Lechia Gdańsk zostaje w Ekstraklasie. Bohater ma na imię Kacper, a na nazwisko Sezonienko
Lechia Gdańsk niemal dokładnie rok temu świętowała awans do Ekstraklasy po rocznej banicji. Najpierw 11 maja 2024 roku wygrała 4:3 z Wisłą Kraków i przypieczętowała awans, a tydzień później wygrała jeszcze derby Trójmiasta. Kolejne miesiące w Gdańsku były pełne chaosu – tego sportowego i organizacyjnego. O tym jednak więcej napiszemy później.
Kiedy w niedzielę Lechia po rollercoasterze wygrała 3:2 z Koroną Kielce, niemal pewne stało się utrzymanie Biało-Zielonych. Brakowało do tego tylko, a może i aż, porażki lub remisu Puszczy w poniedziałkowym meczu ze Stalą Mielec. Tuż przed 21.00 wybrzmiał końcowy gwizdek arbitra i stało się jasne, że gdańszczanom utrzymania nie odbierze nic. Jednocześnie poznaliśmy komplet spadkowiczów. Puszcza Niepołomice dołączyła do Stali Mielec i Śląska Wrocław.
Poniedziałkowego awansu Lechii nie byłoby gdyby nie Kacper Sezonienko. To właśnie wychowanek klubu w 90. minucie strzelił gola na 3:2, który dał drużynie upragnione trzy punkty. On również tydzień temu miał wpływ na wynik spotkania – wywalczył rzut karny, po którym w Krakowie padł gol na 2:0. Sezonienko bohaterem Gdańska był także rok temu – wówczas trafił m.in. w derbach Trójmiasta. Po meczu z Koroną przyznał, że ma patent na ważne gole.
Lechia Gdańsk miała trudne początki. Koszmarna jesień
Cofnijmy się do jesieni. Lechia była wówczas przez wielu skazywana na spadek. I nic dziwnego. W grze drużyny niewiele się kleiło, a media donosiły o kolejnych problemach organizacyjnych. Obok Śląska to właśnie gdańszczan typowano do spadku.
Gdańszczanie rozpoczynali sezon na ławce z Szymonem Grabowskim. Trenerem, który w Gdańsku zrobił coś wielkiego. Rok po spadku doprowadził drużynę do awansu do Ekstraklasy i zasłużył na pomnik nad Bałtykiem. 44-latek jest bardzo dobrze wspominany przez kibiców. A przecież nie miał łatwych warunków pracy.

Lechia pod wodzą Grabowskiego w Ekstraklasie miała więcej złych momentów niż dobrych, ale takie również się zdarzyły. Po 16 kolejkach Biało-Zieloni mieli jednak na koncie tylko dwa zwycięstwa, drużyna była w kryzysie i strefie spadkowej. To sprawiło, że 23 listopada 2024 roku rozstano się z Szymonem Grabowskim. Pod jego wodzą w Ekstraklasie Lechia zdobyła tylko 11 punktów i miała aż siedem punktów straty do bezpiecznej 15. pozycji. Należy jednak podkreślić, że ryba psuje się od głowy i to nie Grabowski był problemem Lechii. Problemem były, i są do dziś władze Klubu, ale to materiał na oddzielną historię.
John Carver przyszedł na ratunek Lechii. Nie wierzył w niego nikt
Po Grabowskim trenerem Lechii został John Carver. Kiedy Anglik przychodził do Gdańska środowisko było do niego nastawione dość sceptycznie, głównie za sprawą jego znajomości z personą non grata – Kevinem Blackwellem. W to, że misja utrzymania Lechii w Ekstraklasie z Carverem na ławce zakończy się sukcesem, nie wierzył nikt. – Z pewnością Carver to postać bardzo ciekawa, z imponującym jak na Ekstraklasę CV. Przed nim jednak niezwykle trudne zadanie uratowania Ekstraklasy dla Gdańska – pisaliśmy na łamach Kanału Sportowego.
Carver dość szybko jednak udowodnił, że ma pojęcie o swoim fachu. W pierwszym meczu pod jego wodzą Biało-Zieloni wygrali ze Śląskiem 1:0, a potem udali się na zimowy odpoczynek. W styczniu wyjechali na obóz do Turcji i tam Carver wszczepił w nich nowego ducha. – To najlepszy trener, z jakim pracowałem – powiedział niedawno na łamach TVP Sport Bohdan Wjunnyk.

Choć w Carvera nie wierzył nikt, on sam był pewny swego. Na każdej konferencji prasowej, w każdym wywiadzie mówił wprost: celem jest utrzymanie Lechii w Ekstraklasie. I w realizacji celu nie przeszkodziło nawet to, że podczas marcowej przerwy na kadrę nie było go z drużyną z powodu pełnienia funkcji asystenta w reprezentacji Szkocji.
Lechia Gdańsk wiosną to maszyna. Lepsze tylko pięć drużyn
John Carver w Gdańsku zbudował drużynę, która wiosną jest absolutną czołówką Ekstraklasy. W grudniu taki scenariusz wydawał się fantastyką. Biorąc pod uwagę tylko mecze rozegrane od 19. kolejki do 32. kolejki, Lechia jest szóstą siłą ligi. Wyżej są tylko Raków, Lech, Pogoń, Korona i Jagiellonia. To tylko pokazuje skalę pracy, jaką wykonał angielski trener. Nic dzwnego, że został on nominowany do tytułu trenera sezonu w Ekstraklasie.
Pod wodzą Johna Carvera w Gdańsku zgadzały się nie tylko wyniki, ale też gra Lechii. Biało-Zieloni po prostu mogli się podobać nie tylko fanom Lechii, ale też postronnym kibicom. Gra na dwóch napastników okazała się kluczem do końcowego sukcesu drużyny. Lechia Gdańsk z Anglikiem na ławce wygrała mecze z czołówką ligi – Lechem czy Jagiellonią. Z Legią grała jak równy z równym. Tak grająca Lechia przez całą rundę pokazywała, że chce się utrzymać. I teraz przyszła piękna nagroda za serce, zaangażowanie i ciężką pracę.
Lechia Gdańsk ma swoje problemy. Wciąż czeka na licencję
Sportowe utrzymanie i świetna forma na boisku to jedno, ale problemy w gabinetach to drugie. Lechia nie otrzymała w pierwszym terminie licencji na grę w Ekstraklasie. W najbliższych dniach okaże się, czy odwołanie przyniosło sukces. Niestety władze Lechii wciąż zalegają piłkarzom z pieniędzmi. Ci podczas niedzielnego meczu ligowego zdecydowali się na protest i opóźnili wyjście na murawę. Po spotkaniu Paolo Urfer był w szatni u piłkarzy i obiecał, że w tym tygodniu pieniądze pojawią się na kontach. Jeśli jednak tak się nie stanie, nie można wykluczyć kolejnego protestu zawodników.
Biorąc pod uwagę chaos i sytuację organizacyjną, jaka panuje w gdańskim klubie, tym większy szacunek należy się piłkarzom i sztabowi za to, że walczyli do końca o utrzymanie mimo trudnych warunków. W Gdańsku wszyscy liczą, że John Carver zostanie w Gdańsku na kolejny sezon. Ten jednak jeszcze nie zdecydował, co dalej.
Przed Lechią Gdańsk jeszcze dwa spotkania – z Pogonią Szczecin oraz GKS-em Katowice.