Smokowski: Głowa Anisimovej nie wytrzymała
Iga Świątek zaprezentowała się kapitalnie w finale Wimbledonu, w którym wygrała z Amandą Anisimovą 6:0, 6:0. Tomasz Smokowski w komentarzu podkreślił, że Amerykanka spaliła się przede wszystkim pod względem mentalnym. Stres paraliżował jej ruchy, przez co popełniała masę niewymuszonych błędów. Po drugiej stronie barykady była Iga, która zagrała spotkanie wręcz perfekcyjne.
— Przed meczem wspominałem o tym, że kluczowe będzie to, jak Anisimova – jako absolutna debiutantka na tym poziomie – poradzi sobie z obciążeniem tego spotkania. I niestety dla Anisimovej i może dla widowiska, a stety dla Igi Świątek – Amanda Anisimova spaliła się tak, jak tylko można się spalić. Aż mi jej trochę żal, bo ona już w czwartym gemie zaczęła rozkładać ręce, a w szóstym krzyknęła do swojego sztabu po rosyjsku, że już nie może. Szybko pojawiły się na jej twarzy łzy. Sprawdziłem – ostatni wynik 6:0, 6:0 na poziomie Wielkiego Szlema zdarzył się w 1988 roku.
— To było spotkanie zupełnie bez historii. Inaczej: Amanda Anisimova zrobiła wszystkie możliwe błędy, poruszała się koszmarnie. Mówiąc bardzo kolokwialnie – miała ciężkie cztery litery, poruszając się na korcie, była spięta. Sami widzicie, co robi stres, jak bardzo może pospinać to zawodniczkę. Bo ta sama Anisimova, dwa dni wcześniej grała genialne spotkanie z Sabalenką. A tutaj? No właśnie. Okazało się, że sam fakt, że się dociera do finału Wielkiego Szlema, był dla niej czymś zdecydowanie zbyt wielkim. Jej głowa nie wytrzymała.
— Żeby jednak nie było, że Anisimova przegrała ten mecz: Iga Świątek go wygrała. Na to należy przede wszystkim zwrócić uwagę. Chciałbym podkreślić, że Iga Świątek dała rywalce dziś może dwa prezenty. Może dwóch piłek nie rozstrzygnęła tak jak mogła, może popełniła dwa niewymuszone błędy takie grube. Poza tym? Perfekcyjne spotkanie.