Goncalo Feio – kadencja pełna paradoksów
Gdy Goncalo Feio przychodził do Legii Warszawa, kibice i eksperci przekonywali, że kadencja Portugalczyka okaże się niespodziewanym sukcesem albo totalną porażką. Choć inne opcje właściwie nie wchodziły w grę, rzeczywistość napisała swój własny scenariusz. W ostatnich tygodniach trwała dyskusja o tym, co Legia powinna zrobić z wygasającym kontraktem szkoleniowca. Jednej i drugiej stronie nie brakowało argumentów.
Jedno jest pewne – Feio zbudował zespół na swoje podobieństwo. 35-latek jest człowiekiem, w którym niewątpliwie siedzą dwa wilki. W Ekstraklasie praktycznie nie ma trenera, który potrafiłby opowiadać o piłce nożnej tak, jak on. Nie ma też kogoś, kto wywołuje tyle kontrowersji swoimi zachowaniami i wypowiedziami. Osoby, które z nim pracowały widzą w nim jednocześnie geniusza i szaleńca. W uniwersum polskiego futbolu jest (był?) postacią, obok której nie można przejść obojętnie. Albo się go kocha, albo nienawidzi.
W piłce czasem mówi się, że są trenerzy na czas pokoju i trenerzy na czas wojny. Do dziś nie wiadomo, do której grupy należy Goncalo Feio. Przez ostatnie 13 miesięcy jego Legia była kompletnie nieprzewidywalna. Potrafiła najpierw zachwycić, a chwilę później rozczarować. Kibice z Łazienkowskiej za takimi zespołami raczej nie płaczą. Dlatego też Feio zostawia po sobie głównie niedosyt.
Legia Warszawa jak mem
Zdecydowanie najbardziej zastanawia postawa Legii w lidze. Stołeczny klub zakończy sezon poza podium po raz drugi w XXI wieku. To nie przystoi drużynie, która bije resztę stawki na głowę, jeśli chodzi o budżet. Feio może jednak mówić o… szczęściu. Piąte miejsce z Legią byłoby końcem wielu szkoleniowców. Trzeba przyznać, że portugalski szkoleniowiec w pewnym sensie ma dobry timing. Standardy Legii dawno nie były tak niskie. To, że władze klubu chciały z nim rozmawiać o nowej umowie, też o czymś świadczy.
Nie ma co ukrywać – pod wodzą Feio Legia świetnie spisywała się w rozgrywkach pucharowych. Triumf w Pucharze Polski i ćwierćfinał Ligi Konferencji to wyniki, które z pewnością robią wrażenie. Można na tej podstawie wywnioskować, że Portugalczyk jest szkoleniowcem, który umie przygotowywać swoich piłkarzy do ważnego meczu. Ale czy na pewno tak jest? Bilans Legii w meczach z zespołami z ligowego „top 4” to dwa remisy i sześć porażek. Legioniści to jedyny klub, któremu nie udało się pokonać jednego z faworytów. Wiele mówi się o kadrze, jaką dysponuje Feio, ale wyniki z czołówką to katastrofa.
Właśnie te osiem meczów sprawia, że Legia zakończyła sezon na piątym miejscu. Gdybyśmy wykreślili spotkania z Lechem, Rakowem, Jagiellonią i Pogonią, okazałoby się, że stołeczny klub zdobywa średnio dwa punkty na mecz.
O tym, że legioniści mieli problem z najlepszymi drużynami Ekstraklasy wiadomo nie od dziś. Rzadziej słychać o defensywie zespołu Goncalo Feio. Siedem drużyn straciło mniej bramek od Legii. Jeśli chodzi o wartość xG (gole oczekiwane – red.) na więcej rywalowi pozwaliło siedem ekip. To są statystyki średniaka, a nie kandydata do tytułu.
Jeśli chodzi o mocne strony Feio, za jego kadencji Legia dysponowała naprawdę imponującą ofensywą. Tylko Lech Poznań strzelił więcej goli. W statystykach xG legioniści nie mają sobie równych. Warto dodać, że w tym sezonie bramki dla stołecznej ekipy strzeliło aż 18 piłkarzy. Jedynie Górnik Zabrze może pochwalić się lepszym wynikiem. To pokazuje, że skuteczność Legii nie była dziełem przypadku czy też skutkiem wystrzału formy jednego z zawodników. Choć jest to niewątpliwie jedna z zasług Feio, pod jego wodzą cała drużyna wyglądała jak znany mem z niedokończonym rysunkiem konia.
