Piłkarki w Stanach Zjednoczonych domagały się większych zarobków. Rapinoe symbolem chęci zmian
Był 2019 rok, kiedy amerykańskie piłkarki zaczęły domagać się od tamtejszej federacji odszkodowania za nierówne traktowanie, także finansowe, kobiet i mężczyzn w piłce nożnej. Rywalizację po kilku latach wygrały. Sąd nakazał federacji wypłatę odszkodowania w wysokości 24 mln dolarów. Kwota ta miała zostać rozdzielona pomiędzy zawodniczki jako rekompensata za zaległe wynagrodzenia. Amerykańskie piłkarki od tamtej pory otrzymują identyczne wynagrodzenia za grę w reprezentacji narodowej, co mężczyźni.
Jedną z liderek tamtej walki i symbolem walki o zrównanie płac stała się Megane Rapinoe. Postać dość kontrowersyjna. – Będziemy spoglądać na ten dzień i mówić, że to moment, w którym piłka nożna w Stanach Zjednoczonych zmieniła się na lepsze. Nie możemy cofnąć niesprawiedliwości, z którymi miałyśmy do czynienia, ale teraz wiemy, że coś takiego już się nigdy nie powtórzy – mówiła wówczas piłkarka. Od tamtej pory w Stanach zarobki piłkarek i piłkarzy są na podobnym poziomie.
O niesprawiedliwości finansowej między piłkarkami a piłkarzami mówiła także Alisha Lehmann, jedna z najlepszych piłkarek świata. – Wykonuję tę samą pracę co Douglas, gram w tym samym klubie, ale zarabiam 100 razy mniej pieniędzy. To niesprawiedliwe. To coś, co mnie dotyka, bo jestem kobietą… – mówiła po transferze swojego partnera Douglasa Luiza do Juventusu. “Stara Dama” zapłaciła wówczas za zawodnika 70 mln euro.
“Piłkarki chcą zarabiać fortunę”. Krzywdzące stereotypy
Te dwie opisane wyżej sytuacje są raczej wyjątkiem od reguły. A mówienie, że piłkarki chcą zarabiać tyle samo co piłkarze, jest tylko i wyłącznie powielaniem krzywdzącego stereotypu. W dużej mierze one nie domagają się nie wiadomo, jakich zarobków. Chcą po prostu godnie żyć. I choć do mediów przebijają się głośne wypowiedzi, jak te przytoczone słowa Rapinoe czy Lehmann, to rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej.
– My nie chcemy być porównywane w zarobkach do mężczyzn. Chcemy po prostu mieć możliwość zarabiania pieniędzy. Chcemy mieć możliwość rozwoju w piłce nożnej. Mam na myśli to, że ja, mając 20 lat, byłam po dwóch kontuzjach barku. To są uszczerbki zdrowotne, które zostaną ze mną do końca życia. Ja to czuję i będę czuła. Podejmuję na boisku takie samo ryzyko jak mężczyzna, więc chciałabym mieć takie wynagrodzenie, żeby w przypadku urazu móc zapewnić sobie opiekę. Wiadomo, że zarobki będzie dyktowała ekonomia i popularność – powiedziała w rozmowie ze Sport.pl bramkarka reprezentacji Polski Kinga Szemik. W jej słowach wybrzmiał dzisiejszy problem kobiecego futbolu jeśli chodzi o finanse. Kobiety zarabiają po prostu za mało, aby godnie żyć, czy pokryć koszta związane np. z rehabilitacją w przypadku kontuzji.
Kiedy przyjrzymy się wszelkim badaniom, na temat finansów w piłce nożnej kobiet, to widać, że faktycznie kobiety zarabiają mniej. Wynika to m.in. z mniejszej popularności tego sportu czy mniejszej medialności. Natomiast to nie jest też tak, że każda piłkarka, jak jeden (nomen omen) mąż, domaga się wielkich zarobków. Kiedy wsłuchujemy się w głos zawodniczek, chociażby z Ekstraligi słyszymy jedno – chcemy godnie zarabiać, tak aby nie martwić się o codzienny byt. I to powinna być dewiza towarzysząca dziś wszelkim dyskusjom nt. pieniędzy w piłce kobiecej.
Ile tak naprawdę zarabiają piłkarki?
Różnice w zarobkach w polskiej piłce nożnej są dość widoczne. Przeciętny zawodnik Ekstraklasy ma kontrakt wysokości 20-30 tysięcy złotych miesięcznie. Ci najwięksi zarabiają nawet po 150-200 tysięcy złotych. W kobiecej Ekstralidze o takich pieniądzach można tylko pomarzyć. Przeciętnie zawodniczki zarabiają około 4-5 tysięcy złotych. Tych zarabiających powyżej 10 tysięcy jest niewiele.
W ligach zachodnich sytuacja jest trochę lepsza. – Najlepsze w Anglii, ale ostatnio w tureckiej piłce pojawił się podobny trend, jak u mężczyzn – czyli tamtejsze kluby płacą bardzo dobrze, by ściągać gwiazdy innych lig. Natomiast wyjściowo zawodniczki z Polski zaraz po wyjeździe zarabiają między 2 tys. euro, a 3 tys. euro. Do tego często zapewnia im się mieszkanie. Oczywiście nie mówimy tutaj o Ewie Pajor, a o piłkarkach, dla których to początek – przyznał w rozmowie z Interią agent piłkarski Dawid Płaczkiewicz.
Te różnice sprawiają, że fakt, że piłkarki coraz częściej decydują się na wyjazd z Polski, nie dziwi. W ostatniej rozmowie z nami socjolog Radosław Kossakowski podkreślił, że przed Polską jeszcze spora droga, aby zrównać się z Zachodem w kwestii piłki nożnej. I tyczy się to również kwestii finansowych.