odrobić stratę dwóch bramek na słynnej Marakanie. Trzeba przyznać, że podopieczni Nielsa Frederiksena weszli w mecz. Z czasem gospodarze zaczęli jednak przejmować inicjatywę. Tuż przed zmianą stron stało się jasne, że gol dla serbskiego giganta jest kwestią czasu.
W 44. minucie kolejny atak Crveny sprawił, że w polu karnym Lecha doszło do ogromnego zamieszania. Mateusz Skrzypczak próbował odebrać piłkę Peterowi Olayince, który stał bardzo blisko bramki strzeżonej przez Bartosza Mrozka. Okazało się, że reprezentant Polski spóźnił się z interwencją. Sędzia Francois Letexier bez wahania wskazał na wapno.
Do rzutu karnego podszedł Cherif Ndiaye. Senegalczyk zmylił Mrozka i dał prowadzenie swojej drużynie. Tym samym 29-latek strzelił swojego drugiego gola w eliminacjach do Champions League.
Trafienie snajpera Crvenej oznaczało, że Lech musiał strzelić trzy gole i zachować czyste konto, żeby doprowadzić do dogrywki. Mecz ostatecznie zakończył się wynikiem 1:1 po golu Mikaela Ishaka. W ostatniej rundzie elimiacyjnej Serbowie zmierzą się z cypryjskim Pafos, które pokonało Dynamo Kijów. Na ekipę prowadzoną przez Nielsa Frederiksena czeka zaś belgijski Genk.