Legia zaufała nieobliczalnemu trenerowi
Analizując pracę danego trenera często szuka się piłkarzy, których on rozwinął. W przypadku Legii Feio nie trzeba się długo zastanawiać. Najlepszy sezon pod kątem liczb ma za sobą Ryoya Morishita i Luquinhas. Były trener Motoru Lublin pomógł zwłaszcza Japończykowi, który nieoczekiwanie stał się jednym z liderów zespołu.

Choć Portugalczyk odważnie postawił na 28-latka, czasem tej konsekwencji mu brakowało. Kilka razy podkreślał, że zamierza dać szansę młodzieży. Tymczasem Legia uniknęła kary finansowej za niewypełniony limit gry młodzieżowców dopiero w ostatniej kolejce Ekstraklasy. Feio miał też dziwny nawyk naciskania na transfery piłkarzy, z których chwilę później rezygnuje. Było tak choćby z Vladanem Kovaceviciem, Migouelem Alfarelą i Jean-Pierrem Nsame.
Władze Legii szybko zdały sobie sprawę z tego, że zatrudniły niezwykle impulsywnego trenera. Portugalczyk udowodnił, że jest tykającą bombą. Po meczu z Djurgardens IF w Lidze Konferencji przekonał się o tym nawet Dariusz Mioduski. Wówczas było już naprawdę blisko wybuchu. Zresztą, Feio przetrwał kilka takich momentów. Już przed starciem z Realem Betis spekulowano, że posada 35-latka wisi na włosku.
Wielu kibiców zwróciło uwagę na wypowiedź Michała Żewłakowa w programie „Liga+ Extra”. Następca Jacka Zielińskiego mówił o tym, jakie cechy powinien posiadać trener Legii.
– Żyjąc w idealnym świecie, chcielibyśmy, by szkoleniowiec był osobą, która czasami – kiedy ma trudny moment – potrafi powiedzieć coś adekwatnego, zwrócić uwagę na plusy swojego zespołu, ale też docenić przeciwnika. Chciałbym, by był to człowiek, który w niektórych sytuacjach potrafi być po prostu dyplomatą. Zawsze wydawało mi się, że trener Legii ma być człowiekiem, od którego dowiesz się i czegoś mądrego, i ciekawego. To ktoś, kto przepuści mały żarcik, ale jest odbierany jako człowiek poważny – powiedział cytowany przez portal Legia.net dyrektor sportowy stołecznego klubu.
Każdy, kto śledzi Ekstraklasę, wie, że Feio jest jedną z ostatnich osób, które można opisać w ten sposób. Mimo tego Żewłakow dążył do porozumienia z trenerem.
Feio postawił władze Legii przed oczywistym wyborem
Wydawało się, że obie strony się dogadają. Do szokującego zwrotu akcji doszło w piątek, a więc w momencie, w którym rozmowy już zaczęły się przeciągać. Okazało się, że Feio nie zaakceptował oferty kontraktu. Jakby tego było mało, trener zaczął stawiać warunki dotyczące przedłużenia umowy. Według nieoficjalnych informacji chciał decydować nawet o tym, kto znajdzie się w sztabie medycznym. Zachcianki trenera same w sobie nie są niczym złym, ale Portugalczyk nie zbudował sobie pozycji, która by na to pozwoliła. 35-latek znów popełnił błąd, jeśli chodzi o ocenę swojego wpływu na klub. W 2015 chciał zostać następcą Henninga Berga, choć był trenerem grup młodzieżowych Legii. Gdy podał do się dymisji po porażce Motoru Lublin ze Stalą Rzeszów, nie spodziewał się, że Zbigniew Jakubas dymisję przyjmie.
Ciężko powiedzieć, co tym razem chciał osiągnąć Feio. Czy był to efekt konsultacji ze słynnym Jorge Mendesem? Czy była to próba przejęcia władzy w klubie? A może chodziło o zbudowanie narracji, według której złe wyniki Legii to nie wina trenera?
