Inter liczył na kilka trofeów
Na początku 2025 roku istniało wcale nie takie nierealistyczne prawdopodobieństwo, że Inter Mediolan może powalczyć o potrójną, a może nawet o poczwórną koronę. W ubiegłym roku drużyna Simone Inzaghiego poszerzyła swój dorobek w klubowej gablocie o dwa trofea (za mistrzostwo i Superpuchar Włoch). Nikt więc nie zabronił marzyć kibicom Nerazzurrich o jej powiększeniu o kolejne zdobycze.
Pierwsza część sezonu była dla Interu całkiem udana. W Serie A nieustannie plasował się w czubie stawki, będąc właściwie faworytem do obrony tytułu sprzed roku. W fazie ligowej Ligi Mistrzów ekipa z Mediolanu była niemal bezbłędna – przegrała jedynie z Bayerem Leverkusem, kończąc tę fazę rozgrywek na czwartym miejscu. Ale już w pierwszych dniach stycznia marzenia o pierwszym w sezonie trofeum zostały pogrzebane.
Pierwsza szansa na trofeum pożegnana
Zmagania o Superpuchar Włoch odbywały się w Arabii Saudyjskiej. W półfinale zmagań Inter dość pewnie wygrał 2:0 z Atalantą, a w finale czekał już Milan, w którym dopiero co doszło do zmiany trenera. Po fatalnym półroczu i dopiero 8. miejscu w lidze, pracę stracił Paulo Fonseca, a jego miejsce zajął Sérgio Conceição. Rossoneri byli jednak jedyną ekipą w sezonie, która zdołała pokonać Inter (2:1 w Serie A).
Zespół Simone Inzaghiego miał właściwie wszystko, aby sięgnąć po trofeum – miano faworyta i dwubramkowe prowadzenie po 47 minutach. Później jednak wszystko się posypało i Milan zaliczył remontadę. Gwoździem do trumny było trafienie Tammy’ego Abrahama, który w 93. minucie pozbawił Inter szansy na ponowne otwarcie gabloty.
Koszmar pod nazwą “Milan” powrócił
Milan generalnie stał się sennym koszmarem Interu w tym sezonie. Nie dość, że w drugim ligowym starciu również nie dał się pokonać (1:1 i asysta w debiucie Nicoli Zalewskiego), to na dodatek los ponownie skrzyżował obie ekipy z Mediolanu na krajowym podwórku, a dokładniej w półfinale Pucharu Włoch. Nie miała w tym przypadku znaczenia słaba forma Rossonerich w lidze – w końcu z odwiecznym rywalem potrafili w tym sezonie grać jak z nikim innym.
Po pierwszym półfinałowym spotkaniu, które odbyło się na początku kwietnia, kwestia awansu była otwarta – padł bowiem remis 1:1. Trzy tygodnie później ekipa Sérgio Conceição ponownie znalazła sposób na Inter, tym razem rozbijając go aż 3:0 i meldując się w finale. Już wtedy stało się zatem jasne, że dokładnie połowa pucharowych szans poszła w niepamięć. A wydawało się, że właśnie Superpuchar i Puchar kraju będą teoretycznie łatwiejsze do zdobycia, niż pozostałe.
W Serie A potknięcie za potknięciem
Od końca grudnia mistrzowie Włoch nie opuścili ligowego podium, mimo niezwykłej ciasnoty w czołówce. Wręcz przeciwnie – systematycznie poprawiali swoją sytuację i korzystali na wpadkach najgroźniejszych rywali. W połowie stycznia przesunęli się na drugą pozycję, a 26. kolejki, po zwycięstwie 1:0 nad Genoą, Inter był liderem Serie A. Trudno było wskazać przeciwnika, który mógłby mu zaszkodzić w marszu po obronę tytułu.
W rolę tę dość nieoczekiwanie wcieliło się Napoli. Antonio Conte uspokoił sytuację w klubie, a nawet odejście Chwiczy Kwaracchelii do PSG nie doprowadziło do obniżenia lotów przez drużynę spod Wezuwiusza. Neapolitańczycy czaili się za plecami Interu i wykorzystali jego potknięcia w chyba najlepszym możliwym momencie.
W 33. i 34. kolejce Nerazzurri zaskakująco przegrali po 0:1 z Bologną i Romą, na skutek czego stracili pozycję lidera na rzecz właśnie Napoli. Wydawało się, że trudno będzie im osunąć się w tabeli, ale po tych wynikach, na cztery serie gier przed końcem sezonu, tracą do aktualnego prowadzącego trzy punkty. Generalnie seria czterech kolejnych meczów bez zwycięstwa sprawia, że aktualni mistrzowie Włoch stanęli przed widmem zakończenia rozgrywek bez choćby jednego trofeum.

Ratowanie sezonu vs FC Barcelona
Niewykluczone, że Liga Mistrzów urośnie do rangi ostatniej deski ratunku dla Interu, jeśli chodzi o ten sezon. Jeszcze jakiś czas temu wydawało się, że pucharowych szans będzie znacznie więcej, ale teraz europejskie rozgrywki mogą być jedyną okazją na to, aby nie zakończyć sezonu w sposób wręcz szokująco rozczarowujący.
Dwumecz z będącą w niesamowitym gazie FC Barceloną to zadanie, które w teorii wydaje się być najtrudniejszych z możliwych, znacznie trudniejszym niż oba przegrane finały z Milanem. Katalończycy są tuż po wygranej batalii w El Clasico i uchodzą za faworyta w LM. Środowy wieczór może być więc końcem marzeń Interu o uratowaniu sezonu.