Niedola ter Stegena po kontuzji
Pierwsze lata niemieckiego bramkarza w stolicy Katalonii były naznaczone kilkoma etapami, jeśli chodzi o opinię na jego temat. Początkowo miał miejsce między słupkami, ale wielu domagało się jego zmiany. Choć potrafił popisywać się pięknymi paradami, zdarzały mu się mecze, gdy kompletnie nie pomagał zespołowi i wpuszczał gole, których nie powinien.
Z biegiem czasu, gdy ter Stegen uparcie dążył do wypracowania sobie lepszego zdania, jego występy faktycznie zaczęły przystawać do poziomu, do jakiego aspirowała FC Barcelona. Niemiec zaczął być filarem w bramce, a jego parady, refleks i gra na linii sprawiały, że wielu zapomniało, z jakimi defektami był kojarzony w poprzednich latach.
Mimo już dość zaawansowanego wieku, poprzedni sezon ter Stegen zaczął jako “jedynka” i nic nie zwiastowało zmiany na tej pozycji. Wszystko zmienił ligowy mecz z Villarrealem w drugiej połowie września – zerwanie ścięgna pod prawą rzepką kolanową wywołało swego rodzaju złożoną sagę, obejmującą zakulisowe rozgrywki klubowe, strategiczne posunięcia finansowe oraz zmieniającą się hierarchię na pozycji bramkarza.
Timing operacji ter Stegena
Po absencji i długim okresie rekonwalescencji, ter Stegen wrócił pod koniec ubiegłego sezonu, ale nie był to wymarzony scenariusz dla Niemca. Pozycji między słupkami nie oddał Wojciech Szczęsny, który awaryjnie zastąpił 33-latka w składzie. Do tego latem Barca sprowadziła Joana Garcię. Był to moment, w którym zaczęto poważnie rozważać, czy niemiecki golkiper powinien zostać w klubie.
Przed kilkoma tygodniami ter Stegen ogłosił, że przejdzie kolejną operację pleców, drugą taką od 2023 roku. Finalnie stanęło na tym, że ma być wyłączony z gry na około trzy miesiące. Sam tłumaczył, że zabieg jest “najszybszym i najbezpieczniejszym sposobem” na pełne wyleczenie. Problem jednak w tym, że kibice nie wierzyli w to wyjaśnienie. Zarzucali mu, że uporczywie trzyma się w ten sposób klubu, broniąc się przed niechybną próbą sprzedaży i zwolnieniem budżetu płacowego.
Kapitańska pozycja ter Stegena
Pomimo wysiłków i buńczucznych zapowiedzi co do powrotu między słupki, już podczas pre-sezonu było jasne, że ter Stegen nie będzie miał łatwo w “Projekcie 2.0” Hansiego Flicka na sezon 2025/26. Niemiec trenował indywidualnie i nie był częścią zespołu podczas pierwszych sesji treningowych po letniej przerwie. Już wtedy Gerard Romero i kataloński “Sport” zauważali, że niekoniecznie chodzi o kontuzję, a raczej słabnącą pozycję 33-latka w drużynie.
Relacje między ter Stegenem a FC Barceloną podobno znalazły się w „impasie”. Poza nieskoordynowanym oświadczeniem o kontuzji, pojawiły się pytania dotyczące jego kapitanowania w przyszłym sezonie. Niemiec został mianowany kapitanem Barcy zeszłego lata, ale nie został przywrócony do tej roli nawet po powrocie do zdrowia po długotrwałej kontuzji kolana.
Hansi Flick stwierdził swego czasu, że „drużyna zawsze decyduje o kapitanach, tak jak to miało miejsce w przeszłości, zazwyczaj dwa tygodnie przed rozpoczęciem sezonu”. Co prawda ter Stegen cieszył się powszechnie dobrą opinią w szatni, trudno na ten moment sobie wyobrazić, że to on miałby pełnić tę rolę, abstrahując już od kilkumiesięcznej pauzy po operacji pleców.
Pozbycie się ter Stegena “wygodne” dla Barcy?
Hiszpańskie media nieustannie informowały o kolejnych klubach, które rzekomo miały próbować sprowadzić latem ter Stegena. Łączono go m.in. z Galatasaray, Manchesterem United, Newcastle United i Juventusem. Pojawiły się również doniesienia o „lukratywnej ofercie” z Arabii Saudyjskiej.
Mimo tych ofert, ter Stegen podobno poinformował Barcelonę, że „nigdzie się nie wybiera”, a jego umowa jest ważna do czerwca 2028 roku. Deklarował, że w Barcelonie czuje się bardzo dobrze, a jego decyzja ma podłoże prywatne – ugruntował sobie życie w stolicy Katalonii do tego stopnia, że po prostu stało mu się tam wygodnie.
Z perspektywy Barcelony, „pozbycie się ter Stegena stało się kwestią priorytetową” – przekonuje “Mundo Deportivo”. Klub podobno postrzegał jego sprzedaż jako sposób na „uwolnienie ogromnej przestrzeni płacowej” i zarządzanie swoim budżetem płacowym, zwłaszcza po przybyciu Joana Garcíi.
Barcelona działa w warunkach ścisłych ograniczeń finansowego fair play. Wynika z tego, że wysoka pensja ter Stegena, przy jego potencjalnej obniżonej roli, staje się obciążeniem bez odpowiadającego jej wkładu na boisku. Pozbycie się go miałoby także przełożenie na rejestrację innych zawodników. A fakt, że poza Garcią Barca nie dokonała jeszcze zbyt wielu poważnych wzmocnień, może sugerować, że taki właśnie jest cel klubu.
To, co kiedyś było niezachwianą pozycją dla ter Stegena, stało się polem bitwy. Narracja w hiszpańskich mediach silnie sugeruje, że jego czas jako niekwestionowanego numeru jeden Barcelony jest faktycznie zakończony. Działania klubu, od podpisania Garcíi po doniesienia o degradacji i trwającą debatę o kapitanowaniu, malują obraz transformacji, która dla Niemca najpewniej nie skończy się pomyślnie.