Po 37 kolejkach Premier League Tottenham zajmuje 17. miejsce w tabeli, a Manchester 16., dlatego środowy finał Ligi Europy był ostatnią nadzieją dla obu drużyn, aby w przyszłym sezonie występować w europejskich pucharach. Czerwone Diabły jednak nie wykorzystały tej szansy, przegrywając na Estadio de San Mames 0:1 po samobóju Luke’a Shawa.
Przed spotkaniem Ruben Amorim, trener Manchesteru, przekonywał, że wynik tego meczu i tak nie zmieni oceny obecnego sezonu. A co mówił Portugalczyk po ostatnim gwizdku?
– Jeśli władze klubu i fani zdecydują, że nie jestem odpowiednim człowiekiem na tym stanowisku, to odejdę, nawet jutro i to bez żadnej odprawy. Ale sam na pewno nie odejdę. Musimy poradzić sobie z tą porażką. Uważam, że w finale byliśmy lepszym zespołem, jednak nie potrafiliśmy zdobyć bramki. Mieliśmy już takie mecze, gdzie graliśmy naprawdę słabo, ale dzisiejsze spotkanie takie nie było – mówił Amorim, cytowany przez portal Goal.com.
Amorim przejął Manchester w tym sezonie po zwolnionym Ericu ten Hagu, ale nie zdołał odmienić oblicza Czerwonych Diabłów.
Wielki sukces Tottenhamu
Tottenham w ostatnich latach był wręcz klubem-memem, z którego szydzili kibice, że zawsze wywraca się tuż przed metą, że nie ma odpowiedniej mentalności, aby osiągać sukcesy. A jednak zespół Ange Postecoglou wygrał i zdobył swoje pierwsze międzynarodowe trofeum od 41 lat, gdy w 1984 roku świętował Puchar UEFA, a więc poprzednią wersję Ligi Europy.