Pewne jest jedynie to, że władze klubu musiały zareagować. W niedzielę przekazana została decyzja o definitywnym zakończeniu rozmów. Zarząd Legii chciał zapewne pokazać, że nie da sobą pomiatać. Dalsza przyszłość Feio w pewnym sensie stała się kwestią wizerunkową. Choć Portugalczyka na Łazienkowskiej już nie będzie, ciężko mówić o tym, że pion sportowy Legii wyszedł z sytuacji z twarzą. Całego zamieszania dało się bowiem uniknąć. Wystarczyło spojrzeć na wszystkie afery wokół Feio, by wiedzieć, że zatrudnianie go wiąże się z olbrzymim ryzykiem.
Nawet wtedy, gdy 35-latek był bliski zwolnienia lub gdy pojawiały się plotki o rozmowach z kolejnymi szkoleniowcami, w klubie brakowało osoby, która podjęłaby ostateczną decyzję w sprawie Feio. Dariusz Mioduski już nie angażuje się w działania klubu tak, jak kiedyś. Nowy dyrektor sportowy przyszedł pod koniec marca, choć miał być w Warszawie od lutego. W ostatnich miesiącach więcej do powiedzenia miał Marcin Herra, lecz sam zainteresowany mówił, że jest jedynie wsparciem dla pionu sportowego. Nic dziwnego, że jeszcze przed meczem z Lechem Poznań Goncalo Feio twierdził, że nie ma rozmów w sprawie nowej umowy.
Dziś słowa Feio o “umieraniu za Legię” brzmią co najmniej śmiesznie. Jego odejście nie oznacza jednak, że w klubie wreszcie zapanuje spokój.
Legia może patrzeć na przyszłość z niepokojem
Portugalski szkoleniowiec postawił Legię w bardzo trudnej sytuacji. Wszystko przez to, że pierwsza runda eliminacji do Ligi Europy rozpoczyna się już 10 lipca. Nowy trener będzie miał więc bardzo mało czasu na rozpoznanie największych potrzeb drużyny. Trzeba też dodać, że letnie okienko transferowe przyniesie kolejną rewolucję w składzie Legii. W rozmowie z „Przeglądem Sportowym Onet” Fredi Bobic zapowiedział, że zespół dokona 10-15 ruchów. Zdradził też, co musi się zmienić w kadrze zespołu.
– Mamy dobrą kadrę, ale nie jest ona zbalansowana. Na niektórych pozycjach jest zbyt wielu graczy o podobnym profilu, na innych brakuje piłkarzy o określonych cechach. Trzeba zmienić strukturę zespołu uwzględniając takie czynniki, jak wzrost, szybkość, wiek. Czeka nas sporo roboty – powiedział były reprezentant Niemiec.
Niewątpliwym atutem Feio było to, że nawet mimo potencjalnych zmian w kadrze będzie znał większość piłkarzy, co może okazać się bezcenne w walce o europejskie puchary. Co więcej, trener cieszył się wsparciem ze strony zawodników do samego końca. Gracze Legii podkreślali to, co zrobił dla nich szkoleniowiec w niemal każdym wywiadzie.
Ta fascynacja mogła jednak skończyć się w każdej chwili. Ten scenariusz doskonale znają w Lublinie. Trener z Lizbony długo cieszył się uznaniem piłkarzy Motoru, lecz pod koniec jego kadencji czar prysł. Na Lubelszczyźnie Feio robił dokładnie to samo, co na Łazienkowskiej. Dzięki wyrazistej osobowości sprawiał wrażenie człowieka niezastąpionego. Wydawało się, że bez osoby, która awansowała wraz z klubem do Betclic 1. Ligi Motor nie będzie miał przyszłości. Wszystko zmieniło się podczas kadencji Mateusza Stolarskiego. Choć pozornie było to niemożliwe, 32-latek wprowadził zespół do elity i zakończył miniony sezon na siódmym miejscu w tabeli. Jeden z najbardziej obiecujących trenerów w Polsce pokazał, że bez Feio jest życie.
Mimo tego 35-latek raczej nie będzie musiał długo czekać na oferty. Gdy potencjalny pracodawca zobaczy triumf w Pucharze Polski i zwycięstwo z Chelsea w Lidze Konferencji, piąte miejsce w lidze najprawdopodobniej nie zmieni jego zdania. Legia będzie mogła zaś pomyśleć, że losy Feio już nie są jej problemem. Rzecz w tym, że ekipa z Łazienkowskiej ma wystarczająco dużo własnych kłopotów. Michał Żewłakow już musi podjąć decyzję, od której zależeć będzie cały sezon 2025/26.