Borek: Rysy zaczęły pojawiać się w marcu
— Trzeba wrócić do początków pracy Michała Probierza z reprezentacją. Do bardzo znaczących i wspierających słów Roberta Lewandowskiego wobec niego. “W końcu mamy trenera, który ma jaja, który ma swoje zdanie, który potrafi wygłosić i powiedzieć w cztery oczy piłkarzowi nawet trudne decyzje” – mówił. I to jest pytanie – czy aż tak dużo się zmieniło przez te kilkanaście miesięcy? Czy panowie na tyle się poznali – i personalnie, i w treningu – że pewne rzeczy zmieniły się w głowie kapitana reprezentacji? Czy też trzeba się zastanowić, czy na początku to nie był po prostu kredyt zaufania Lewandowskiego wobec selekcjonera kadry. To się bardzo brzydko zestarzało – mówił Mateusz Borek w Kanale Sportowym.
— Poważne rysy na szkle zaczęły pojawiać się podczas ostatniego zgrupowania. Tego marcowego. Pamiętamy – zagraliśmy wtedy bardzo przeciętnie z Litwą i tak to już w piłce jest, że tym największym ta futbolówka spada pod nogi. I spadła w końcówce meczu Robertowi Lewandowskiemu, wpadła do siatki Litwinów i dopisaliśmy pierwsze trzy punkty. Potem mamy mecz z Maltą, w którym Lewy wszedł z ławki rezerwowych. W dniu tego spotkania doszło do bardzo długiej dyskusji między trenerem a Robertem. Trener chciał, by zawodnik chciał od pierwszej minuty. Robert już wtedy zgłaszał pewne mikroproblemy, pewnie przemęczeniowe. Ostatecznie Robert postawił na swoim – kontynuował dziennikarz
“Robert miał mnóstwo pretensji”
— Po tym zgrupowaniu zaczęło coś pękać. Narracja trenera idzie w stronę sześciu punktów i niestraconego gola, gdy narracja Roberta jest całkowicie inna. Dochodzi do bardzo mocnej zdań Lewandowskiego z ludźmi ze sztabu trenerskiego. Robert, który jest detalistą, który chce pewne rzeczy precyzować i ulepszać, ma mnóstwo pretensji. Uważa, że powinny być zdecydowanie lepiej dopracowane stałe fragmenty gry, różne schematy. Ta dyskusja generalnie była dosyć nieprzyjemna i mocna. Robert po spotkaniu z Maltą wygłosił wtedy poważne i długie oświadczenie, w którym wypunktował dużo historii związanych z przeszłością i teraźniejszością reprezentacji.
— Można było to przykryć tymi dwoma zwycięstwami, a Robert był w swojej narracji bardzo konkretny, wymagający i krytyczny. Sprowadziłbym to do stwierdzenia, że dla niego sześć punktów to jest za mało. Jego to absolutnie nie satysfakcjonowało. Że nie cieszy się z małych rzeczy. Rozjeżdżają się piłkarze do swoich klubów, ale to nie jest stan euforyczny. Przynajmniej w przypadku kapitana – zakończył Mateusz Borek.