Boniek zabrał głos
Nie milkną echa ogromnego konfliktu, jaki nastąpił między Robertem Lewandowskim a Michałem Probierzem. Selekcjoner podjął niedzielnym wieczorem decyzję o odebraniu Lewemu opaski kapitana zespołu. Nowym liderem drużyny tym samym został Piotr Zieliński. Na odpowiedź Lewandowskiego długo czekać nie musieliśmy, bo już po zaledwie kilkunastu minutach, otrzymaliśmy od niego krótkie oświadczenie. Poinformował, że rezygnuje z dalszej gry dla kadry narodowej do czasu, aż Michał Probierz będzie za nią odpowiedzialny. Jako argument podał utratę zaufania w stosunku do selekcjonera.
Wojna między byłym już kapitanem a trenerem błyskawicznie obiegła Internet, stając się głównym tematem dyskusji. Głos w tej sprawie zabrał również Zbigniew Boniek. Były prezes PZPN zasugerował, że gdyby wciąż był odpowiedzialny za związek, to taka sytuacja nie miałaby w ogóle miejsca. Jego zdaniem zdołałby on przekonać Lewandowskiego do pojawienia się na zgrupowaniu. — Jedno jest pewne – gdybym był prezesem to tematu by nie było, bo Robert Lewandowski byłby na zgrupowaniu. Teraz popcorn i posłucham innych. Dobranoc i powodzenia w Helsinkach – napisał Zbigniew Boniek.
Boniek nie zgodził się z Lewym
Przypomnijmy, że cały konflikt wywiązał się z powodu decyzji Roberta Lewandowskiego o odpuszczeniu czerwcowego zgrupowania reprezentacji Polski. Jako powód 36-latek podał zmęczenie fizyczne i mentalne po wyczerpującym sezonie. Już wcześniej, podczas programu “Pogadajmy o piłce”, Zbigniew Boniek wypowiedział się na ten temat. Skrytykował wówczas postawę Lewego przyznając, że mógł się on zachować zupełnie inaczej.
— Ja Roberta lubię, ale to nie oznacza, że muszę się z nim w tej sprawie zgodzić. Dam prosty przykład: Robert rozegrał ostatni mecz dwa tygodnie temu, zdobył dwie bramki i zróbmy teraz takie proste założenie, że Barcelona jednak wzięłaby udział w finale Ligi Mistrzów. To Lewy nie grałby w tym finale? Wiadomo, że by grał. Wydaje mi się, że Robert mógł być te cztery dni na zgrupowaniu reprezentacji Polski, nie musiałby grać meczu z Mołdawią, mógłby się zrelaksować i zaliczyć dwie sesje treningowe.
— Jest inny aspekt: psychologiczny. Robert jest szefem tej grupy, jest kapitanem reprezentacji narodowej. Skoro mógł przyjechać na pół godziny na pożegnanie Grosickiego, to mógł być też na zgrupowaniu ze swoją drużyną przez następne dwa-trzy dni. Świat by się nie zawalił. Byłoby wtedy mniej dyskusji, mniej deklaracji, mniej oświadczeń – kontynuował.