Arsenal dał się zaskoczyć Liverpoolowi
Arsenal ma za sobą dotkliwą porażkę z Paris Saint-Germain w półfinale Ligi Mistrzów. W niedzielę na podopiecznych Mikela Artety czekało kolejne poważne wyzwanie, a więc wyjazdowe starcie z Liverpoolem. Od początku spotkania sporo roboty miał Jakub Kiwior, który znów zaczął mecz w wyjściowym składzie Kanonierów.
W 8. minucie pierwszy sygnał ostrzegawczy wysłał Luis Diaz. Kilkanaście minut później Kolumbijczyka wyręczył Cody Gakpo, który pokonał Davida Rayę po dośrodkowaniu Andy’ego Robertsona. Diaz dopiął swego po niecałych 60 sekundach. Skrzydłowy został obsłużony podaniem przez Dominika Szoboszlaia.
Arsenal może czuć lekki niedosyt
Choć półfinaliści Ligi Mistrzów dużo częściej utrzymywali się przy piłce, nie przekładało się to na sytuacje. W pierwszych 45 minutach ekipa ze stolicy Anglii nie potrafiła zagrozić bramce Alissona. Zmieniło się to tuż po przerwie. W 47. minucie gola kontaktowego strzelił Gabriel Martinelli. Brazylijczyk wykończył precyzyjną centrę Leandro Trossarda.
Zespół Mikela Artety dążył do wyrównania. W 70. minucie Alisson musiał interweniować po strzale Martina Odegaarda. Chwilę później było 2:2. Do bezpańskiej piłki dopadł Mikel Merino, który umieścił futbolówkę w siatce.
Gdy już wydawało się, że Arsenal będzie w stanie odwrócić losy meczu, doszło do kolejnego zwrotu akcji. Anthony Taylor wyrzucił z boiska Merino, który dostał drugą żółtą kartkę. Od 80. minuty wicelider Premier League musiał radzić sobie w “dziesiątkę”.
Wynik meczu już nie uległ zmianie. Arsenal wywiózł jeden punkt z terenu rywala, który już zapewnił sobie tytuł mistrza Anglii. Na dwie kolejki przed końcem sezonu 2024/25 Kanonierzy mają dwa punkty przewagi nad Newcastle United, które nieoczekiwanie wskoczyło na trzecie miejsce w tabeli Premier League.